W tego typu umowach oczywiście opisuje się sytuacje kryzysowe - kiedy dana strona może wypowiedzieć umowę i zakończyć współpracę i jaki będzie efekt takiej decyzji. Rzadko do takich sytuacji dochodzi ale ta sytuacja to przykład, że warto takie postanowienia mieć i jego dobrze wynegocjować.
Jeśli - jak twierdzi prezydent Opola - jednym z głównych obowiązków TVP - miało być zapewnienie występu Maryli Rodowicz, to wieść o tym, że nie pojawi się ona w Opolu stanowi sygnał, że TVP umowy - w tym zakresie - nie wykona. Czy Opole mogło w takiej sytuacji wypowiedzieć umowę?
Jest to prawdopodobne. Pytanie tylko, czy mogło to zrobić w trybie natychmiastowym, czy najpierw powinno wyznaczyć TVP termin na przywrócenie prawidłowego wykonywania umowy. Dodatkowo komplikuje sytuację samo oświadczenie pani Rodowicz, bo oficjalnie nie podaje ona jednoznacznego powodu swoje rezygnacji. Częściowo wskazuje na przyczyny „polityczne" ale i na „osobiste". To czy przyczyny polityczne mogą obciążać TVP jest kwestią do ustalenia. Jeśli chodzi o przyczyny „osobiste" to tu sprawa może być jeszcze bardziej skomplikowana. Często w umowach z artystami, organizatorzy zwalniają ich z odpowiedzialności za niestawienie się w przypadku choroby artysty lub choroby lub śmierci osoby jej bliskiej. Jeśli zatem by przyjąć, że pani Rodowicz, mogła „odwołać" swój koncert, to pytanie, czy można TVP przypisać winę za to, że nie wykonają podstawowego obowiązku umowy z Opolem?
A co pan sądzi o wstrzymaniu przez miasto licencji na korzystanie z nazwy znaku Festiwalu?
To kwestia jeszcze bardziej tajemnicza. O ile w umowach licencyjnych rzeczywiście dość często wskazuje się na możliwość wypowiedzenia takiej umowy w sytuacji gdy nazwa/znak wykorzystywane są w sposób, który może narazić je na szwank i deprecjację, to pytanie czy na dzień wypowiedzenia tej licencji było pewne, że do takiej deprecjacji dojdzie. Krótko mówiąc TVP może przekonywać, że festiwal przecież mógł się udać.
Rozmawiał Marek Domagalski.