Eurodeputowani poparli w środę projekt dyrektywy o prawach autorskich na jednolitym rynku cyfrowym. Dzięki niej twórcy mają otrzymywać wynagrodzenie za rozpowszechnianie ich utworów w internecie. Dziś zarabiają na tym głównie wielkie koncerny internetowe. Z twórcami dzielą się zyskami niechętnie.
Polscy europosłowie podzielili się w głosowaniu. Przedstawiciele PO opowiedzieli się za dyrektywą, PiS przeciw. - Dyrektywa została złagodzona, ale naszym zdaniem nie rozwiało to wątpliwości, czy zwykły użytkownik internetu będzie wystarczająco chroniony przed jej skutkami - mówił "Rzeczpospolitej" europoseł PiS Bolesław Piecha.
Przeczytaj: Jak linia partyjna odbiera rozum mediom prawicowym
Swoje stanowisko w sprawie dyrektywy opublikowało w czwartek resort cyfryzacji. Jak twierdzi ministerstwo, zależało mu "przede wszystkim na wypracowaniu takiego brzmienia zapisów, które nie spowoduje jakiegokolwiek uszczerbku dla wolności słowa".
"Stanowisko Rządu odnosi się wyłącznie do kompromisowych zapisów dyrektywy zaproponowanych w lipcu przez Prezydencję Bułgarską, które uwzględniały stanowisko polskie" - czytamy w komunikacie. "Niestety, w wyniku debaty w Parlamencie Europejskim zapisy zmieniły swoje brzmienie i zostały przegłosowane w dniu 12 września br. Przyjęta treść jest sprzeczna z kompromisową propozycją Prezydencji i nie znajduje akceptacji ze strony ani Ministra, ani Ministerstwa Cyfryzacji" - napisało ministerstwo.