La Republique En Marche! oraz sojusznicze ugrupowanie MoDem zdobyły w niedzielnych wyborach 350 miejsc w 577-osobowym parlamencie. Koalicja Macrona zdeklasowała pozostałe ugrupowania. Republikanie mają zaledwie 130 miejsc, a rządzący do tej pory socjaliści tylko 33 miejsc. Front Narodowy Le Pen ma w Zgromadzeniu Narodowym ośmiu przedstawicieli, zaś radykalna, lewicowa Francja Niepokorna 27.
Oznacza to, że prezydent Emmanuel Macron zdobył całą władzę i może przystąpić do realizacji swego programu. Nikt za granicą nie trzyma tak mocno kciuków za Macrona jak Berlin.
Plan już jest
Nosi nazwę „Elysee 2.0 – Nowe impulsy dla niemiecko-francuskiej współpracy" i zaprezentowany został francuskiemu prezydentowi w maju w Berlinie, gdzie przybył następnego dnia po zaprzysiężeniu na prezydenta. Jest w nim mowa o ustanowieniu wspólnego niemiecko-francuskiego funduszu inwestycyjnego, który miałby wspierać badania naukowe, rozwój infrastruktury czy projekty w sferze cyfryzacji. Plan opracował obecny szef niemieckiej dyplomacji Sigmar Gabriel, który jako minister gospodarki współpracował z Emmanuelem Macronem, gdy ten sprawował to samo stanowisko w ekipie François Hollande'a.
Zakłada też dalsze zacieśnienie współpracy w dziedzinie bezpieczeństwa i obrony w postaci rozbudowy wspólnych struktur wojskowych ze środków „europejskiego funduszu obrony". Nie zabrakło też pomysłu wspólnych inwestycji infrastrukturalnych.
Całość jest zarysem odpowiedzi na zgłaszane przez Macrona propozycje reform w UE w czasie kampanii wyborczej. Na konkrety przyjdzie czas po wrześniowych wyborach do Bundestagu i spodziewanym zwycięstwie kanclerz Angeli Merkel i jej CDU. Ale wiele spraw będzie już przedmiotem rozmów w połowie lipca tego roku w czasie francusko-niemieckich konsultacji rządowych. Pierwszych w nowym składzie ze strony Francji. Nie da się w ich czasie pominąć propozycji Macrona dotyczących strefy euro, w szczególności ustanowienia osobnego budżetu strefy. Berlin słusznie widzi w tym pomysł na uwspólnotowienie długów państw strefy euro, za co musiałyby zapłacić Niemcy. – Nie jest moim zadaniem okazywanie wspaniałomyślności – ogłosił Wolfgang Schäuble, minister finansów, już dawno temu. Zdania nie zmienił, ale nie ma żadnych gwarancji, że to on będzie po wyborach nadal sprawował pieczę nad finansami RFN.