Niemcy bili głową w koreański mur, ale nawet gdy zegar wskazywał już 90. minutę, wydawało się, że w końcu swój cel osiągną. Dziewięć dodatkowych minut zamieniło się jednak w niemiecki koszmar, emocjonalny rollercoaster.
Dośrodkowanie z rzutu rożnego, Young-Gwon Kim trafia z bliska, ale sędzia liniowy podnosi chorągiewkę, studząc głowy Koreańczyków. Chwile niepewności. Interwencja VAR rozwiewa wątpliwości - spalonego nie było, piłkę pod nogi przeciwnika zagrywał Toni Kroos. 1:0 dla Korei. Niemcy rzucają wszystko na jedną szalę. Manuel Neuer wychodzi z bramki na połowę rywali, ale traci piłkę, a długie podanie do Heung-Min Sona kończy się trafieniem na 2:0. Niemcy na kolanach.
- Nie zasłużyliśmy na ponowną wygraną w mundialu, ale nie zasłużyliśmy też, by odpaść tak wcześnie - twierdzi Joachim Loew.
W środę zawiodła przede wszystkim skuteczność. 26 prób i ani jednego gola. Mats Hummels tylko się uśmiechnął, gdy w ostatnich sekundach po jego strzale głową piłka przeleciała minimalnie nad poprzeczką.- Trudno wytłumaczyć to, co się stało. Nie brakowało nam okazji, sam miałem dużo szans. Wiedzieliśmy, że żaden zespół nie rozłoży przed nami czerwonego dywanu. Wygląda na to, że nie byliśmy do tego turnieju odpowiednio przygotowani. Musimy usiąść i wspólnie się zastanowić nad tym, co poszło nie tak - przyznał obrońca Bayernu Monachium.
Niemcy mieli spróbować w Rosji dokonać niemożliwego i zostać pierwszą od ponad pół wieku i Brazylii Pelego drużyną, która obroni trofeum. Dopisali jednak niechlubny rozdział historii. W XXI wieku czterech z pięciu mistrzów świata nie wyszło z grupy. Udało się tylko Brazylijczykom, którzy w 2006 roku dotarli do ćwierćfinału.
Zespół Loewa podzielił los Francuzów (2002), Włochów (2010) i Hiszpanów (2014). Kiedy w grudniu losowano skład grup, nikt nie przypuszczał, że Meksyk, Szwecja i Korea sprawią Niemcom aż tak duże problemy, a mistrzowie świata po trzech meczach będą zamykać tabelę. Wówczas nic nie zapowiadało katastrofy.