Szef WUG, który przybył na miejsce wypadku do Suszca tuż po godz. 8 powiedział, że trwa wentylowanie wyrobiska po to, by ratownicy mogli dotrzeć do 6 górników, z którymi nie ma kontaktu (4 to pracownicy Krupińskiego 2 to ratownicy). – Następny zastęp może złapie z nimi łączność – powiedział Litwa. Jego zdaniem wypadek ten to duże zaskoczenie dla nadzoru górniczego. - To była nowa ściana wydobywcza, oddana do użytku 12 kwietnia, spełniała wszelkie normy, więc nie wiemy co się stało – powiedział szef WUG.
Pytany, czy ratownicy wiedzą, gdzie jest 6 poszkodowanych powiedział, że są prawie pewni. – Wiemy, gdzie jest czterech górników uwięzionych na dole od czwartku. Wydaje się nam, że z nimi są też ratownicy, bo kontakt urwał się, gdy trzech ratowników koło północy wyprowadzało jednego z uwięzionych. Wtedy wydawało się, że akcja pójdzie sprawnie, ale są trudności z powodu panujących na dole warunków – powiedział. Temperatura w rejonie zagrożenia spadła poniżej 40 stopni Celsjusza, ale nadal jest zadymienie oraz duża wilgotność sięgająca 95 proc., co znacznie utrudnia pracę ratowników. Litwa przyznał, że akcja ratowania ludzi powinna zakończyć się w ciągu tej doby.
– Ale akcja pożarowa, która rozpocznie się później może potrwać nawet kilka dni, bo na miejscu trzeba zbudować co najmniej kilka tam. Rejon kopalni będzie wyłączony z eksploatacji na jakiś czas. - Obecnie w rejonie wypadku nie jest prowadzone wydobycie, zresztą podobnie jak w innych rejonach kopalni, gdzie prowadzone są tylko niezbędne prace – powiedział prezes JSW Jarosław Zagórowski obecny na miejscu wypadku.
- Staramy się dotrzeć do poszkodowanych jak najszybciej, obecnie na dole pracuje 9 zastępów ratowników, ale to może się zmieniać. My chcemy ich jak najszybciej uwolnić. A czas trwania akcji jest bardzo ważny - powiedział wiceprezes Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego, Mirosław Bagiński.