Dziemianowicz-Bąk: Lewica będzie przejmować wyborców PO

Lewica będzie przejmować wyborców PO, zmęczonych pustosłowiem, brakiem wiarygodności i spójnego pomysłu na Polskę – mówi Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, posłanka Lewicy.

Publikacja: 01.12.2019 21:00

Dziemianowicz-Bąk: Lewica będzie przejmować wyborców PO

Foto: tv.rp.pl

Lewica zgłosi projekt dotyczący liberalizacji prawa aborcyjnego?

Tak. Zgłosimy projekt łagodzący ustawę antyaborcyjną, który zresztą jest już gotowy. Projekt ten gwarantuje Polkom możliwość bezpiecznego i bezpłatnego przerywania ciąży do dwunastego tygodnia. Nie będziemy w tej sprawie kluczyć jak PO, nie będziemy klękać przed fanatykami z Ordo Iuris jak PiS. Przedstawicielkom liberalnej opozycji powiemy „sprawdzam" – wszak niektóre z nich deklarowały, że popierają liberalizację. Partii rządzącej – że nie powstrzymają nas od walki o prawa człowieka.

Po co zgłaszać projekty, których nie poprze większość?

Zgłaszając ten konkretny projekt ustawy o dostępie do aborcji, zwracamy się nie tylko do naszych przeciwników politycznych, ale przede wszystkim do Polek – naszych wyborczyń, ale także tych z elektoratu PO czy PiS. Mówimy jasno: Lewica stoi po stronie kobiet – także tych, które w ostatnich wyborach głosowały na KO czy PiS, a o których te ugrupowania po prostu nie chcą pamiętać. Przecież wyborczynie PiS są tak samo pozbawione prawa do decydowania o swojej przyszłości i macierzyństwie jak wyborczynie Lewicy, tak samo są spychane do podziemia aborcyjnego jak wyborczynie KO. Są skazywane na koszty, wyjazdu zagranicę i wykonania zabiegu – a biorąc pod uwagę, że wiele z nich mieszka poza dużymi miastami, to realnie jest im jeszcze trudniej. Według badań około 20 proc. osób głosujących na PiS popiera propozycję złagodzenia ustawy antyaborcyjnej.

Wynik wyborów – 12,5 proc. – to jak podkreśla Lewica – początek. Gdzie będziecie szukać przyszłych wyborców?

Lewica będzie stopniowo przejmować rozczarowanych wyborców PO, zmęczonych pustosłowiem, brakiem wiarygodności i spójnego pomysłu na Polskę – bo, z całym szacunkiem, ale „odsunięcie PiS od władzy" takim pomysłem nie jest. Ale Lewica nie boi się zwracać do wyborców PiS – tych, którzy widzą, że obietnica zbudowania w Polsce bezpiecznego państwa dobrobytu po czterech latach rządów jest obietnicą bez pokrycia.

Kiedy Lewica ogłosi kandydata na prezydenta?

Nazwisko pojawi się w grudniu, może nieco później. Dyskutujemy nad możliwymi kandydaturami, ale dla mnie – jako dla osoby propaństwowej – nie mniej ważne od nazwiska jest to, by kampania prezydencka na nowo zdefiniowała ten urząd. Bo Andrzej Duda swoją prezydenturą symbolicznie zburzył Pałac Prezydencki. Swoimi decyzjami, łamaniem konstytucji. Prezydenturą uległości wobec partii rządzącej w symbolicznym sensie obrócił ten Pałac w ruinę. Przed nami zadanie odbudowania go, nadania mu na nowo rangi. Dziś trzeba na nowo zdefiniować prezydenturę, tak, by prezydent czy prezydentka mogła być kimś więcej niż tylko strażnikiem żyrandola albo notariuszem partii rządzącej.

Lewica może wystawić kobietę?

Nie ukrywam, że bardzo bym chciała, żeby Lewica wystawiła kobietę, choć oczywiście mamy również dobrych kandydatów. Ale dla mnie ważne jest, by pokazać, że po lewej stronie sceny politycznej istnieje miejsce dla kobiet. Chciałabym, by kobiety w Polsce czuły, że pełnię praw i wolności, godne traktowanie i równą reprezentację we władzy najszybciej i najskuteczniej wywalczą, idąc ramię w ramię z Lewicą. Jest naszym, jako lewicy, zadaniem je do tego wiarygodnie przekonać.

Jak ocenia pani kandydaturę Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?

Zastanawia mnie sposób, w jaki Grzegorz Schetyna chce narzucać kandydatów Platformy całej koalicji. Bo przecież Koalicja Obywatelska, jak sama nazwa wskazuje, jest koalicją. W kampanii starano się podkreślać, że oprócz Grzegorza Schetyny, jako lidera PO, Koalicji przewodzi Barbara Nowacka jako liderka Inicjatywy Polskiej, Małgorzata Tracz jako liderka Zielonych i Katarzyna Lubnauer jako – do niedawna – liderka Nowoczesnej. Osobiście bardzo szanuję każdą z tych kobiet, nawet jeśli nie we wszystkim się z nimi zgadzam. I nie podoba mi się, że tego szacunku nie pokazuje im Grzegorz Schetyna, który organizuje prawybory na kandydata lub kandydatkę tylko we własnej partii, ignorując trzy kobiece liderki koalicji. W tym kontekście, nawet jeśli PO postawi na Kidawę-Błońską będzie to głównie fasadowy ruch. W żądaniu większego udziału kobiet w polityce nie chodzi o to, by kobieta była alibi dla męskiej, momentami szowinistycznej, polityki. Reprezentowanie kobiet w polityce nie polega też wyłącznie na tym, że po prostu jest się kobietą.

A może Dziemianowicz-Bąk na prezydenta?

Jeśli już to na prezydentkę – niech ta nasza walka o żeńskie końcówki nie idzie na marne. A poważnie, to faktycznie, słyszę takie sugestie, że powinnam rozważyć start. Bardzo te głosy doceniam, bo to oznaka dużego zaufania. Oczywiście wszelkie decyzje przed nami, ale ja tego rodzaju sugestie odczytuję jednak przede wszystkim jako sygnał potrzeby, by Lewica wyraźniej postawiła na kobiety. I ja tę potrzebę także widzę i podzielam.

Lewica zgłosi projekt dotyczący liberalizacji prawa aborcyjnego?

Tak. Zgłosimy projekt łagodzący ustawę antyaborcyjną, który zresztą jest już gotowy. Projekt ten gwarantuje Polkom możliwość bezpiecznego i bezpłatnego przerywania ciąży do dwunastego tygodnia. Nie będziemy w tej sprawie kluczyć jak PO, nie będziemy klękać przed fanatykami z Ordo Iuris jak PiS. Przedstawicielkom liberalnej opozycji powiemy „sprawdzam" – wszak niektóre z nich deklarowały, że popierają liberalizację. Partii rządzącej – że nie powstrzymają nas od walki o prawa człowieka.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Publicystyka
Maciej Wierzyński: Jan Karski - człowiek, który nie uprawiał politycznego cwaniactwa
Publicystyka
Paweł Łepkowski: Broń jądrowa w Polsce? Reakcja Kremla wskazuje, że to dobry pomysł
Publicystyka
Jakub Wojakowicz: Spotify chciał wykazać, jak dużo płaci polskim twórcom. Osiągnął efekt przeciwny
Publicystyka
Tomasz Krzyżak: Potrzeba nieustannej debaty nad samorządem
Publicystyka
Piotr Solarz: Studia MBA potrzebują rewolucji