Holandia stawia warunki Europie

Do Hagi pielgrzymują przywódcy z całej Unii. Chcą wymusić zgodę premiera na Fundusz Odbudowy. To naiwność.

Aktualizacja: 10.07.2020 06:25 Publikacja: 09.07.2020 18:18

Mark Rutte żyje bardzo oszczędnie. I tego domaga się od Unii

Mark Rutte żyje bardzo oszczędnie. I tego domaga się od Unii

Foto: AFP

Kiedy Emmanuel Macron po raz pierwszy przyszedł do biura Marka Ruttego, myślał, że to jakiś sekretariat, przez który idzie się do właściwego gabinetu. Jak w Pałacu Elizejskim.

– Przynajmniej mam widok – tłumaczył mu szef rządu, podchodząc do okna, z którego jak na dłoni rozpościerała się cała Haga.

Premier każdego dnia dojeżdża do wieżowca ze swojego małego mieszkanka rowerem. Chyba że pada deszcz. Wtedy wsiada w wysłużonego saaba. Nigdy nie domaga się zwrotu pieniędzy za kawę, obiad czy inne wydatki, jakie poniósł w czasie pracy.

– To przeciwieństwo Fransa Timmermansa. Człowiek konkretny aż do bólu, oszczędny w słowach, ale też bardzo łatwy w kontaktach. Staje za innymi w kolejce po zakupy, uważa, że obowiązują go takie samego reguły jak wszystkich – mówi „Rz" prof. Adrian Schout, wykładowca europeistyki na uniwersytecie Radboud w Nijmegen.

Pieniądze za reformy

Kilka tygodni temu, w środku pandemii, świat z niedowierzeniem dowiedział się, że Rutte nie spotkał się z umierającą 96-letnią matką, bo nie chciał łamać blokady życia społecznego. To był czas, kiedy Jarosław Kaczyński odwiedził grób swojej matki na warszawskich Powązkach, gdy inni nie mieli prawa wstępu na cmentarze, a Donald Trump organizował wiece wyborcze, gdy Covid-19 rzucił na kolana Amerykę.

– Rutte nie ma dzieci, zawsze był kawalerem. Pozostawał niezwykle przywiązany do matki. Ale ma swoje zasady – tłumaczy Schout.

Co oznacza człowiek z takim charakterem, unijni przywódcy przekonają się 17 lipca. Tego dnia po wielu miesiącach rokowań ma zostać wreszcie uzgodniony wart 750 mld euro Fundusz Odbudowy, którego zadaniem będzie postawienie na nogi najbardziej dotkniętych pandemią krajów Unii. Naciska na to nie tylko południe Europy, ale też kanclerz Merkel, bo obawia się o przetrwanie Wspólnoty.

Schout: „Jestem przekonany, że Rutte oprze się takiej presji. Holandia może się zgodzić, aby część tych środków została wypłacona w formie darowizn, a nie kredytów, ale nie zgodzi się na przekazanie takich pieniędzy bezwarunkowo. W zamian musi uzyskać nadzór nad reformami, jakie powinny zostać przeprowadzone przez Włochy, Hiszpanię czy Francję. I w razie czego mieć prawo do odzyskania pieniędzy.

Rutte pozostaje u władzy już trzy kadencje, zbliża się do rekordu w powojennej Holandii. W tym czasie przeforsował surowe oszczędności po kryzysie finansowym 2010 r. Ale dzięki wyjątkowej zdolności do kompromisów (stoi na czele rządu złożonego z czterech partii) zdołał zachować rekordową popularność: przez wyborami w marcu przyszłego roku jego liberalne ugrupowania VVD może liczyć w sondażach nawet na 44 mandaty w 150-osobowym parlamencie.

Infantylny arogant

Ale w Madrycie, Rzymie czy Paryżu warunki, jakie stawia Rutte, są nie do zaakceptowania, bo chodzi o kraje, które mają awersje do reform.

– Czy on nie rozumie, że ja reprezentuję więcej mieszkańców niż cała jego koalicja – denerwował się na ostatnim szczycie Unii premier Hiszpanii Pedro Sanchez, odnosząc się do koalicji „oszczędnych", do której należy poza Holandią Austria, Dania i Szwecja.

– Jest infantylny – nie wytrzymała zwykle opanowana Merkel.

– To arogant – wtórował szef Rady Europejskiej Charles Michel.

Ale przez to Rutte fasonu nie stracił. Po ostatnim posiedzeniu rządu oświadczył, że porozumienie wcale nie musi być osiągnięte w przyszłym tygodniu.

– Ten szalony pośpiech nikomu nie służy – uznał.

Na południu Europy, gdzie bezrobocie rośnie lawinowo (w samej Hiszpanii bez pracy jest już 4 mln osób, a dalsze 2 mln pozostaje na przymusowych urlopach) nikt nie ma wrażenia pośpiechu. Przeciwnie, wskazuje się, że przez pół roku trwania pandemii Bruksela nie uruchomiła żadnych naprawdę poważnych środków. Ale w Hadze można usłyszeć, że wciąż przecież do dyspozycji są środki z Europejskiego Funduszu Stabilności (ESM), tego samego, który uratował przez dziesięciu laty przed bankructwem Grecję, Portugalię i Irlandię, tyle że za drakońskie oszczędności.

Orężem Ruttego nie są jednak tylko żelazne nerwy. Ma także za sobą holenderską opinię publiczną. 61 proc. ankietowanych uważa, że jego twarda gra w Unii jest uzasadniona, tylko jedna trzecia jest przeciwnego zdania. Co więcej, dalej idące zmiany, jak ustanowienie nowego podatku przez UE dla finansowania budżetu Brukseli, wymagałyby ratyfikacji przez parlamenty krajów „27", w tym ten w Hadze. A tu większości za takim posunięciem nie ma.

Wreszcie jest argument ostateczny: ryzyko wyjścia z Unii jednego z sześciu krajów założycielskich Wspólnoty, jakim jest Holandia.

– Pamiętajmy, jak skończyło się lekceważenie postulatów Wielkiej Brytanii – ostrzega Rutte.

Kiedy Emmanuel Macron po raz pierwszy przyszedł do biura Marka Ruttego, myślał, że to jakiś sekretariat, przez który idzie się do właściwego gabinetu. Jak w Pałacu Elizejskim.

– Przynajmniej mam widok – tłumaczył mu szef rządu, podchodząc do okna, z którego jak na dłoni rozpościerała się cała Haga.

Pozostało 93% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 755
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 754
Świat
Pakistan oskarżony o zabicie dzieci i kobiet w Afganistanie
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 753
historia
Gdzie jest złoto, które Rosja skradła Rumunii? Moskwa przetrzymuje je już ponad sto lat