Przegranymi są także były premier Polski, Jan Krzysztof Bielecki i serbski wicepremier Bozidar Djelic, a także Francuz Phillippe Fontaine de la Cruz.
Chakrabati jest pracownikiem brytyjskiej administracji,urzędnikiem w Ministerstwie Sprawiedliwości. Ale jak podkreśla się w jego CV ma doświadczenie również z Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego.
Jego wygrana jednak oznacza coś więcej. Dotychczas to głównie Francuzi decydowali o tym,kto będzie kierował bankiem dla rozwijającej się Europy, oraz najprawdopodobniej także krajów Afryki Północnej. Francuzi mieli już dwóch bardzo dobrych prezesów - Jacguesa de Larosiere i Jeana Lemierre, oraz kontrowersyjnego Jacquessa Attali, który wsławił się tym,że w czasie swej krótkiej kadencji więcej pieniędzy wydawał na działalność banku i luksusowe podróże, niż na wsparcie krajów, którym EBOR miał służyć. Dwóch prezesów mieli Niemcy - Horsta Koehler, a który po również skróconej kadencji został dyrektorem generalnym MFW, a potem prezydentem Niemiec oraz właśnie Thomas Mirow.
Od początku założenia banku w 1991 roku (premierem Polski był wówczas Jan Krzysztof Bielecki) jednak panowała niepisana umowa, że skoro siedziba EBOR jest w Londynie, to Brytyjczyk nie może być prezesem.Rządowi Davida Camerona udało się tę regułę złamać. Już po ogłoszeniu zwycięstwa Chakrabati, brytyjski minister finansów, George Osborne przyznał,że udało się to dzięki bardzo poważnemu podejściu do kampanii wyborczej oraz silnej dyplomacji.
Na kilka godzin przed głosowaniem Osborne wykorzystał swoje przemówienie do przekonania udziałowców, którzy dotychczas jeszcze nie zaakceptowali zaangażowania EBOR w pomoc dla Afryki Północnej. Jak dotychczas tylko 27 krajów- udziałowców EBOR z 67 opowiedziało się za wsparciem dla krajów w których doszło do rewolucji w 2011 roku. Aby program mógł ruszyć z miejsca potrzeba jest 44 głosów.