Pracę w City straciło tysiące bankowców, zaś ci, którzy uratowali posady dostają mniejsze premie.
– Jesteśmy zaniepokojeni, wciąż się martwimy – przyznaje Pierre Smit, zarządzający 1 Lombard Street, jedną z lepszych restauracji w City. Podkreśla, że biznes restauracyjny jest bardzo wrażliwy na negatywne zjawiska w londyńskim centrum finansowym. Zwraca uwagę na dramatyczny spadek wydatków na jednego pracownika.
Europejskie banki przyspieszyły redukcję zatrudnienia, gdyż muszą poprawić współczynniki adekwatności kapitałowej. Znaczna część tych cięć przypada na biznes globalny, a to oznacza duży cios dla City, gdyż tam koncentruje się tego rodzaju aktywność. W tamtejszych instytucjach finansowych pracuje ok. 320 tys. osób.
W minionym tygodniu czołowy bank brytyjski Barclays ogłosił, że w tym roku zmniejszy zatrudnienie o 3700 etatów. Royal Bank of Scotland ograniczy liczbę etatów o 3500, holenderska grupa finansowa ING o 7500, zaś szwajcarski gigant UBS od 2007 roku odchudził się o 13 500 miejsc pracy. Na całym świecie z branży finansowej wyparowało 160 tys. etatów.
Smit powiada, że takie restauracje jak jego, usytuowana naprzeciwko Banku Anglii, oferująca trzydaniowe posiłki w cenie 65 funtów (100 dolarów), muszą zakasać rękawy by nie stracić więcej klientów.