Niewiele obchodzą mnie sprawy szarej strefy czy półświatka, nie mówiąc już o zbrodniach. Interesuje mnie mój kraj, a poza tym wiele innych spraw: rodzina, astronomia czy historia Ziemi. Rzecz w tym, że jako patriotka trzymam rękę na pulsie spraw mojej ojczyzny. Opór przeciw władzy też jest dotknięciem czegoś romantycznego, związanego z ryzykiem i pytaniami o kompromis. Tak więc jako patriotka powinnam czuć się związana z duchem wyższych wartości. Dlatego czytam gazety, oglądam telewizję, rozmawiam z przyjaciółmi, ale też z napotkanymi ludźmi. Na ogół towarzyszą temu wielkie emocje, tak wielkie jak podziały.
Teraz Robert Biedroń skutecznie rozdrobnił i podzielił opozycję w takim samym stylu zresztą, jak zrobił to Jarosław Kaczyński. Biedroń pomieszał myśli, skupiając PiS i PO w jednym bloku „trupów", przycisnął gaz w mowie nienawiści, deklarując się jako jej przeciwnik. Kaczyński mówi: „złodzieje", Biedroń mówi: „trupy". Ośmiesza ludzi jako trzymających się stołków, zupełnie tak, jakby w jego przyszłym gabinecie miało stołków zabraknąć. Wygłasza, a raczej śpiewa, swoje przemówienia na najwyższych tonach, używając kiczowatych skojarzeń kolorystycznych. A w całej tej swojej wszechobecnej dobroci i miłości jest zimny i bezwzględny, bezczelny i cyniczny. Jak to możliwe, że ludzie tego nie widzą? Podobnie jak zachowań Kaczyńskiego. Jak to jest możliwe, że są tak naiwni? Przecież akcje Biedronia wyglądają tak jak reklama pasty do zębów z lat 50. On chce sprzedać i nie cofnie się przed żadnym słowem, które pobudza adrenalinę kupujących. Mamy dwa podobne pająki, które wabią muchy, każdy na swój sposób. Mamy Kaczyńskiego i Biedronia, a za nimi stada wiernych, z boku zaś ludzi, którzy krzyczą: „nie idź tam!"
Wielokrotnie widziałam ludzi PO na spotkaniach z wyborcami w małych miastach. Myślę, że nie ma partii, której wysłannicy nie spotykają się, nie jeżdżą po Polsce. Biedroń mówi o tym tak, jakby on pierwszy wpadł na to, że z ludźmi trzeba rozmawiać. Jego dyrygowanie tłumami przypomina występy hipnotyzera. Cokolwiek krzyknie, tłumy odkrzykną „taaak!". Chcecie lepszej Polski? Czy ktoś odpowie „nie" na tak zadane pytanie?
W każdej z partii opozycyjnych widzę ludzi wartościowych, działaczy, państwowców. Biedroń sprowadza ich do roli „trupa", jednocześnie deklarując wszechobecną tolerancję, Polskę dla wszystkich. Faktycznie całkiem nowe hasło. Każdy z prezydentów naszego kraju deklarował władzę ponad podziałami i każdy się na tym potknął. Bo w końcu trzeba podjąć decyzje, które nas dzielą.
Można powiedzieć: dajemy ci wolny wybór. Na przykład aborcja na życzenie. Nie musisz przecież jej robić. No tak, ale jest wielu ludzi w Polsce, którzy nie chcą, żeby w ich ojczyźnie było takie prawo. Nigdy więc nie stworzy się „Polski dla wszystkich", żeby nie wiem jak się uśmiechać i z uczuciem rozkładać ramiona. „Nic wam nie obiecujemy" – mówili kandydaci do Sejmu w 1989 r. I to jest jedyna prawda.