– Będą musieli szukać trzeciego partnera. To spowoduje, że rokowania w sprawie obsady stanowisk staną się o wiele bardziej skomplikowane, tym bardziej że trzeba też uwzględnić rozkład geograficzny i płeć kandydatów. Negocjacje mogą przedłużyć się do końca roku – uważa Olaf Wientzek. Ale mimo że od ostatnich wyborów do europarlamentu w 2014 r. wiele krajów Unii od Polski po Włochy mocno skręciło w prawo, trzecim partnerem do podziału stanowisk nie będą ugrupowania konserwatywne. Podstawowy powód: podzieliły się na dwie frakcje i tak pozostanie. Z jednej strony są bowiem Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR), którzy jak PiS mają wiele zastrzeżeń do obecnego kształtu Unii, ale przecież nie chcą z niej ani wychodzić, ani jej rozbijać. Z drugiej zaś Ruch na rzecz Europy Narodów i Wolności (MENF), gdzie skupione są o wiele bardziej radykalne siły.
Ze względów programowych MENF w żadnym wypadku nie może rozpocząć negocjacji z chadekami i socjalistami w sprawie podziału stanowisk w Brukseli. Jest to o wiele bardziej prawdopodobne w przypadku ECR. Jednak z obliczeń fundacji Konrada Adenauera wynika, że nawet gdyby nie doszło do brexitu i torysi pozostaliby razem z PiS w jednym klubie, do którego dołączyłby też węgierski Fidesz, to taka frakcja mogłaby liczyć na 90 deputowanych, zdecydowanie mniej niż ugrupowanie liberałów (ALDE), do którego dołączyła partia Emmanuela Macrona En Marche!, które mogłoby uzyskać 109 mandatów.
– Sądzę, że podział władzy rozstrzygnie się w trójkącie chadecy–socjaliści–liberałowie – uważa Olaf Wientzek.
ECR mógłby być znacznie bardziej atrakcyjnym partnerem do negocjacji, gdyby dołączyła do niego włoska Liga. W styczniu Jarosław Kaczyński rozmawiał o tym w Warszawie z Matteo Salvinim. Jednak Włoch ma bardzo silne ego, woli grać pierwsze skrzypce w MENF, niż dzielić się wpływami z PiS i torysami w ramach ECR. Przynajmniej na razie.
Bój o szefa Komisji
Inne ugrupowania wchodzące w skład MENF nie są już do zaakceptowania dla samego PiS. W poniedziałek nowy program europejski zaprezentowało francuskie Zjednoczenie Narodowe. Nie ma już w nim mowy o wyjściu ani z Unii, ani z euro. Jednak partia Marine Le Pen chce likwidacji Komisji Europejskiej i powszechnych wyborów do PE. To zdecydowania za daleko dla Kaczyńskiego. Z powodu sympatii do Władimira Putina do ECR nie ma też wstępu austriacka Partia Wolności i Alternatywa dla Niemiec (AfD).
Negocjacje w trójkącie EPP–S&D–ALDE są na tyle skomplikowane, że nie jest pewne, czy kandydat najsilniejszej partii (tzw. spitzenkandidat) rzeczywiście zostanie szefem Komisji Europejskiej, jak to było z Jeanem-Claude'em Junckerem. Bardzo na utrzymanie tej zasady liczy szefowa CDU Annegret Kramp-Karrenbauer, które ze wszystkich sił wspiera Manfreda Webera. Jednak z około 167 głosami EPP nie byłby już tak dominującą siłą jak w 2014 r. Tym bardziej że swojego kandydata będzie chciał też przeforsować Macron. Problem w tym, że negocjator brexitu Michel Barnier z powodu odłożenia rozwodu z Wielką Brytanią będzie jeszcze długo zajęty. Francuzi innego kandydata za bardzo zaś na razie nie mają.