Europejski nadzór finansowy ma nas w przyszłości uchronić przed kryzysami takimi jak obecny, twierdzą przedstawiciele Komisji Europejskiej. Bruksela proponuje, żeby zaczął działać już w 2010 roku.
- Teraz albo nigdy – apelował wczoraj Jose Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej. Bruksela przedstawiła projekt reformy nadzoru finansowego w UE i stworzenia ponadnarodowych instytucji, które będą śledzić działania instytucji finansowych i interweniować, gdy zaobserwują poważne ryzyko. Ma powstać cały system nadzoru finansowego składający się z kilku instytucji.
Na poziomie makro ryzyko na rynkach finansowych będzie śledziła Europejska Rada Oceny Ryzyka Systemowego, w której zasiądą prezesi 27 banków centralnych krajów unijnych, szefowie krajowych nadzorów finansowych, trzech nowych unijnych instytucji nadzorczych oraz przedstawiciel Komisji Europejskiej. Szefem byłby prezes Europejskiego Banku Centralnego.
W razie zaobserwowania ryzyka Rada wydawałaby zalecenia państwom członkowskim za pośrednictwem unijnej rady ministrów finansów lub KE. Nie byłyby one wiążące, ale tworzyłyby presję na konkretny rząd. Poniżej powstaje struktura nadzorów na poziomie mikro. Działania ponadgranicznych banków, instytucji finansowych czy funduszy inwestycyjnych śledziłyby trzy europejskie instytucje. Powstaną na bazie już istniejących komitetów nadzorczych niższego szczebla, które mają swoje siedziby odpowiednio w Londynie, Frankfurcie i Paryżu. W ich skład wchodziliby szefowie krajowych nadzorów, a na czele stałyby osoby niezależne.
Powstanie jeszcze komitet sterujący, który koordynowałby działalność tych trzech instytucji. Miałyby się one zajmować wymianą informacji, współpracą nadzorów krajowych, a w krytycznych sytuacjach również arbitrażem. Jeśli zachodziłby konflikt między dwoma krajami działania danego banku, to spór między krajowymi nadzorami byłby właśnie rozstrzygany przez instytucje europejskie. To znacznie dalej niż chciał zespół znanego finansisty Jacques'a de Larosiere'a, który stworzył rekomendację dla KE.