Opłaty będą zależały od tzw. normy czystości spalin danego samochodu. Dla tych „najczystszych" (spełniających normę Euro 5) wyniosą za km: autostrady lub drogi ekspresowej – 20 gr, krajowej – 16 gr.
I tak np. kierowca terenówki z przyczepą z jachtem na drodze ekspresowej S7 od Czosnowa do Kroczewa i obwodnicy Płońska (w sumie 23 km) zapłaci 4,6 zł. A prowadzący limuzynę z dużą przyczepą kempingową z Radymna do Przemyśla na drodze krajowej nr 81 (19,6 km) – 3,14 zł. Jeśli będzie jechał na wakacje w Bieszczady znad morza, zapłaci w obie strony kilkadziesiąt złotych.
To jednak nie wszystko. Podróżujący będą musieli też wypożyczyć urządzenie za 120 zł. Myto zostanie bowiem pobrane elektronicznie. Samochód musi zostać wyposażony w tzw. transponder nazwany ViaBox (przyklejany od wewnątrz do szyby), który policzy, ile przejechaliśmy, i wyśle dane do bramek nad drogą. Zamontowano ich już ponad 30, do lata ma być 430. – ViaBox, czyli niewielkie pudełko, będzie można wypożyczyć za 120 zł na stacjach benzynowych położonych w pobliżu płatnych odcinków dróg i dokonać za co najmniej 100 zł przedpłaty, podobnie jak w telefonach komórkowych – tłumaczy przedstawicielka pobierającej opłaty spółki ViaToll Dorota Prochowicz. – Jeżeli urządzenie nie będzie zniszczone, można je oddać i odzyskać 120 zł. ViaToll odda także niewykorzystane pieniądze, które pozostaną na koncie urządzenia.
Tym, którzy nie zapłacą, grozi kara 3 tys. zł. To, czy kierowca ma jeszcze pieniądze „na koncie", sprawdzą czujniki na bramkach. Niektóre z nich będą mogły zrobić zdjęcia tym, którzy nie zapłacili. I taka informacja trafi do elektronicznego systemu, do którego mają mieć dostęp Inspekcja Transportu Drogowego, policja, celnicy i Straż Graniczna. I oni będą takich kierowców karać. Jednak do tej pory nie dostali pieniędzy na sprzęt komputerowy umożliwiający połączenie z systemem.
Na mycie budżet państwa ma zarobić w ciągu ośmiu lat ponad 20 mld zł. Rząd wprowadza je na mocy unijnej dyrektywy dotyczącej poboru opłat za korzystanie z dróg oraz ustawy o drogach publicznych z 2008 r.
Jednak pobieranie myta od aut osobowych z przyczepą wzbudziło protesty, m.in. Krajowej Izby Gospodarczej. – Ustawodawca, najprawdopodobniej nieświadomie, objął nią również samochody osobowe z przyczepą – tłumaczy ekspert prawno-gospodarczy KIG Przemysław Ruchlicki. Zdaniem izby myto powinno być pobierane tylko od ciężarówek i autobusów, bo tego dotyczy unijna dyrektywa. UE wprowadziła ją m. in., by chronić środowisko.