Jak wyglądała „debata” TVP w Końskich

Bez pytań dziennikarzy, bez zapowiadanego udziału publiczności, bez rozmów z mieszkańcami.

Aktualizacja: 08.07.2020 15:53 Publikacja: 07.07.2020 20:01

Frekwencja zwolenników prezydenta Andrzeja Dudy w Końskich, nie powalała

Frekwencja zwolenników prezydenta Andrzeja Dudy w Końskich, nie powalała

Foto: Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Nie będą zwyczajni ludzie wpuszczani na debatę TVP? – zapytała starsza pani ochroniarza, która na wejście czekała już ponad dwie godziny. Ochroniarz wyraźnie zmieszany odpowiedział: – Już tam jest grupa ludzi, która wcześniej przyjechała.

Poniedziałek, chłodny wieczór, zaczyna padać deszcz. Grupa mieszkańców Końskich, przyjezdnych i dziennikarzy czeka na wejście do hali sportowej, w której ma odbyć się debata prezydencka zorganizowana przez TVP. Dlaczego Końskie? To tu, według Grzegorza Schetyny, a nie w warszawskim Wilanowie, wygrywa się wybory. Dlatego też Telewizja Publiczna w jednym z małych miasteczek zorganizowała coś, co miało być debatą prezydencką, w opozycji do salonów „Warszawki” i „Krakówka”, o których prezydent mówił, że na niego nie głosują. TVP informowała, że debata odbędzie się z udziałem publiczności i to ona będzie mogła zdawać pytania Andrzejowi Dudzie.

Tylko ze swoimi

Okazało się, że wyselekcjonowano tylko kilka osób do zadawania pytań, z czego część stanowili sympatycy lub członkowie PiS. Prowadzący debatę podkreślał, że zmiana formuły z zapowiadanego „town hall” to wina opozycji. Ale jak podało radio RMF FM w rozporządzeniu KRRiTV z 2011 r. mówiącym o debatach organizowanych przez TVP, nie ma mowy o obecności publiczności.

Było już dobrze po 21.00, debata trwała. Ludzie wciąż domagali się wejścia. Nikt ich nie poinformował, że charakter spotkania uległ zmianie i nie wejdą do środka. Przeciwnie, przez cały ten czas ochrona informowała, że publiczność będzie wpuszczana. Inaczej nikt nie czekałby w deszczu i chłodzie na wejście, które miało nastąpić jeszcze o 20.00. Nie nastąpiło. Żaden przedstawiciel TVP czy członek sztabu prezydenta nie pofatygował się do zgromadzonych, żeby im powiedzieć, że nie wejdą na debatę. Podobnie było z mediami.

W Lesznie Rafał Trzaskowski odpowiadał na pytania dziennikarzy. W Końskich Andrzej Duda unikał mediów. Dziennikarzom przygotowano podest, z którego mogli filmować... telebim, na którym była transmitowana „debata”. TVP nawet nie raczyła odpowiedzieć na prośbę o akredytację. A przyjechali dziennikarze z całego kraju. Prezydent Duda nie odpowiadał na pytania mediów, mimo iż wiedział, że te czekają.

Udało mi się zadać pytania głowie państwa, ale mimo że je usłyszał, spojrzał, uśmiechając się, i poszedł dalej. Pozostali dziennikarze nie mieli złudzeń: sztab Andrzeja Dudy nie ryzykuje i prezydent nie odpowiada na nieuzgodnione wcześniej pytania. Czasem nerwy głowy państwa jednak puszczały i coś odpowiadał na zawołanie z tłumu, jak wtedy, gdy zaprzeczał swojej deklaracji o nieszczepieniu się „bo nie”. Identycznie sytuacja wygląda z wywiadami. Poza zaprzyjaźnionymi dziennikarzami prezydent Duda wywiadów nie udzielał. A jeszcze pięć lat temu krytykował za to prezydenta Bronisława Komorowskiego. Czasy się zmieniły, zmienił się też Andrzej Duda, który lubi być otoczony tylko sympatykami. I był.

Seanse nienawiści

Frekwencja zwolenników Dudy w Końskich nie powalała. Jeśli na 20-tys. miasto zjawiło się 200–300 osób, z czego część została przywieziona, to sukcesu nie było. Mieszkańcy mówili, że na koncert plenerowy Andrzeja Piasecznego przyszło więcej osób. Do Końskich przyjechali też przeciwnicy prezydenta. Zwolennicy Krzysztofa Bosaka słyszeli od sympatyków PiS, że są jeszcze „młodzi i głupi”. Fanów Konfederacji nie było wielu, ale byli głośni. Dochodziło do małych przepychanek. Kiedy jeden z młodych zwolenników Bosaka głośno wyraził swoją dezaprobatę wobec „ułaskawienia pedofila” przez prezydenta, został odepchnięty na bok.

