Galaxy Tab 10.1, najnowszy model tabletu Samsunga, wciąż nie może być sprzedawany w Niemczech, ale w pozostałych krajach europejskich - owszem. Niemiecki sąd okręgowy w Dusseldorfie uznał bowiem, że jego jurysdykcja nie obejmuje międzynarodowych firm działających poza Niemcami i cofnął wydany w zeszłym tygodniu zakaz sprzedaży koreańskiego urządzenia na obszarze pozostałych krajów Unii Europejskiej.
Wojna patentowa
Zakaz ten był odpowiedzią na pozew złożony przez firmę Apple, która zarzuca tabletowi Samsunga Galaxy Tab 10.1 zbytnie podobieństwo do iPada. Działające w oparciu o system Android koreańskie urządzenie stanowi dziś najsilniejszą konkurencję dla flagowego tabletu Apple'a. Amerykański koncern, który sprzedał już 30 mln swoich tabletów, twardo broni swoich praw patentowych do rozwiązań technologicznych i wzorniczych wykorzystanych w urządzeniach z logo jabłuszka.
Szczególnie ostrą walkę Apple toczy ze swoim największym konkurentem, systemem operacyjnym Android, stworzonym przez Google'a i za darmo udostępnianym wielu producentom urządzeń mobilnych. Firmy wykorzystujące tę platformę w swoich smartfonach i tabletach, takie jak chińskie HTC czy amerykańska Motorola, muszą stawić teraz czoła serii pozwów sądowych dotyczących łamania praw patentowych Apple'a w niektórych fragmentach kodu źródłowego systemu Android czy np. w technologii obsługi ekranu kilkoma palcami. Samsung dodatkowo oskarżany jest przez Apple'a o zbytnie zewnętrzne podobieństwo swojego tabletu do iPada. Racje Apple'a uznał sąd australijski, który na początku sierpnia zakazał sprzedaży modelu Galaxy Tab 10.1 na terenie tego kraju.
Analitycy oceniają, że nawet krótkotrwały zakaz dystrybucji tabletu Samsunga w krajach UE mógłby przynieść tej firmie spadek sprzedaży o pół miliona sztuk. Apple przedstawił wczoraj niemieckiemu sądowi serię dowodów mających dowieźć jego racji względem koreańskiego konkurenta, jednak te dowody te nie sprostały wymogom formalnym i nie zostały przyjęte.
Koreańczycy kontratakują
Obie strony nie dają za wygraną. Samsung zapowiedział już apelację przed niemieckim sądem, którą zamierza złożyć 25 sierpnia tego roku. W odwecie za nagonkę na narodowego giganta technologicznego grupa 27 tys. Koreańczyków pozwała dziś Apple'a za naruszenie ich prywatności poprzez zbieranie danych lokalizacyjnych o użytkownikach iPhone'ów. Chodzi o informację, którą Apple upublicznił w kwietniu tego roku, dotyczącą przechowywania przez jego smartfony informacji o położeniu pobliskich stacji bazowych operatorów komórkowych i punktów Wi-Fi. Takie dane mogą zostać przez firmę wykorzystane do stworzenia mapy pokazującej schemat przemieszczania się użytkowników iPhone'ów. Koncern z Cupertino ujawnił też wykrycie wirusa zmuszającego telefon do wysyłania do centrum technicznego firmy danych o położeniu, mimo że użytkownik nie korzystał z programów lokalizacyjnych.