Produkcja w polskim przemyśle przetwórczym zmalała w kwietniu 12. miesiąc z rzędu i to najbardziej od grudnia. Towarzyszył temu pierwszy od sierpnia 2020 r. spadek cen produkcji sprzedanej. W całym sektorze przedsiębiorstw narasta problem nadmiernych zapasów. W warunkach malejącej sprzedaży skłania to firmy do wstrzymania podwyżek cen. Taki obraz sytuacji w polskiej gospodarce na początku II kwartału maluje PMI, wskaźnik koniunktury w przemyśle przetwórczym bazujący na ankiecie wśród menedżerów logistyki około 250 przedsiębiorstw, oraz tzw. Szybki Monitoring NBP.
PMI zmalał w kwietniu do 46,6 pkt z 48,3 pkt w marcu. To jest druga zniżka tego wskaźnika z rzędu po serii czterech zwyżek. Każdy wynik poniżej 50 pkt oznacza teoretycznie, że koniunktura w przemyśle przetwórczym pogarsza się w ujęciu miesiąc do miesiąca. Dystans od tej granicy to miara tempa tego pogorszenia. W tym świetle w kwietniu recesja w przemyśle, która trwa już od niemal roku, wyraźnie się pogłębiła w stosunku do marca. To o tyle niepokojące, że ostatnio na recesję w przemyśle wskazują też tzw. twarde dane dotyczące produkcji sprzedanej przemysłu. W marcu była ona realnie (w cenach stałych) o około 1,5 proc. mniejsza niż w grudniu (po oczyszczeniu z wpływu czynników sezonowych).
PMI obliczany jest na podstawie odpowiedzi menedżerów firm na pytania dotyczące zmian (w stosunku do poprzedniego miesiąca) produkcji, wartości zamówień, zatrudnienia, czasu dostaw i zapasów. Z najnowszej ankiety wynika, że w kwietniu już 14. miesiąc z rzędu więcej firm zgłosiło spadek wolumenu zamówień niż jego wzrost. Osłabienie popytu wymusiło ponowne ograniczenie produkcji oraz zatrudnienia. To ostatnie maleje już od czerwca.
Do spadku popytu doszło, mimo że firmy przemysłowe pierwszy raz od sierpnia 2020 r. zgłosiły obniżki cen swoich wyrobów. Mogły sobie na to pozwolić, ponieważ pierwszy raz od 2016 r. zmalały ich koszty. To efekt poprawy dostępności wielu komponentów i materiałów oraz konkurencji wśród dostawców.