Zdumiewające były reakcje elektoratu Dudy na tych, którzy mieli na sobie tęczowe emblematy. Jeden z dziennikarzy obywatelskich został zaatakowany słownie właśnie za tęczowy symbol. Starsi zwolennicy prezydenta zaczęli wykrzykiwać o „lesbach” i „gejach”, którzy im "nie przeszkadzają, bo są tolerancyjni", tylko „niech się nie wcinają”. A oni, wyborcy, nie życzą sobie, żeby im paradowali po mieście.

O Trzaskowskim można było usłyszeć: „Łobuza do Wisły!” i „Trzaskowski do szamba”. Na wiecu Dudy zjawili się też jednak zwolennicy Rafała Trzaskowskiego. Usłyszeli, że prezydent Warszawy to „szambonurek”, który broni „żydków” i gejów, jest „smrodem”, a Platforma to zdrajcy Polski. „Do Leszna wypier…!”, "Po ch… tu przyjechałeś?”, „Utop się w szambie”, „Wypier… na szparagi do Niemiec”, „Skąd to bydło przyjechało?!”– krzyczeli zwolennicy PiS do sympatyków kandydata Koalicji Obywatelskiej, głównie młodych ludzi, niespełna 20-letnich.

W tłumie dochodziło do przepychanek, jednak policja nie reagowała. Sami zwolennicy Trzaskowskiego też nie przebierali w środkach. Gdy stronnicy PiS krzyczeli „Andrzej Duda…”, zwolennicy opozycji dodawali: „…będziesz siedział!”. Mieli też własnoręcznie namalowane transparenty z nazwiskiem swojego kandydata i baner: „Przestańcie kraść. WyPAD2020”, które były zasłanianie m.in. czarnymi parasolkami. Jeden z takich banerów został porwany, kiedy prezydent przyjechał po debacie do zwolenników zgromadzonych w miejskim parku.

Zwolennicy Dudy mieli przygotowane firmowe transparenty, które można zobaczyć na wszystkich wiecach prezydenta. Spotkanie z mieszkańcami miasta ograniczyło się do ściskania rąk zwolenników i zdjęć. Andrzej Duda na pytania mediów nie odpowiadał, dopytywany o szczepionki również milczał i nie przemawiał do mieszkańców. Spotkanie skończyło się grubo po 23.00 i prezydent, w otoczeniu sztabu, odjechał.

Zwolennicy prezydenta byli zadowoleni, bo w większości wykonali swoją pracę, nadzorowani przez działaczy PiS. Zwolennicy Trzaskowskiego również byli ukontentowani, gdyż zaznaczyli wyraźnie swoją obecność. Końskie to piękna miejscowość, ale raczej nie będzie kojarzyć się z debatą prezydencką, bo z taką nie mieliśmy do czynienia. A antyszczepionkowa wypowiedź Andrzeja Dudy może sprawić, że Końskie staną się symbolem miejsca, w którym wybory się przegrywa, a nie wygrywa. Bo ta „debata” na pewno głowie państwa nie pomogła.

Nie będą zwyczajni ludzie wpuszczani na debatę TVP? – zapytała starsza pani ochroniarza, która na wejście czekała już ponad dwie godziny. Ochroniarz wyraźnie zmieszany odpowiedział: – Już tam jest grupa ludzi, która wcześniej przyjechała.

Poniedziałek, chłodny wieczór, zaczyna padać deszcz. Grupa mieszkańców Końskich, przyjezdnych i dziennikarzy czeka na wejście do hali sportowej, w której ma odbyć się debata prezydencka zorganizowana przez TVP. Dlaczego Końskie? To tu, według Grzegorza Schetyny, a nie w warszawskim Wilanowie, wygrywa się wybory. Dlatego też Telewizja Publiczna w jednym z małych miasteczek zorganizowała coś, co miało być debatą prezydencką, w opozycji do salonów „Warszawki” i „Krakówka”, o których prezydent mówił, że na niego nie głosują. TVP informowała, że debata odbędzie się z udziałem publiczności i to ona będzie mogła zdawać pytania Andrzejowi Dudzie.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej