Rząd pracuje nad testem przedsiębiorcy, który miałby rozstrzygnąć, kto prowadzi prawdziwy biznes, a kto tylko udaje, bo tak naprawdę pracuje na rzecz jednego pracodawcy, wystawia mu jedną fakturę miesięcznie i robi to samo, co siedzący obok przy biurku pracownik etatowy. Zdaniem rządu to sposób na zapłatę niższych składek na ubezpieczenia społeczne oraz niższego podatku. Test ma to ukrócić i skończyć z fikcyjnym samozatrudnieniem. To dobry pomysł?
Ten cały test przedsiębiorcy to bardzo zły pomysł. Kolejne uderzenie w biznes w Polsce. Sprzeczne z deklaracjami premiera i ministrów o sprzyjaniu przedsiębiorczości. Jest wystarczająco dużo przeróżnych instytucji, które mogą dziś kontrolować firmę. Jest wystarczająco dużo wątpliwości w przepisach i sporów z urzędnikami. Te spory, na różnych poziomach, ciągną się niekiedy latami. Teraz rząd chce dać urzędnikom prawo do uznaniowego rozstrzygania, kto jest przedsiębiorcą, a kto nie, kto może prowadzić firmę, a kto takiego prawa nie ma. To oczywiście pociągnie za sobą kolejne spory i wątpliwości. Po co? A co ze swobodą prowadzenia działalności gospodarczej? Test przedsiębiorcy to wypaczenie rynkowego systemu gospodarczego.
Ale może jakieś ograniczenia przed ucieczką przed fiskusem i ZUS-em w samozatrudnienie jest konieczne? Rząd mówi w tym kontekście nawet o optymalizacji podatkowej. A przecież z optymalizacją i unikaniem podatków walczy.
Już dziś, opierając się na zapisach ustaw o PIT i VAT, można próbować walczyć z pozorowaniem prowadzenia działalności gospodarczej. Tyle że te przepisy są niejasne, nieprecyzyjne, uznaniowe. Opieranie się na nich doprowadziłoby do kolejnych sporów pomiędzy podatnikami i fiskusem. Jeśli więc koniecznie chcemy na sztywno oddzielić działalność gospodarczą od pracy na etacie dla jednego pracodawcy, to napiszmy na nowo w ustawie. Jasno i precyzyjnie. I poddajmy to szerokim konsultacjom. Zastanówmy się nad sensownością takich przepisów, także w Radzie Dialogu Społecznego. I wspólnie zdecydujmy, czy test przedsiębiorcy jest do tego potrzebny czy nie.
No dobrze, ale to melodia przyszłości. Przygotowanie projektu nowelizacji ustawy, poddanie go szerokim konsultacjom, a wreszcie uchwalenie, zajmie wiele miesięcy. I może się nie udać przed zbliżającymi się jesiennymi wyborami do parlamentu. Tymczasem wygląda na to, że rząd chce mieć test szybko. Spodziewa się, że dzięki niemu do budżetu trafią dodatkowe pieniądze. Czy to odbija się jakoś na nastrojach przedsiębiorców, na ich zapale do prowadzenia biznesu, inwestowania, rozwijania firm?