Po tragedii MH17: bilety nie drożeją

Zażarta konkurencja na rynku przewozów lotniczych między Europą a Azją Południowo-Wschodnią nie pozwala liniom na podniesienie cen za przeloty.

Publikacja: 25.07.2014 01:01

Drogi powietrzne nad wschodnią Ukrainą są jednymi z najchętniej używanych przez linie latające z Eur

Drogi powietrzne nad wschodnią Ukrainą są jednymi z najchętniej używanych przez linie latające z Europy do Azji, oraz z południa na północ Europy.

Foto: Bloomberg

Ruch w górę cen biletów do Azji byłby uzasadniony, bo konieczność omijania wschodniej Ukrainy w przelotach z północnej i północno-wschodniej Europy „dorzuca" do każdego biletu 66 dol. przy przelocie w jedną stronę. Zamknięta jest przestrzeń nie tylko nad samym regionem donieckim, ale i nad Krymem, ukraińską częścią Morza Czarnego oraz Morzem Azowskim.

Wydłużenie trasy lotu samolotu zmierzającego z Europy do Azji wynosi w tej chwili do 45 minut. W przypadku maszyny takiej jak zestrzelony nad Ukrainą boeing 777 koszt godzinnego lotu wynosi 25 tys. dol. Czyli 45-minutowe wydłużenie lotu to wydatek 18,75 tys. dol. (przy tym ten typ maszyny jest, poza dreamlinerem, uznawany za najbardziej oszczędny na rynku wśród maszyn dalekiego zasięgu). Nie chodzi przy tym jedynie o koszty paliwa, ale i personelu, konserwacji maszyny oraz obsługi naziemnej, bo rotacja maszyny jest wtedy skrócona.

Wczoraj można było kupić w Lufthansie bilety w klasie ekonomicznej na przelot z Warszawy do Bangkoku za ok. 3 tys. zł. Podobne ceny oferowały Emirates i Qatar Airways, które już wcześniej nad wschodnią Ukrainą nie latały, ale skrzętnie omijały też np. terytorium Syrii, choć nie Iraku.

Linie jednak wyraźnie mają nadzieję, że konflikt zostanie w ciągu najbliższych kilku tygodni zażegnany. Ceny przelotów do Azji Południowo-Wschodniej, po jakich są one sprzedawane w promocjach na podróże od końca sierpnia do Bożego Narodzenia, są bardzo atrakcyjne. Za powrotny bilet zapłacimy plus/minus 2 tys. zł.

Drogi powietrzne nad wschodnią Ukrainą są jednymi z najchętniej używanych przez linie latające z Europy do Azji, oraz z południa na północ Europy. W ciągu trzech dni poprzedzających zestrzelenie MH17 nad wschodnią Ukrainą przeleciało – jak wynika z informacji Flightradar24 – 820 samolotów.

W ten tragiczny czwartek 17 lipca dosłownie kilkanaście minut wcześniej leciały tamtędy także maszyny Air India, Etihadu i Singapore Airlines.

Wprawdzie wszyscy trzej przewoźnicy początkowo zaprzeczali, jakoby korzystali z tej trasy, ale jednak aplikacja FlifhtRadar jest bezwzględna i pozwala zidentyfikować każdy samolot, określić do kogo należy, z jaką leci prędkością i jaką ma przewidzianą godzinę lądowania. Dlatego np. można było zidentyfikować również samolot australijskiego Qantasu, który poleciał wtedy aż 800 km na południe od feralnego korytarza powietrznego.

Teraz już Eurocontrol informuje o wstrzymaniu wszystkich akceptacji dla planów lotów, które miałyby się odbyć korytarzem wschodnioukraińskim.

– Problem zamknięcia przestrzeni powietrznej to oczywiście dodatkowe koszty ponoszone przez linie lotnicze –  mówi Krzysztof Moczulski, analityk rynku lotniczego. – Wynikają one z dłuższych niż zwykle czasów przelotu, czyli większego zużycia paliwa czy konieczności zmian rezerwacji dla pasażerów tranzytowych, którzy z powodu opóźnień nie zdążają na kolejne loty.

– Jednak same czasy przelotów dłuższe o 30–45 min nie są tak wielkim problemem, jak ograniczona pojemność przestrzeni powietrznej nad Europą. Teraz, po zamknięciu korytarzy nad wschodnią Ukrainą, wszystkie trasy na południe od niej, czyli nad Turcją i Morzem Czarnym, są dość mocno obciążone i może się zdarzać, że samoloty będą opóźnione właśnie ze względu na konieczność oczekiwania na wolne „okienko" do przelotu – dodaje Moczulski.

Sama Ukraina natomiast dotkliwie odczuwa już skutki zamknięcia swojej przestrzeni powietrznej poprzez brak opłat nawigacyjnych, które w przypadku krajów z dużym ruchem tranzytowym są poważną pozycją w budżetach ich agencji żeglug powietrznych.

Z powodu zamknięcia przestrzeni nad Ukrainą wzrosła też liczba przelotów nad Polską. Według informacji przekazanych „Rz" przez Pawła Palucha, rzecznika Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, największe zagęszczenie samolotów utrzymywało się nad naszym krajem w ostatni weekend, a wzrost wyniósł 5–7 proc. I nadal utrzymuje się na poziomie 5 proc.

Dodajmy, że nasz  LOT przestał latać nad wschodnią Ukrainą już wiosną. – Od dłuższego czasu omijamy region wschodniej Ukrainy. Nasze ukraińskie kierunki: Kijów, Odessa i Lwów są daleko od wschodu kraju, gdzie trwają walki – zapewnia Barbara Pijanowska-Kuras, rzeczniczka linii.

