Odszkodowanie za odmrożenie przy tankowaniu - wyrok

Spółka prowadząca stację paliw odpowiada za szkody wyrządzone klientom na zasadzie ryzyka. Odszkodowanie, które będzie musiała wypłacić, może być jednak mniejsze, gdy poszkodowany sam przyczynił się do wypadku.

Aktualizacja: 02.02.2019 10:36 Publikacja: 02.02.2019 02:45

Odszkodowanie za odmrożenie przy tankowaniu - wyrok

Foto: Adobe Stock

Tak łódzkie sądy rozstrzygnęły sprawę Leszka T., młodego mężczyzny, który doznał poparzenia obu dłoni podczas próby zatankowania gazu.

Czytaj także: Hotel odpowiada za poślizgnięcie się przy jacuzzi

Gaz pod ciśnieniem

Na stację paliw podjechał z kolegą. Obaj spieszyli się do pracy. Przy dystrybutorze gazu nikogo nie było. Obsługa nie zjawiła się także po wezwaniu dzwonkiem. Leszek T. uznał, że szybciej będzie, jak zatankuje samodzielnie. I chociaż przy dystrybutorze nie było koniecznych przy tankowaniu gazu rękawic ochronnych, mężczyzna zdjął „pistolet" z dystrybutora i podpiął go do samochodu. To spowodowało nagłą emisję gazu. Gdy kierowca chciał odpiąć pistolet, doznał obrażeń obu dłoni. Wtedy podeszła pracownica stacji paliw i kopnęła w „pistolet" podpięty do samochodu, co doprowadziło do jego uwolnienia. Autogaz przestał się ulatniać. Kolega Leszka T. wyszedł z auta w chwili pojawienia się chmury gazu. Po zdarzeniu obaj pojechali do pracy. Po drodze Leszek T. kupił w aptece piankę na oparzenia.

Dopiero w pracy zaczął boleśnie odczuwać skutki wypadku, na rękach pojawiły się pęcherze. Po południu zgłosił się na izbę przyjęć w szpitalu, gdzie otrzymał pomoc medyczną.

Leszek T. przez około miesiąc nie mógł pracować, prowadzić samochodu, miał trudności z samoobsługą: myciem, ubieraniem się czy jedzeniem. Po oparzeniu pozostały na dłoniach szpecące blizny o trwałym i nieodwracalnym – jak stwierdzili lekarze – charakterze.

Przedsiębiorstwo prowadzące stację paliw nie chciało zapłacić zadośćuczynienia. Leszek T. poszedł więc walczyć o nie przed sądem. W pozwie żądał 100 tys. zł.

Zabrakło informacji

Sąd ustalił, że w momencie wypadku tylko część dystrybutorów gazu na różnych stacjach paliw była przeznaczona do samodzielnego tankowania przez kierowców. Pozostałe były obsługiwane przez pracowników stacji. Na większości dystrybutorów znajdowały stosowne informacje na ten temat, ale akurat na pozwanej stacji takiej informacji nie było. Dystrybutor był obsługiwany wówczas przez pracowników, przed tankowaniem musieli oni włączyć dystrybutor w budynku stacji. Kierowca miał jednak możliwość zdjąć "pistolet", który nie miał żadnej blokady i podpiąć go do samochodu. Z nieprawidłowo podpiętego "pistoletu" wydobywały się czasami resztki gazu.

Te okoliczności nie miały jednak znaczenia przy ustaleniu, kto ponosi odpowiedzialność za skutki wypadku. Zdaniem Sądu Okręgowego w Łodzi odpowiedzialność ta opiera się bowiem na zasadzie ryzyka. Nieważne jest zatem, czy spółka zawiniła czy nie zawiniła. Jest ona natomiast typowym przedsiębiorcą, o którym mowa w art. 435 § 1 Kodeksu cywilnego:

"Prowadzący na własny rachunek przedsiębiorstwo lub zakład wprawiany w ruch za pomocą sił przyrody (pary, gazu, elektryczności, paliw płynnych itp.) ponosi odpowiedzialność za szkodę na osobie lub mieniu, wyrządzoną komukolwiek przez ruch przedsiębiorstwa lub zakładu, chyba że szkoda nastąpiła wskutek siły wyższej albo wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi odpowiedzialności."

