Polscy i angielscy kierowcy będą mieć kłopot po brexicie
Zdążyć zmienić lek
Brak porozumień obejmujących przepływ produktów leczniczych spowoduje bowiem, że leki, dla których Wielka Brytania jest wytwórcą lub podmiotem odpowiedzialnym (tzw. marketing authorization holder, MAH), traktowane będą jak pochodzące z państw trzecich, a ponowne wprowadzenie ich do obrotu będzie wymagało pozwoleń na dopuszczenie do obrotu lub na import.
Według szacunków ministerialnych dotyczy to od 350 do 500 leków refundowanych przez NFZ. Resort analizuje, czy wśród nich nie znajdują się substancje, które nie mają odpowiedników generycznych. – W takim przypadku należałoby już teraz zastanowić się nad zmianą terapii lub ostrzec pacjentów, by w miarę możliwości zrobili zapas leków. Bo ponowna rejestracja takiej substancji w Urzędzie Rejestracji Produktów Leczniczych (URPL) może potrwać nawet kilka miesięcy – mówi Krzysztof Kopeć, prezes Polskiego Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego (PZPPF), były naczelnik wydziału refundacji i cen w Ministerstwie Zdrowia. Dodaje, że na twardy brexit trzeba przygotować się już dzisiaj, tym bardziej że do 29 marca zostało niewiele czasu. – Jeśli lekarze i pacjenci będą na te zakłócenia przygotowani, nie zagrozi to bezpieczeństwu terapii – mówi Krzysztof Kopeć.
Z naszych informacji wynika, że pacjenci nie są świadomi zagrożenia związanego z lekowym brexitem. – Szczerze mówiąc, nikt z lekarzy ani z przedstawicieli firm farmaceutycznych nas o tym nie ostrzegał. Gdybyśmy mieli świadomość, że za dwa miesiące może zabraknąć leku ratującego życie, podnieślibyśmy larum – przyznaje działacz jednej z fundacji onkologicznych.
Brak świadomości
Były prezes Polskiej Koalicji Pacjentów Onkologicznych Szymon Chrostowski przyznaje, że wielu pacjentów nie ma świadomości zagrożenia: – Środowisko ma nadzieję, że leki pozostaną w wolnym przepływie towarów i usług. Jeśli ma być inaczej, powinni zostać uprzedzeni – przyznaje Szymon Chrostowski.
Widmo twardego brexitu spędza sen z powiek importerom leków. – Część z nich już dziś zaczęła gromadzić brytyjskie leki na zapas. Dobrze wiedzą, że sprowadzanie produktów leczniczych z państw trzecich wymagać będzie mnóstwa pozwoleń, które w dodatku są kosztowne. W dodatku importer leków musi mieć zezwolenie podobne do zezwolenia dla wytwórcy leku, a więc dysponować odpowiednią infrastrukturą – mówi nam przedstawiciel jednej z firm.