Wartość rezerw Narodowego Banku Polskiego wyniosła na koniec 2011 r. aż 334 mld zł. To o 57 mld zł więcej niż na koniec 2010 r. Tak duży przyrost to jednak przede wszystkim efekt osłabienia złotego. Gdyby euro na koniec roku kosztowało nie 4,4 zł, lecz 3,96 zł jak na koniec 2010 r., nasze rezerwy wyniosłyby ok. 300 mld zł. W sumie więc osłabienie złotego przyniosło nam efekt wzrostu rezerw o ok. 34 mld zł. Ale to w żaden sposób nie stanowi zysku NBP. Jak podkreśla Andrzej Bratkowski, członek RPP, na zysk NBP nie wpływają niezrealizowane różnice kursowe. Bank zarabia przede wszystkim na zarządzaniu rezerwami.
W 2011 r. ten zarobek wyniósł rekordowe 8,6 mld zł (w 2010 r. 6,5 mld zł). Dopóki nie poznamy sprawozdania z działalności NBP za ubiegły rok, a stanie się to dopiero w maju, nie będziemy dokładnie wiedzieli, na jakich operacjach finansowych dochody były największe. Ekonomiści szacują jednak, że sporo zysku przyniosły zagraniczne papiery wartościowe, jakie NBP posiada w swoim portfelu (np. niemieckie, amerykańskie czy austriackie). Przy założeniu, że ich wartość wynosi 70 mld euro, a oprocentowanie – 2 proc., przychód z odsetek wyniósłby nawet 1,5 mld zł. Po przeliczeniu na złote przy kursie 4 zł za euro daje to ok. 6 mld zł przychodu, zaś przy kursie 4,4 zł za euro – 6,6 mld zł. Według Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Kredyt Banku, mimo tych imponujących kwot NBP niewiele zarobił na odsetkach od zagranicznych obligacji. Nasz bank centralny inwestuje bowiem tylko w bezpieczne papiery, a ich rentowność (czyli oprocentowanie) gwałtownie w ubiegłym roku spadała. Przykładowo, rentowność 10-letnich obligacji amerykańskich spadła prawie o połowę. Oznacza to, że NBP miał przychody z odsetek, ale zyski z tych operacji nie były najważniejsze. Więcej mógł zarobić na wycenie tych papierów, które mocno rosły.
Kolejną pozycją składającą się na zysk NBP są pozytywne efekty interwencji na rynku walutowym. Pod koniec ubiegłego roku NBP robił to kilkakrotnie. Wymienił wówczas ok. 1 mld euro. Zakładając, że kupił walutę, kiedy euro kosztowało ok. 3,5 zł, zysk z tych interwencji oszacować można na ok. 1 mld zł. Taka analiza pokazuje, że w sumie na wartość wyniku NBP w 2011 r. wpływ miały trzy główne czynniki – spadki rentowności i wzrost wycen, osłabienie kursu złotego i interwencje na rynku. Ekonomiści są zgodni, że wpływ słabszego złotego, choć zauważalny, nie był jednak dominujący. Nawet gdyby złoty trzymał się na takim poziomie jak w 2010 r., zysk NBP i tak wyniósłby kilka miliardów złotych.