Unia zagra w trójkącie

Pierwszy raz od dekad chadecy z socjalistami nie będą już sami rozdawali kart po eurowyborach. Ale konserwatyści są za słabi, aby przejąć ich miejsce.

Aktualizacja: 15.04.2019 23:36 Publikacja: 15.04.2019 18:59

Unia zagra w trójkącie

Foto: Adobe Stock

Europejska centrala szykuje się do wielkiej gry o władzę. Do obsadzenia będzie tej jesieni pięć kluczowych stanowisk: szefa Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, a także wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i prezesa Europejskiego Banku Centralnego.

Do tej pory wszystko odbywało się w gronie dwóch ugrupowań: Europejskiej Partii Ludowej (EPP), zrzeszającej siły umiarkowanej prawicyj oraz Socjalistów i Demokratów (S&D). Ale ta epoka przeszła już do historii.

– Chadecy, ale przede wszystkim socjaliści stracą w tych wyborach bardzo dużo głosów. Nie ma mowy, aby mieli razem większość w europarlamencie – mówi „Rz" Olaf Wientzek, analityk niemieckiej fundacji Konrada Adenauera, zajmujący się przygotowywaniem prognoz przyszłego rozkładu głosów w PE.

Ego Salviniego

Dziś EPP ma 221 deputowanych, S&D – 191. Gdyby do brexitu ostatecznie nie doszło (na razie Brytyjczycy biorą udział w głosowaniu w maju) i laburzyści uzyskali całkiem niezły wynik, europejscy socjaliści mieliby według szacunków 162 posłów, a chadecy – 179. Nawet przy tak optymistycznym scenariuszu obie siły z 341 deputowanymi są dalekie od uzyskania większości, która w 751-osobowym parlamencie wynosi 376 posłów.

– Będą musieli szukać trzeciego partnera. To spowoduje, że rokowania w sprawie obsady stanowisk staną się o wiele bardziej skomplikowane, tym bardziej że trzeba też uwzględnić rozkład geograficzny i płeć kandydatów. Negocjacje mogą przedłużyć się do końca roku – uważa Olaf Wientzek. Ale mimo że od ostatnich wyborów do europarlamentu w 2014 r. wiele krajów Unii od Polski po Włochy mocno skręciło w prawo, trzecim partnerem do podziału stanowisk nie będą ugrupowania konserwatywne. Podstawowy powód: podzieliły się na dwie frakcje i tak pozostanie. Z jednej strony są bowiem Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), którzy jak PiS mają wiele zastrzeżeń do obecnego kształtu Unii, ale przecież nie chcą z niej ani wychodzić, ani jej rozbijać. Z drugiej zaś Ruch na rzecz Europy Narodów i Wolności (MENF), gdzie skupione są o wiele bardziej radykalne siły.

Ze względów programowych MENF w żadnym wypadku nie może rozpocząć negocjacji z chadekami i socjalistami w sprawie podziału stanowisk w Brukseli. Jest to o wiele bardziej prawdopodobne w przypadku ECR. Jednak z obliczeń fundacji Konrada Adenauera wynika, że nawet gdyby nie doszło do brexitu i torysi pozostaliby razem z PiS w jednym klubie, do którego dołączyłby też węgierski Fidesz, to taka frakcja mogłaby liczyć na 90 deputowanych, zdecydowanie mniej niż ugrupowanie liberałów (ALDE), do którego dołączyła partia Emmanuela Macrona En Marche!, które mogłoby uzyskać 109 mandatów.

– Sądzę, że podział władzy rozstrzygnie się w trójkącie chadecy–socjaliści–liberałowie – uważa Olaf Wientzek.

ECR mógłby być znacznie bardziej atrakcyjnym partnerem do negocjacji, gdyby dołączyła do niego włoska Liga. W styczniu Jarosław Kaczyński rozmawiał o tym w Warszawie z Matteo Salvinim. Jednak Włoch ma bardzo silne ego, woli grać pierwsze skrzypce w MENF, niż dzielić się wpływami z PiS i torysami w ramach ECR. Przynajmniej na razie.

Bój o szefa Komisji

Inne ugrupowania wchodzące w skład MENF nie są już do zaakceptowania dla samego PiS. W poniedziałek nowy program europejski zaprezentowało francuskie Zjednoczenie Narodowe. Nie ma już w nim mowy o wyjściu ani z Unii, ani z euro. Jednak partia Marine Le Pen chce likwidacji Komisji Europejskiej i powszechnych wyborów do PE. To zdecydowania za daleko dla Kaczyńskiego. Z powodu sympatii do Władimira Putina do ECR nie ma też wstępu austriacka Partia Wolności i Alternatywa dla Niemiec (AfD).

Negocjacje w trójkącie EPP–S&D–ALDE są na tyle skomplikowane, że nie jest pewne, czy kandydat najsilniejszej partii (tzw. spitzenkandidat) rzeczywiście zostanie szefem Komisji Europejskiej, jak to było z Jeanem-Claude'em Junckerem. Bardzo na utrzymanie tej zasady liczy szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, które ze wszystkich sił wspiera Manfreda Webera. Jednak z około 167 głosami EPP nie byłby już tak dominującą siłą jak w 2014 r. Tym bardziej że swojego kandydata będzie chciał też przeforsować Macron. Problem w tym, że negocjator brexitu Michel Barnier z powodu odłożenia rozwodu z Wielką Brytanią będzie jeszcze długo zajęty. Francuzi innego kandydata za bardzo zaś na razie nie mają.

Rutte za Tuska

Na korytarzach Brukseli coraz części wspomina się natomiast o premierze Holandii Marku Rutte na szefa Rady Europejskiej. Stosunkowo młody, ale z długim doświadczeniem w kierowaniu ważnym państwem, mógłby z powodzeniem przejąć funkcję Donalda Tuska. To dla niego atrakcyjne wyjście, nie jest pewne, jak długo przetrwa koalicja rządowa w Hadze.

Walka o prezesa EBC, a tym bardziej europarlamentu, pozostaje całkowicie otwarta.

Europejska centrala szykuje się do wielkiej gry o władzę. Do obsadzenia będzie tej jesieni pięć kluczowych stanowisk: szefa Komisji Europejskiej, Rady Europejskiej i Parlamentu Europejskiego, a także wysokiego przedstawiciela ds. zagranicznych i prezesa Europejskiego Banku Centralnego.

Do tej pory wszystko odbywało się w gronie dwóch ugrupowań: Europejskiej Partii Ludowej (EPP), zrzeszającej siły umiarkowanej prawicyj oraz Socjalistów i Demokratów (S&D). Ale ta epoka przeszła już do historii.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Wpis ambasadora Niemiec ws. flanki wschodniej. Dworczyk: Niemcy mają znikome możliwości
Polityka
Wrócą inspekcje w placówkach dyplomatycznych. To skutek afery wizowej
Polityka
Sondaż: Kto wygra wybory do PE? Polacy wskazują zdecydowanego faworyta
Polityka
Adam Struzik: Czuję się odpowiedzialny za Mazowsze. Nie jestem zmęczony
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Polityka
Wybory samorządowe 2024: Koniec kampanii po ostrej walce w miastach