Najwyższe wynagrodzenia są w Katowicach

Zwiększyła się różnica w przeciętnych zarobkach między stolicą Śląska a Mazowsza. Według ekspertów będzie jeszcze rosnąć

Publikacja: 09.06.2011 12:00

Katowice

Katowice

Foto: Fotorzepa, Tomasz Jodłowski TJ Tomasz Jodłowski

– To Katowice jako centrum najbardziej zurbanizowanego, najgęściej zaludnionego regionu w kraju mają większy potencjał do wzrostu zarobków niż Warszawa – uważa Mateusz Walewski, ekspert PwC.

Ten dosyć nietypowy pogląd potwierdzają statystyki przeciętnych wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw (bez administracji publicznej) w 2010 r. w 18 aglomeracjach. Jak wynika z publikacji przygotowanej przez Urząd Statystyczny w Warszawie, najwyższe średnie płace były w Katowicach – wyniosły ok. 4,7 tys. zł brutto.

To przede wszystkim zasługa przemysłu (w tym górnictwa), który na Śląsku jest wciąż bardzo silny (ma 65-proc. udział w przeciętnym zatrudnieniu w przedsiębiorstwach powyżej dziewięciu osób). W tym dziale  przeciętnie zarobki w 2010 r., wliczając wszystkie premie, nagrody, a przede wszystkim tzw. trzynastki, sięgnęły już 5,4 tys. zł.

Katowice pod względem wysokości średnich płac prześcignęły Warszawę już kilka lat temu. I stolica  nie potrafi nadrobić tego dystansu. Co więcej, w 2010 r. jeszcze się on zwiększył. M.in. na skutek przeciągającego się spowolnienia gospodarczego, które dotknęło finansowo wielu firm w Warszawie, wynagrodzenia wzrosły tylko o 0,6 proc. (do 4,48 tys. zł brutto). W Katowicach zaś o 2 proc. – I ten trend będzie kontynuowany – twierdzi Walewski. – Jedynym potencjałem Warszawy jest bycie stolicą Polski. A tak naprawdę to wyspa otoczona bardzo biednym Mazowszem – dodaje.

Miasto na rozdrożu

Zdaniem Walewskiego Warszawę dodatkowo coraz szybciej będą doganiać i Trójmiasto, i Poznań, i Wrocław. Na razie z tym gonieniem (może z wyjątkiem Gdańska) jest pewien kłopot. Co prawda we Wrocławiu czy Poznaniu płace rosną szybciej, ale z dosyć niskiego poziomu. Szczególnie dziwi sytuacja w stolicy Wielkopolski. W mieście, które postawiło na rozwój gospodarczy, przeciętne wynagrodzenie na poziomie 3,8 tys. zł to stosunkowo mało.

– Rzeczywiście jeszcze kilka lat temu w Poznaniu kwitła przedsiębiorczość. Ale teraz miasto znalazło się na rozdrożu – komentuje Krzysztof Kłosowicz, wiceprezes Wielkopolskiego Związku Pracodawców. – Mało jest u nas wielkich przedsiębiorstw zatrudniających więcej niż 1000 osób, przegrywamy walkę o nowoczesne centra usług. Samorząd przykłada mniejszą wagę do rozwiązywania nękających nas problemów – wylicza Kłosowicz. – Wyjazd ze strefy ekonomicznej trwa pół godziny, bo nie ma komu zbudować ronda. Nic dziwnego, że wielu przedsiębiorców przenosi się do podmiejskich ośrodków – dodaje.

Zapaść w Lubuskiem

Zarobki w Poznaniu i tak wydają się marzeniem w nieodległych przecież Zielonej Górze i Gorzowie Wielkopolskim. Są najniższe w kraju, niższe od średniej krajowej, a w Zielonej Górze jeszcze spadły w porównaniu z 2010 r. – Te dane potwierdzają, iż woj. lubuskie to takie zapomniane przez wszystkich rubieże – załamuje ręce Łukasz Rut z Organizacji Pracodawców Ziemi Lubuskiej. – Wiele osób sądzi, że dzięki korzystnemu położeniu sami sobie poradzimy. Tymczasem to biedny region, na pewno nie należymy do Polski A, choć leżymy na ścianie zachodniej – wyjaśnia. Najszybciej zaś w 2010 r. – wynika z danych US w Warszawie – rosły przeciętne płace w Lublinie – o prawie 12 proc. I przegoniły dzięki temu średnią w Łodzi czy Toruniu. – W Lublinie nie czuje się aż tak wysokiego wzrostu – oponuje Dariusz Jodłowski, prezes Związku Pracodawców Lubelszczyzny. – To prawda, że wiele firm świadczy usługi dla firm w Warszawie, więc może zaoferować wyższe wynagrodzenia. I że często zmuszeni jesteśmy podnosić płace, by zatrzymać najlepszych ludzi. Na pewno gonimy średnią krajową, ale nie jestem pewien, czy tak szybko – analizuje.

Opinia: Tomasz Kaczor, główny ekonomista Banku Gospodarstwa Krajowego

Fakt, że w Warszawie średnie zarobki rosną wolno, wynika ze struktury zatrudnienia. Przede wszystkim mało jest przedsiębiorstw przemysłowych, które w czasie początkowego ożywienia gospodarczego w 2010 r. najszybciej odczuły pozytywne jego skutki. Za to aż ok. 40 proc. osób zatrudnionych jest w handlu i usługach logistycznych. A te akurat branże mocno odczuły skutki kryzysowej sytuacji w 2009 i 2010 r. Przeważają tam mniejsze, prywatne firmy, które są najbardziej ostrożne pod względem przyjmowania nowych ludzi i podwyżek. Nie zgodzę się jednak z tezą, że Katowice dalej będą uciekać Warszawie. To, co ciążyło Warszawie przez ostatnie miesiące, wkrótce może stać się jej atutem. Usługi i handel co prawda nie są awangardą wzrostu zarobków, ale przy ożywieniu gospodarczym szybko gonią przemysł. Inna jest sytuacja w Gorzowie Wielkopolskim, Zielonej Górze czy Kielcach. To nie są ośrodki metropolitalne, nie mają dodatkowej renty z tego tytułu. I trudno tu oczekiwać rewolucyjnych zmian.

 

masz pytanie, wyślij e-mail do autorki a.cieslak@rp.pl

– To Katowice jako centrum najbardziej zurbanizowanego, najgęściej zaludnionego regionu w kraju mają większy potencjał do wzrostu zarobków niż Warszawa – uważa Mateusz Walewski, ekspert PwC.

Ten dosyć nietypowy pogląd potwierdzają statystyki przeciętnych wynagrodzeń w sektorze przedsiębiorstw (bez administracji publicznej) w 2010 r. w 18 aglomeracjach. Jak wynika z publikacji przygotowanej przez Urząd Statystyczny w Warszawie, najwyższe średnie płace były w Katowicach – wyniosły ok. 4,7 tys. zł brutto.

Pozostało 91% artykułu
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?