„Państwowa Komisja Wyborcza zwraca się z prośbą o potraktowanie sprawy jako bardzo pilnej" – napisał 9 lipca przewodniczący PKW Wojciech Hermeliński do prezes Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) Edyty Bielak-Jomaa. W piśmie, do którego dotarła „Rzeczpospolita", Hermeliński zwraca się „o opinię dotyczącą zbierania przez komitety wyborcze podpisów wyborców popierających utworzenie komitetu wyborczego oraz zgłoszenie list kandydatów na radnych".
– Niestety, wciąż nie dostaliśmy odpowiedzi – mówi Magdalena Pietrzak, szefowa Krajowego Biura Wyborczego, które zapewnia obsługę PKW. Choć do ogłoszenia daty wyborów, i co za tym idzie rozpoczęcia kampanii, zostały dwa tygodnie, wciąż nie wiadomo, w jaki sposób komitety mają zbierać listy poparcia, konieczne do rejestracji.
Kodeks wyborczy podaje konkretne liczby podpisów, które musi zdobyć komitet. Przykładowo taki, który wystawia kandydatów w kilku województwach, potrzebuje poparcia co najmniej tysiąca wyborców. Kolejne listy z podpisami trzeba składać przy zgłaszaniu kandydatów na radnych. Musi być ich od kilkudziesięciu do kilkuset w zależności od wielkości gminy i szczebla samorządu. Kodeks wyborczy określa też, że w wykazach podpisów muszą być nazwiska, adres zamieszkania i numery PESEL.
Przepisy byłyby więc jasne, gdyby nie unijne rozporządzenie o ochronie danych osobowych (RODO), które weszło w życie w maju. Przewiduje drastyczne kary za złamanie zasad przetwarzania danych. To dlatego PKW zwróciła się o opinię do UODO. Wojciech Hermeliński pisze, że powodem są „liczne zapytania kierowane do PKW".
O dezorientacji związanej z listami poparcia mówi też posłanka PO Danuta Pietraszewska. – Odbieram mnóstwo telefonów od przyszłych kandydatów, osób chcących zbierać podpisy i zwykłych wyborców – mówi „Rzeczpospolitej". Wysłała w tej sprawie interpelację do MSWiA, które poleciło jej, by zwrócić się do... PKW.