Szalony pieniądz ucieka z Londynu

Kłopoty jakie mają firmy finansowe z londyńskiego centrum City odczuwają liczne biznesy uzależnione od koniunktury w tej branży – bary, restauracje, agencje nieruchomości i nawet kluby striptizem

Publikacja: 17.02.2013 11:18

Pracę w City straciło tysiące bankowców, zaś ci, którzy uratowali posady dostają mniejsze premie.

– Jesteśmy zaniepokojeni, wciąż się martwimy – przyznaje Pierre Smit, zarządzający 1 Lombard Street, jedną z lepszych restauracji w City. Podkreśla, że biznes restauracyjny jest bardzo wrażliwy na negatywne zjawiska w londyńskim centrum finansowym. Zwraca uwagę na dramatyczny spadek wydatków na jednego pracownika.

Europejskie banki przyspieszyły redukcję zatrudnienia, gdyż muszą poprawić współczynniki adekwatności kapitałowej. Znaczna część tych cięć przypada na biznes globalny, a to oznacza duży cios dla City, gdyż tam koncentruje się tego rodzaju aktywność. W tamtejszych instytucjach finansowych pracuje ok. 320 tys. osób.

W minionym tygodniu czołowy bank brytyjski Barclays ogłosił, że w tym roku zmniejszy zatrudnienie o 3700 etatów. Royal Bank of Scotland ograniczy liczbę etatów o 3500, holenderska grupa finansowa ING o 7500, zaś szwajcarski gigant UBS od 2007 roku odchudził się o 13 500 miejsc pracy. Na całym świecie z branży finansowej wyparowało 160 tys. etatów.

Smit powiada, że takie restauracje jak jego, usytuowana naprzeciwko Banku Anglii, oferująca trzydaniowe posiłki w cenie 65 funtów (100 dolarów), muszą zakasać rękawy by nie stracić więcej klientów.

Na kłopoty skarżą się też kluby ze striptizem. Odwiedza je coraz mniej klientów, a ci, którzy przychodzą wydają mniej pieniędzy.

Bankowcy inwestycyjni znani byli z kosztownych, przeciągających się „roboczych" lunchów, świętowania premii oraz rozrywek firmowych. Stereotyp pracownika City, żyjącego na wysokich obrotach i obnoszącego się z gotówką, wzmocniły ostatnie skandale związane z manipulowaniem stopami procentowymi i ryzykownym transakcjami.

George Pell, menedżer w prywatnym Brompton Club w londyńskiej dzielnicy Kensington, zauważa zmiany jeśli chodzi o klientelę i jej oczekiwania.

– Szalony pieniądz odpływa z Londynu, fundusze hedgingowe przenoszą się do Genewy... Jest mniej imprez – powiedział CNBC dodając, że wśród klientów jego instytucji było też wielu pracowników funduszy private-equity. Teraz, jak podkreśla Pell, ludzie oczekują więcej za te same pieniądze. Chcą dobrego jedzenia, dobrej muzyki i lepszej obsługi – Czasy, kiedy można było sobie pozwolić na pewną nonszalancję minęły- wzdycha.

Banki
BNP Paribas zaliczył udany kwartał. Zyski były rekordowe
Banki
Wyniki PKO BP pozytywnie zaskoczyły rynek
Banki
W Banku Millennium więcej ugód niż pozwów. Kiedy koniec sagi frankowej?
Banki
Sprzedaż Santander Bank Polska da impuls do dużych przetasowań na rynku?
Banki
ING BSK i Citi Handlowy pokazały dobre wyniki