Pod lodami skrywającymi Grenlandię znajdują się liczne bogactwa naturalne: żelazo, miedź, nikiel, cynk, metale ziem rzadkich i rubiny. A pod dnem morskim ropa i gaz. Firmy z różnych krajów zainwestowały już na wyspie ponad 1,7 mld dolarów w różne projekty wydobywcze.
Lokalne władze uważają, że "podziemne skarby" to szansa dla wyspy i jej mieszkańców – pieniądze, rozwój i nowe miejsca pracy.
Brytyjczycy poszukują żelaza, szkocka firma chce wydobywać ropę, a australijska poszukuje metali ziem rzadkich. Kanadyjczycy poszukują rubinów, ale najwięcej jest chińskich firm i to nie tylko wydobywczych. Wyspą interesują się także Chińskie banki, firmy handlowe, budowlane, a także chiński rząd. Zdaniem lokalnych mediów zagraniczne firmy będą potrzebowały wysoko wykwalifikowanych pracowników, których nie mogą znaleźć na miejscu.
Władze Grenlandii liczą się, więc z napływem zagranicznych specjalistów i robotników, głownie z Państwa Środka. Chińskimi robotnikami zainteresowani są także Brytyjczycy. Brytyjska London Mining oraz australijska Ironbark Zinc już zapowiedziały, że zamierzają zatrudnić sporą grupę chińskich pracowników. Władze wyspy obiecały dostosować prawo do nowej sytuacji.
Silna obecność chińskiego biznesu na Grenlandii budzi jednak zaniepokojenie w USA, które wciąż postrzega wyspę jako proamerykańską i nadal ma na niej jedną z ważniejszych baz wojskowych .