Nie ma też żadnego połączenia, które LOT realizowałby w pobliżu niebezpiecznej strefy. Trasa do Pekinu przebiega na północ od Moskwy, czyli ponad 1000 kilometrów od zagrożonej strefy we wschodniej Ukrainie.

– Trasa do Tbilisi omija ten teren od strony południowej i prowadzi nad północną Turcją. Tragiczny wypadek we wschodniej Ukrainie w żaden sposób nie wpływa na operacje realizowane przez LOT – dodaje rzeczniczka przewoźnika.

Natomiast każdy pasażer, który kupił bilet polskiej linii na trasie z i do Odessy, Lwowa i Kijowa na podróż mającą odbyć się w terminie od 17 lipca do 15 sierpnia, może bezpłatnie zmienić rezerwację i wybrać inny, późniejszy termin w okresie najbliższych 12 miesięcy.

Ta możliwość dotyczy biletów zakupionych przed 17 lipca.

Ron? Bartsch, analityk AvLaw International

Tak naprawdę to od linii zależy, jaką trasę przelotu wybierze?i ile na tym straci lub oszczędzi. Najlepiej byłoby jednak, gdyby?to taka organizacja jak Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) dawała liniom wskazówki dotyczące najbezpieczniejszej drogi przelotu oraz informowała?o zagrożeniach związanych?z przelotem nad regionami, ?gdzie istnieje niebezpieczeństwo. Podczas wybuchu wulkanów np. w Chile przewoźnicy australijscy zdecydowali się zostawić maszyny na ziemi, mimo że władze lotnicze uznały, że jest bezpiecznie. Odwrotna sytuacja była podczas wybuchu wulkanu islandzkiego, kiedy to władze zakazały lotów, a linie uważały, że pozostawienie samolotów na ziemi w kilku regionach było bezpodstawne?i naraziło je na straty.

IATA nie zmienia prognoz

Oczekiwania linii lotniczych dotyczące tegorocznych wyników finansowych ?są pozytywne – wynika?z ankiety przeprowadzonej przez Międzynarodowe Stowarzyszenie Przewoźników Powietrznych (IATA) wśród wiceprezesów przewoźników ds. finansowych.

Wyniki finansowe na razie są porównywalne z zeszłorocznymi, ale druga połowa roku zapowiada się znacząco lepiej. Wprawdzie I półrocze, a zwłaszcza II kwartał, przyniosło niewielki spadek zyskowności, ale kolejne miesiące mają być znacznie lepsze. Przy tym lepsze prognozy dotyczą zarówno przewozów pasażerskich, jak i cargo, co jest dowodem na postępujące ożywienie w gospodarce światowej.

Przewoźnicy liczą na znaczący wzrost popytu na podróże lotnicze nie tylko do końca 2014 r., ale w ciągu całych kolejnych 12 miesięcy. Oczekują także stabilnych cen paliw, przy tegorocznej średniej dla ropy Brent ok. 107 dol. Jest mało prawdopodobne, aby ropa jeszcze miała zdrożeć, ponieważ w obecnej cenie zawarte jest również ryzyko polityczne związane z konfliktami na Ukrainie oraz w Iraku i Libii. Wydatki na paliwa stanowią dzisiaj ok. 30 proc. wszystkich wydatków linii lotniczych. Także inne koszty mają być stabilne, nie widać zapowiedzi konfliktów pracowniczych, które obniżyły zyski w II kwartale, zwłaszcza liniom europejskim.

Przedstawiciele przewoźników nie ukrywają jednak, że tak korzystne prognozy są możliwe dzięki ograniczeniu oferowania oraz zwiększaniu go jedynie wówczas, gdy jest to uzasadnione. W ten sposób linie unikają wojny cenowej. Nie oczekuje się również wzrostu zatrudnienia, przewoźnicy stawiają raczej na zwiększenie wydajności.

Ruch w górę cen biletów do Azji byłby uzasadniony, bo konieczność omijania wschodniej Ukrainy w przelotach z północnej i północno-wschodniej Europy „dorzuca" do każdego biletu 66 dol. przy przelocie w jedną stronę. Zamknięta jest przestrzeń nie tylko nad samym regionem donieckim, ale i nad Krymem, ukraińską częścią Morza Czarnego oraz Morzem Azowskim.

Wydłużenie trasy lotu samolotu zmierzającego z Europy do Azji wynosi w tej chwili do 45 minut. W przypadku maszyny takiej jak zestrzelony nad Ukrainą boeing 777 koszt godzinnego lotu wynosi 25 tys. dol. Czyli 45-minutowe wydłużenie lotu to wydatek 18,75 tys. dol. (przy tym ten typ maszyny jest, poza dreamlinerem, uznawany za najbardziej oszczędny na rynku wśród maszyn dalekiego zasięgu). Nie chodzi przy tym jedynie o koszty paliwa, ale i personelu, konserwacji maszyny oraz obsługi naziemnej, bo rotacja maszyny jest wtedy skrócona.

Pozostało 88% artykułu
Biznes
„Rzeczpospolita” o perspektywach dla Polski i świata w 2025 roku
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Podcast „Twój Biznes”: Czy Polacy przestają przejmować się klimatem?
Biznes
Zygmunt Solorz wydał oświadczenie. Zgaduje, dlaczego jego dzieci mogą być nerwowe
Biznes
Znamy najlepszych marketerów 2024! Lista laureatów konkursu Dyrektor Marketingu Roku 2024!
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Biznes
Złote Spinacze 2024 rozdane! Kto dostał nagrody?