W styczniu br. czeladzki oddział międzynarodowej firmy realizującej usługi logistyczne dla przemysłu padł ofiarą oszustów działających pod nazwą M.T. Trans Trawiński Marek. Złodzieje skradli towar o wartości 40 tys. euro. Inny przypadek: w ubiegłym roku Buva Fruit załadowała dwa auta. Pieniądze zostały zapłacone, a towaru nie ma. Nadawca ostrzega na forum transportowym, że przewoźnik odmawia dostawy, a towar najprawdopodobniej sprzedał. Giełda Trans w 2010 roku otrzymała – wśród wielu – informację o przestępczym procederze konsorcjum złożonego z kilku firm, m.in. Trans-Dar Masłek Halina, GCS Marcin Przełucki, Trans-dar LTD (Wielka Brytania). Firmy te były zakładane głównie po to, by wyłudzać ładunki za pomocą giełd transportowych.
Takich wpisów i kryjących się za nimi tragedii jest coraz więcej, a wyłudzenia stają się masowym biznesem. Bywa, że wartość skradzionego towaru sięga pół miliona euro. Niemieckie Zrzeszenie Towarzystw Ubezpieczeniowych szacuje, że w Europie z samochodów w czasie transportu ginie każdego roku towar wartości 10 mld euro. Według przeprowadzonej jesienią 2010 roku przez Giełdę Trans ankiety na 904 firmy aż 54 proc. padło ofiarą przestępstwa w ostatnich dwóch latach. Co czwarte odbywało się za pomocą sfałszowanej licencji transportowej. 72 proc. przypadków zostało zgłoszonych na policję, która ujęła sprawców 38 proc. kradzieży.
Plaga ostatniego roku
– W ostatnim roku liczba wyłudzeń i kradzieży towarów wzrosła kilkudziesięciokrotnie w stosunku do poprzednich lat – mówi Łukasz Chwalczuk, prezes specjalizującej się w obsłudze prawnej firm transportowych kancelarii Iuridica. – Problem dotyczy całej Polski, od Gdyni po Nowy Sącz. Znikają załadowane samochody: plandeki, cysterny – wylicza Chwalczuk. – Ginie wszystko, nie tylko elektronika czy papierosy. Cukier, stal idą jak woda – dodaje.
Przyczyny narastania tego zjawiska dyrektor Raben Transport Paweł Trębicki próbuje wyjaśnić ożywieniem gospodarczym. – Zamówienia bardzo często przekraczają ograniczone moce wykonawcze firm logistycznych, które po kryzysie nie odbudowały jeszcze w pełni wcześniejszego potencjału – wyjaśnia Trębicki. – Z drugiej strony wiele firm kieruje się przy wyborze operatora wyłącznie ceną, nie patrząc na łączny koszt współpracy. Wszystkie strony podkreślają oferowany lub poszukiwany profesjonalizm, ale rzeczywistość przebiega w zupełnie innym standardzie. Bez kontraktowych zobowiązań ze strony swoich klientów operatorzy nie rozbudowują własnej floty w wystarczającym stopniu, często utrzymując w formie rezerwowej mniej lub bardziej luźne relacje z podwykonawcami. Zamówienia w pierwszej kolejności obsługiwane są własnymi samochodami, a następnie coraz mniej związanymi z operatorem podwykonawcami. W ostatnim okresie do tego stopnia brakowało pustych ciężarówek, że na giełdach transportowych zarezerwowanych dotąd wyłącznie dla przewoźników i spedytorów zaczęli rejestrować się bezpośredni klienci, konkurując o te same zasoby. Świat przestępczy szybko wykorzystał pojawiającą się okazję. Desperacko poszukującym środków transportu operatorom lub klientom z pomocą przychodzą fikcyjni przewoźnicy. Wykorzystując presję czasową, szybko potwierdzają zlecenie i podstawiają samochód, który nigdy nie dojeżdża na rozładunek – podkreśla dyrektor.
Wszyscy zgadzają się, że proceder wyłudzeń został ułatwiony przez elektroniczne giełdy transportowe. Umożliwiają złodziejom podszycie się pod przewoźnika, załadunek towaru i zniknięcie.