Lato tego roku (podobnie jak pierwsze dwa kwartały) nie obfituje w kinowe hity. Sprzyja jak zwykle festiwalom, kinowym seansom pod chmurką oraz inicjatywom samorządów, które we współpracy z lokalnymi małym kinami zapewniają tanią rozrywkę odpoczywającym mieszkańcom i turystom. To oznacza, że multipleksom wyrasta w tym okresie większa konkurencja. Ale nawet gdy lato się skończy, kinowym gigantom wcale nie musi być łatwiej.
Główny Urząd Statystyczny dopiero pod koniec lipca opublikuje dane o instytucjach kultury i sztuki, w których podsumuje stan branży kinowej w Polsce w 2011 roku. Okaże się wówczas, czy podobnie jak w poprzednich latach ubyło małych kin oraz jaka część widowni je odwiedzała. W 2010 r. ich udział w rynku, według GUS, wynosił 12,3 proc. Według szacunków „Rz" w ubiegłym roku umocniły swoją pozycję, wyrywając niewielki fragment rynku multipleksom. Jaki dokładnie – dopiero się okaże. Wiadomo jednak, że, licząc razem z tzw. minipleksami, udział konkurencji Cinema City, Multikina czy Heliosa w ubiegłym roku po raz pierwszy od lat wzrósł. Na podstawie danych multipleksów oraz Boxoffice.pl można szacować, że wyniósł on 16 proc. wobec 15,7 proc. w 2010 r.
Powód, dla którego małe kina odzyskują siły, to trwająca cyfryzacja tej branży, współfinansowana przez Polski Instytut Sztuki Filmowej.
Rywal czuje Kryterium
– Jesteśmy w daleko lepszej kondycji niż przed rokiem i odczuwamy wyraźny wzrost frekwencji – mówi „Rz" Paulina Zgrzebnicka z koszalińskiego kina Kryterium, jednego z wielu, które otrzymało wsparcie PISF. Z jej szacunków wynika, że przez pierwsze pięć miesięcy 2012 r. kino sprzedało o 16 proc. biletów więcej niż rok temu, czyli 17,5 tys. Czerwca nie liczy, bo ze względu na Euro 2012 był to dla kin okres martwy.
W jaki sposób cyfryzacja kina wpłynęła na wyniki Kryterium? – Pozwoliła starać się o niedostępne wcześniej premiery, w związku z czym wzbogaciła ofertę repertuarową – a tym samym pociągnęła za sobą wzrost liczby widzów – mówi menedżerka.