Rz: Pani rodzice byli prawnikami. Czy to dzięki nim została pani radcą prawnym?
Maria D. Tomułowicz:
W moim domu ciągle mówiono o prawie, to fakt. Potem razem z bratem uważaliśmy za oczywiste, że jedyne studia, jakie powinniśmy skończyć, to prawnicze. To była jednak nasza suwerenna decyzja, rodzice niczego nie narzucali. Z czasem zostałam sędzią w wydziale karnym, a kiedy założyłam rodzinę, postanowiłam zająć się pracą radcy prawnego, by mieć więcej czasu dla bliskich.
Pani matka udzielała porad, a potem pani. Czy to zbieg okoliczności?
Moja mama tuż po II wojnie światowej prowadziła w Olsztynie pierwszą kancelarię adwokacką. Była też działaczką Ligi Kobiet. Zmarła w 1957 r., miałam 21 lat. Przyszły wtedy do mnie dwie starsze panie z Ligi Kobiet i powiedziały, że teraz ty, Danusiu, będziesz udzielała porad. I tak to się zaczęło. Liga Kobiet jako organizacja społeczna miała też prawo występowania przed sądami, a więc nie tylko udzielałam porad, ale w sprawach rodzinnych występowałam w sądzie. Byłam przewodniczącą prawno-społecznej komisji pomocy rodzinie w Lidze Kobiet, a potem zarządu miejskiego, zarządu wojewódzkiego Ligi. I tak było przez długie lata. Potem przeprowadziłam się i pewnego dnia ksiądz proboszcz spytał, czy jego parafianka nie zechciałaby udzielać porad. Zgodziłam się i raz w tygodniu przez dwie godziny udzielałam porad w mojej parafii.