Spółka, która wykonała system łączności dla administracji celnej, ponad siedem lat domagała się zapłaty za swoje usługi. Ministerstwo, które zleciło wykonanie systemu, potrąciło od wynagrodzenia karę umowną. Wartość umowy wynosiła 13 mln zł, ale firma otrzymała 1,7 mln mniej. Jak się okazało, zamawiający nie mógł obciążyć spółki karą. Sam był bowiem winny opóźnieniom.
Najpierw sąd pierwszej instancji w Warszawie uznał, że wprawdzie kara się należała, ale nie tak wysoka. Umowa została bowiem wykonana w całości, a pozwany nie skorzystał z przysługującego mu prawa odstąpienia od niej. Z akt sprawy nie wynika też, że Skarb Państwa wskutek opóźnienia doznał szkody. Kluczowe było dochowanie terminu - 28 kwietnia 2011 roku. Jego przekroczenie mogłoby zahamować wypłatę funduszy europejskich, z których finansowane było przedsięwzięcie. Jednak termin ten został dochowany.
Czytaj też: Zwłoka wierzyciela - uprawnienia dłużnika, gdy wierzyciel nie przyjmuje świadczenia
Po drugie, ministerstwo nie współpracowało nienagannie z firmą przy wykonaniu umowy, a taki obowiązek nakłada na niego art. 354 par 2 kodeksu cywilnego. Pozwany w wielu przypadkach swoimi zaniechaniami tamował wręcz prace.
Choć ministerstwo rozpoczęło negocjacje z wykonawcą już we wrześniu 2010 roku, departament informatyki, w którego gestii pozostawało fizyczne i technologiczne umożliwienie realizacji umowy, o projekcie dowiadywał się stopniowo na przełomie stycznia i lutego, czyli ponad miesiąc od podpisania kontraktu. Jeszcze później poinformowano izby celne, które także miały współpracować z wykonawcą.