Jeszcze na początku 2009 r. DI Investors prognozował, że do 2012 r. cena za uncję wzrośnie do 2000 dol. Analityk Piotr Kowalski podtrzymuje to stanowisko i podkreśla, że od stycznia 2010 r. do maja br. cena uncji wzrosła o prawie 38 proc., do 1544,11 dol.
Argumentem potwierdzającym prognozę ma być polityka banków centralnych. – 2010 rok jako pierwszy okres od 21 lat odznaczył się zakupem przez te instytucje 87 ton złotego metalu. Trend ten był kontynuowany w I kw. br. poprzez zakupy banków centralnych Meksyku, Rosji i Tajlandii – podkreśla Kowalski.
Dla rynku złota najważniejsze są jednak Indie i Chiny. Według szacunków World Gold Council, zrzeszającej największe kopalnie złota, ich zapotrzebowanie pokrywa ponad połowę światowego popytu. Dodatkowo w Indiach miłość do kruszcu jest mocno zakorzeniona w kulturze. Hinduiści świętowali właśnie Akszaja Trytija – każda inwestycja poczyniona tego dnia ma przynieść pomyślność i dobrobyt. Kto może, kupuje w tym dniu złoto. W całym ub. roku zapotrzebowanie na wyroby ze złota wzrosło w Indiach o 69 procent.
DI Investors ma w swej ofercie fundusz inwestycyjny zamknięty, inwestujący właśnie w złoto, którego wartość w ubiegłym roku wzrosła o prawie 64 proc. W tym samym okresie wartość uncji wzrosła o niespełna 27 proc.
Analitycy większości banków znacznie ostrożniej prognozują kształtowanie się cen złota. Większość wskazuje, że na koniec tego roku cena za uncję nie przekroczy 1500 dolarów, a w przyszłym się obniży. – Kłopoty gospodarcze państw UE będą pogłębiać spadek wartości euro wobec dolara i w konsekwencji zahamują wzrost wartości złota – mówi Bart Melek z banku Toronto-Dominion, który daje jedną z bardziej pesymistycznych prognoz.