Dodam jeszcze, że między Polską a Francją jest historia miłości – pamiętamy o romansie Napoleona i pani Walewskiej, o Fryderyku Chopinie, o Marie Skłodowskiej-Curie, o wszystkich Polakach, którzy między wojnami przybyli pracować we francuskich fabrykach czy kopalniach i... dostarczali nam świetnych piłkarzy. Uważnie śledziliśmy i uczestniczyliśmy poprzez organizacje pozarządowe w epopei „Solidarności". Dlatego teraz Francja czuje, że powinna stać u boku Polski w tych bardziej wrażliwych czasach, gdy intencje partnerów unijnych nie zawsze są dobrze rozumiane.
Powiedział pan, że gdy doszło do rozszerzenia, Francja zachowywała się konstruktywnie. Jednak wydaje się, że pana kraj zawsze ma problem ze zbyt dużą Unią i regularnie wraca do pomysłu Europy dwóch prędkości oraz realizowania projektu integracji w bardziej elitarnym gronie. Czy sądzi pan, że jesteśmy w momencie, w którym może dojść do tego pęknięcia?
Tak, w szczególności jeśli Wielka Brytania wyjdzie z UE, czego oczywiście nie życzyłoby sobie żadne z pozostałych 27 unijnych państw. Ale jeśliby do tego doszło, to jasne, że wtedy trzeba sobie postawić pytanie o wzajemne zaufanie. Nie mówię tego w imieniu Francji czy nawet w imieniu mojej partii, ale we własnym. Powinniśmy wtedy usiąść przy stole, i to zarówno przywódcy, jak i parlamenty narodowe, aby obecna była także opozycja. I powinniśmy się zastanowić, co zrobić w obliczu kryzysu migracyjnego, sytuacji z Rosją, wyzwań gospodarki rynkowej, negocjacji handlowych z USA, walki z terroryzmem, polityki energetycznej. Czy z tymi zagrożeniami i wyzwaniami chcemy się mierzyć razem, zjednoczeni? Czy może niektórzy wolą być bardziej autonomiczni, bardziej suwerenni i wyjść z Unii? W przypadku Polski, gdy pomyślę o zagrożeniach na Wschodzie, o polityce energetycznej, to sądzę, że Polska, podobnie jak Francja – choć z innych powodów – jest jednym z tych krajów, które najbardziej potrzebują zjednoczonej Europy. Takiej, która szanuje interesy narodowe członków, ale jednocześnie może jednym silniejszym głosem rozmawiać z Władimirem Putinem, Recepem Erdoganem czy z następcą Baracka Obamy. I która jest w stanie porozumieć się w sprawie polityki energetycznej w taki sposób, żeby Polska mogła się cieszyć swoimi surowcami naturalnymi, nie naruszając naszych zobowiązań klimatycznych.
Wspomniał pan o ogromnych pieniądzach, które Polska dostaje. Pojawiają się jednak głosy, żeby na brak solidarności ze strony Europy Środkowo-Wschodniej w sprawie uchodźców odpowiedzieć zakręceniem kurka z unijnymi dotacjami. Czy to słuszny postulat?
Podstawową zasadą powinna być solidarność, która wyraża się w unijnym budżecie, ale nie tylko. Mówimy o solidarności w reakcji na inwazję Rosji na Ukrainę, to jest solidarność dyplomatyczna. Solidarność w obliczu zagrożenia terroryzmem przejawia się w przekazywaniu sobie danych osobowych. W obliczu kryzysu uchodźców jasna jest potrzeba solidarności ze strony wszystkich państw UE.
Ale każdy okazuje solidarność na swój sposób. Jestem krytyczny wobec Komisji Europejskiej i jej propozycji obowiązkowych kwot uchodźców tworzonych na podstawie tzw. obiektywnych kryteriów. Uważam, że niektórym krajom europejskim łatwiej przyjąć pewne grupy uchodźców. Polacy są hojni w pomocy dla Ukrainy i gościnni dla Ukraińców, z kolei Francuzom, Włochom czy Hiszpanom łatwiej zaakceptować przybyszów z basenu Morza Śródziemnego czy z Afryki. Ta solidarność w obliczu napływu migrantów może się wyrażać czy to przez przyjęcie pewnej grupy uchodźców, czy przez przekazanie dodatkowych środków i ludzi agencji Frontex. To może być też pomoc humanitarna dla Syryjczyków w obozach w krajach trzecich czy udział Polski w operacji pod auspicjami ONZ przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu w regionie Sahelu. Ale trzeba zrozumieć, że nie może być tak, iż w obliczu problemu, przed którym stoi nasza rodzina, niektórzy jej członkowie nic nie robią. Przecież każdy może uczestniczyć w tym solidarnym wysiłku tak, jak umie i jak pozwalają mu środki, z poszanowaniem swoich tradycji. Tej solidarności, która przecież jest polskim wkładem w Unii, potrzebuje i Polska, i Europa.