Wicepremier Waldemar Pawlak po raz kolejny zamierza przewalczyć w parlamencie projekt ograniczenia dla banków możliwości zarabiania na spreadach, czyli różnicach pomiędzy ceną kupna a sprzedaży walut.
Niestety nie może spodziewać się pomocy ze strony Platformy Obywatelskiej. - Co możemy zrobić na kilka miesięcy przed wyborami? - rozkłada ręce szef sejmowej komisji finansów Paweł Arndt (PO). - Gdybyśmy dziś mieli zacząć zmieniać ustawę, to obawiam się, że do wyborów byśmy się nie wyrobili.
Dodaje, że współczuje ludziom, którzy wzięli kredyty we franku szwajcarskim w momencie, gdy jego cena nie przekraczała 3 zł. Dziś kurs szwajcarskiej waluty doszedł już do 3,32 zł, ale w niektórych bankach kredytobiorcy muszą już spłacać kredyt po kursie przekraczającm 3,4 zł.
Właśnie ten skok notowań skłonił Pawlaka do powtórnego wystąpienia. - Zróbmy coś ze spreadami walutowymi - zaapelował do polityków. Nie zraziło go nawet to, że już wcześniej Sejm projekt w tej sprawie odrzucił, po tym, jak skrytykowali go ministrowie w trakcie konsultacji międzyresortowych. Dziś senatorowie PSL składają ponownie projekt.
Sprawa jest ważna dla kilkuset tysięcy polskich rodzin, które spłacają kredyty hipoteczne we frankach. Wysokie kursy walut narzucane przez banki - dziś różnica pomiędzy kursem sprzedaży, a kursem według którego kredytobiorcy spłacać muszą kredyt sięga nawet 10 groszy za franka - powoduje to, że ludzie muszą oddać bankom ekstra prawie miliard złotych rocznie!