Ile za ból i blizny

W ocenie sądu doznany przez powoda uszczerbek na zdrowiu pozostaje w bezpośrednim związku przyczynowym z korzystaniem z oferty handlowej pozwanej spółki. Nie wykazała ona żadnej z trzech okoliczności wyłączających odpowiedzialność, np. że wina poszkodowanego była wyłączna. Spółka musi więc wypłacić Leszkowi T. odpowiednie zadośćuczynienie za krzywdę. Jakie?

Uszczerbek na zdrowiu nie był wprawdzie wielki (3 proc.), lecz trwały, a rokowania były niepomyślne. Blizny na obu dłoniach Leszka T. są widoczne, co dodatkowo zwiększa rozmiar jego krzywdy. Poza tym krzywda dotknęła człowieka jeszcze młodego, u którego – jak przyjmuje się w orzecznictwie - intensywność cierpień jest większa niż u osoby starszej.

Jednak żądanie 100 tys. zł zadośćuczynienia sąd uznał za rażąco wygórowane. Jego zdaniem adekwatną do rozmiaru krzywdy kwotą jest 11 tys. zł. Zwłaszcza, że Leszek T. nie był bez winy.

– Powód usiłował zatankować gaz bez użycia rękawic ochronnych, co należy ocenić jako zachowanie obiektywnie nieprawidłowe, zwłaszcza że miał świadomość powinności używania rękawic ochronnych oraz doświadczenie w tankowaniu gazu do swojego samochodu - uznał sąd obniżając o 25 proc. przyznane zadośćuczynienie z powodu przyczynienia się poszkodowanego do powstania szkody.

W efekcie Leszkowi T. przyznano jedynie 8250 zł, co go rozczarowało. W apelacji argumentował, że nie mógł użyć rękawic ochronnych służących do tankowania, bo na stacji nie było informacji o zakazie samodzielnego tankowania, a w okresie, w którym doszło do wypadku, na stacjach rzadko były informacje o konieczności użycia rękawic ochronnych. Poza tym dopiero po wypadku powód dowiedział się o tym, że należy używać rękawic ochronnych, zatem powód miał prawo przypuszczać, że takie tankowanie jest dozwolone bez konieczności użycia rękawic ochronnych.

Sąd apelacyjny przypomniał jednak Leszkowi T. jego własne zeznania, w których podał, iż wiedział, „że przy samodzielnym tankowaniu należy bezwzględnie używać rękawic ochronnych".

Oceniając wysokość zadośćuczynienia sąd podkreślił, że zdrowie jest dobrem szczególnie cennym, a co za tym idzie przyjmowanie stosunkowo umiarkowanych kwot zadośćuczynienia w przypadkach ciężkich uszkodzeń ciała prowadziłoby do deprecjacji tego dobra. W przypadku Leszka T. naruszonym dobrem jest wprawdzie zdrowie, lecz rozmiar tego naruszenia oraz jego skutki pozostają niewielkie - uszkodzenia ciała, które ograniczyło codzienne funkcje obu dłoni trwało jedynie około czterech tygodni, a poza niewielkimi bliznami – poparzenie gazem nie spowodowało żadnych trwałych skutków ani długotrwałego upośledzenia czynności organizmu powoda.

Apelacja została oddalona jako bezzasadna. Wyrok jest prawomocny.

Wyrok Sądu Apelacyjnego w Łodzi z 11 października 2018 r.

Sygnatura akt: I ACa 132/18

Tak łódzkie sądy rozstrzygnęły sprawę Leszka T., młodego mężczyzny, który doznał poparzenia obu dłoni podczas próby zatankowania gazu.

Czytaj także: Hotel odpowiada za poślizgnięcie się przy jacuzzi

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Nieruchomości
Trybunał: nabyli działkę bez zgody ministra, umowa nieważna
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Praca, Emerytury i renty
Czy każdy górnik może mieć górniczą emeryturę? Ważny wyrok SN
Prawo karne
Kłopoty żony Macieja Wąsika. "To represje"
Sądy i trybunały
Czy frankowicze doczekają się uchwały Sądu Najwyższego?
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Sądy i trybunały
Łukasz Piebiak wraca do sądu. Afera hejterska nadal nierozliczona