Komitety poparcia wyszły z mody

Inaczej niż w poprzednich wyborach kandydaci nie dbali o poparcie osób znanych. Ci jednak swoje deklaracje składali w internecie.

Aktualizacja: 29.06.2020 04:56 Publikacja: 28.06.2020 18:24

Ogólnopolskich komitetów honorowych nie miał żaden z kandydatów na prezydenta. Andrzej Duda miał jed

Ogólnopolskich komitetów honorowych nie miał żaden z kandydatów na prezydenta. Andrzej Duda miał jedynie regionalne (na zdjęciu: ogłoszenie składu takiego komitetu we Wrocławiu).

Foto: PAP/ Maciej Kulczyński

W skład honorowego komitetu poparcia kandydata PO weszło ponad 200 osób. To artyści, jak Jerzy Trela, Janusz Gajos, Filip Bajon, Agnieszka Holland i Zbigniew Preisner; sportowcy, jak Krzysztof Hołowczyc, Otylia Jędrzejczak, Mateusz Kuśnierewicz i Marcin Gortat, oraz politycy, jak Lech Wałęsa i Aleksander Hall.

To nie jest news sprzed niedzielnych wyborów i nie dotyczy Rafała Trzaskowskiego. Taki komitet przed pięcioma laty miał Bronisław Komorowski. Nie on jedyny. Honorowe komitety poparcia były do niedawna stałym elementem przedwyborczego krajobrazu. Nie tym razem. Po raz pierwszy od wielu lat zrezygnowali z nich wszyscy kandydaci.

Lokalne autorytety

Pewien wyjątek zrobił sztab Andrzeja Dudy. W poszczególnych regionach powstawały społeczne komitety urzędującego prezydenta. Przykładowo w Krakowie w skład weszli m.in. pieśniarz Leszek Długosz i członek KRRiT prof. Janusz Kawecki.

Komitet ogólnopolski jednak nie powstał. Rzecznik sztabu Adam Bielan mówi „Rzeczpospolitej”, że nie utworzono go celowo. – Chcieliśmy głównie pokazać lokalne autorytety, które wspierają prezydenta Andrzeja Dudę, bo zdajemy sobie sprawę, że życie toczy się tam na dole. Autorytet, znający problemy małej ojczyzny, waży więcej niż celebryta z Pudelka – wyjaśnia.

Poza Dudą komitetów honorowych, nawet takich lokalnych, nie miał żaden inny kandydat. – Gdybyśmy mieli taki plan, to byśmy go zrealizowali. Liczba byłych premierów i prezydentów w naszej formacji jest chyba największa w Polsce – mówi szef SLD Włodzimierz Czarzasty, gdy pytamy, dlaczego komitet nie powstał w przypadku kandydata Lewicy Roberta Biedronia. – Jednak po prostu nie mieliśmy takiego planu – dodaje.

Jeszcze kilka lat temu to byłoby nie do pomyślenia. W 2015 roku, gdy najbardziej imponujący komitet przedstawił Komorowski, podobne ciało miał też Andrzej Duda. W skład jego ogólnopolskiego komitetu poparcia weszło ponad półtora tysiąca osób, m.in. profesorów, ludzi kultury i włodarzy miast.

Eksportowe nazwiska

Jeszcze więcej komitetów było we wcześniejszych wyborach. W 2010 roku swoje komitety miał nie tylko Bronisław Komorowski, ale nawet kandydaci z drugiego szeregu, jak Marek Jurek i Andrzej Olechowski. Ubiegający się wówczas o urząd prezydenta Jarosław Kaczyński, podobnie jak obecnie Duda, postawił na komitety lokalne.

Z kolei w 2005 centralne komitety mieli dwaj główni kandydaci: Lech Kaczyński i Donald Tusk. Pierwszego wspierali m.in. Wojciech Kilar, Irena Szewińska i Jan Pietrzak, a drugiego – m.in. Zbigniew Religa, Joanna Brodzik, Tomasz Stockinger i Jerzy Dudek. Bogaty komitet z Jolantą Kwaśniewską na czele miał Włodzimierz Cimoszewicz. Część tego grona, po wycofaniu się kandydata, zaczęła wspierać Marka Borowskiego.

Nieświeża formuła

Dlaczego w tym roku komitety honorowe okazały się niemodne? Magdalena Sobkowiak, szefowa sztabu Władysława Kosiniaka-Kamysza, mówi, że w ich powoływaniu przeszkodził koronawirus. – Ta kampania była inna niż wszystkie. Zanim na dobre się zaczęła, nastąpiła epidemia, która na dwa miesiące zamroziła wszystko. Z kolei kampania po 10 maja była wyjątkowo krótka – wyjaśnia.

Jednak nie ukrywa też, że ta formuła po prostu się przejadła. – W dobie internetu wszystko wygląda inaczej. Kiedyś organizowało się konferencje i prezentowało komitety poparcia. Dziś, jeśli ktoś wspiera danego kandydata, informuje o tym w mediach społecznościowych – dodaje.

Adam Bielan twierdzi z kolei, że komitet honorowy paradoksalnie może okazać się obciążeniem. – Pamiętamy szeroki komitet poparcia Bronisława Komorowskiego sprzed pięciu lat, który tylko pogłębiał jego wizerunek człowieka skupionego na problemach warszawskich elit – mówi.

Sztabowcy boją się też niestabilności poparcia osób znanych. Np. w 2005 roku w skład komitetu Tuska wchodzili m.in. Paweł Kukiz i Jarosław Gowin, którzy dziś tego polityka oceniają niezwykle krytycznie.

Nie wszystko jednak stracone. Jeden komitet może jeszcze powstać. – Mamy pomysł na taki komitet, tylko w innym stylu – mówi jeden ze sztabowców Rafała Trzaskowskiego. I dodaje, że jego utworzenie nie jest wykluczone przed drugą turą.

W skład honorowego komitetu poparcia kandydata PO weszło ponad 200 osób. To artyści, jak Jerzy Trela, Janusz Gajos, Filip Bajon, Agnieszka Holland i Zbigniew Preisner; sportowcy, jak Krzysztof Hołowczyc, Otylia Jędrzejczak, Mateusz Kuśnierewicz i Marcin Gortat, oraz politycy, jak Lech Wałęsa i Aleksander Hall.

To nie jest news sprzed niedzielnych wyborów i nie dotyczy Rafała Trzaskowskiego. Taki komitet przed pięcioma laty miał Bronisław Komorowski. Nie on jedyny. Honorowe komitety poparcia były do niedawna stałym elementem przedwyborczego krajobrazu. Nie tym razem. Po raz pierwszy od wielu lat zrezygnowali z nich wszyscy kandydaci.

Pozostało 85% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Wydarzenia
RZECZo...: powiedzieli nam
Wydarzenia
Nie mogłem uwierzyć w to, co widzę
Wydarzenia
Polscy eksporterzy podbijają kolejne rynki. Przedsiębiorco, skorzystaj ze wsparcia w ekspansji zagranicznej!
Materiał Promocyjny
Jakie możliwości rozwoju ma Twój biznes za granicą? Poznaj krajowe programy, które wspierają rodzime marki
Wydarzenia
Żurek, bigos, gęś czy kaczka – w lokalach w całym kraju rusza Tydzień Kuchni Polskiej