Według Krajowej Federacji Handlowców Detalicznych (NRF) w ten weekend na zakupy mogły wyruszyć 152 miliony Amerykanów - a więc niemal połowa populacji USA. Może być ich jednak jeszcze więcej: w zeszłym roku NRF spodziewało się bowiem 138 mln klientów, a przy kasach zjawiło się ich 212 mln. Dodatkowo 74 mln Amerykanów jest zdeterminowanych, żeby właśnie dzisiaj kupić prezenty, a 77 mln chce czekać na różnego typu okazje i promocje.
– Mimo to wielu detalistów do godzin nocnych nie będzie narzekało na brak klientów – mówi Matthew Shay, prezes organizacji handlowców National Retail Federation, która przeprowadziła badanie. Wynika z niego także, że obok uważnego przyglądania się reklamom specjalnych ofert, przygotowanych na ten dzień coraz więcej osób sprawdza je także w Internecie. 17,3 proc. sprawdza profile firm na Facebooku, a 11,3 oferty serwisów zakupów grupowych jak Groupon czy LivingSocial.
Z raportu wynika także, że 84,2 proc. firm handlowych przesyła klientom oferty specjalne e-mailem – rok temu deklarowało to 80 proc. Z kolei 73,7 proc. (rok temu 57,1 proc.) zapowiada wykorzystanie potencjału reklamowego serwisu Facebook.
Czarny Piątek - od pół wieku stanowiący symboliczny początek sezonu zakupów przed świętami Bożego Narodzenia - tradycyjnie przypadał na dzień po Święcie Dziękczynienia. W tym roku wiele największych sieci handlowych otworzyło jednak swoje podwoje już w czwartek wieczorem. Niektórym stojącym w gigantycznych kolejkach łowcom okazji indyka i słodkie ziemniaki krewni dowozili więc pod sklep. - Chcemy kupić 42-calowy telewizor Sharpa za 200 dolarów i laptopa Toshiby za 350 dolarów. Normalnie musielibyśmy wydać dwa razy więcej - opowiadali „Rz" Michelle i Aaron Vrabel, młode małżeństwo, które na kilkanaście godzin zostawiło dzieci pod opieką dziadków. - Przy takim stanie gospodarki, musisz liczyć każdego centa - podkreślała zaś Debbie Buchanan, która na liście zakupów miała między innymi garnki i poduszki.
Niektórzy łowcy okazji nie grali jednak fair. Według AP klientka sklepu Wal-Mart w Los Angeles użyła gazu pieprzowego, aby odstraszyć innych od sprzętu elektronicznego. Dwadzieścia osób zostało lekko rannych. W 2008 roku było jeszcze gorzej - w Nowym Jorku zginął wówczas stratowany przez klientów pracownik Wal-Martu. Niektóre sieci zaczęły więc ograniczać liczbę osób, które podczas otwarcia wpuszczają do środka. Coraz więcej klientów zamiast przepychanek wybiera zaś zakupy w Internecie.