Ruch w górę cen biletów do Azji byłby uzasadniony, bo konieczność omijania wschodniej Ukrainy w przelotach z północnej i północno-wschodniej Europy „dorzuca" do każdego biletu 66 dol. przy przelocie w jedną stronę. Zamknięta jest przestrzeń nie tylko nad samym regionem donieckim, ale i nad Krymem, ukraińską częścią Morza Czarnego oraz Morzem Azowskim.
Wydłużenie trasy lotu samolotu zmierzającego z Europy do Azji wynosi w tej chwili do 45 minut. W przypadku maszyny takiej jak zestrzelony nad Ukrainą boeing 777 koszt godzinnego lotu wynosi 25 tys. dol. Czyli 45-minutowe wydłużenie lotu to wydatek 18,75 tys. dol. (przy tym ten typ maszyny jest, poza dreamlinerem, uznawany za najbardziej oszczędny na rynku wśród maszyn dalekiego zasięgu). Nie chodzi przy tym jedynie o koszty paliwa, ale i personelu, konserwacji maszyny oraz obsługi naziemnej, bo rotacja maszyny jest wtedy skrócona.
Wczoraj można było kupić w Lufthansie bilety w klasie ekonomicznej na przelot z Warszawy do Bangkoku za ok. 3 tys. zł. Podobne ceny oferowały Emirates i Qatar Airways, które już wcześniej nad wschodnią Ukrainą nie latały, ale skrzętnie omijały też np. terytorium Syrii, choć nie Iraku.
Linie jednak wyraźnie mają nadzieję, że konflikt zostanie w ciągu najbliższych kilku tygodni zażegnany. Ceny przelotów do Azji Południowo-Wschodniej, po jakich są one sprzedawane w promocjach na podróże od końca sierpnia do Bożego Narodzenia, są bardzo atrakcyjne. Za powrotny bilet zapłacimy plus/minus 2 tys. zł.
Drogi powietrzne nad wschodnią Ukrainą są jednymi z najchętniej używanych przez linie latające z Europy do Azji, oraz z południa na północ Europy. W ciągu trzech dni poprzedzających zestrzelenie MH17 nad wschodnią Ukrainą przeleciało – jak wynika z informacji Flightradar24 – 820 samolotów.