Mecze na kortach Gdańskiej Akademii Tenisowej były interesujące, poziom niezły, zwłaszcza, gdy rozgrywki doszły do półfinałów. Wielkich zaskoczeń jednak nie widziano, rozstawieni z nr 1 zagrali we wszystkich finałach, choć w części kobiecej, jedynka nie oznaczała sukcesu.
Finał pań zakończył się po trzech setach. Anastazja Szoszyna, od niedawna już Polka, wygrała z Katarzyną Kawą, która po ubiegłorocznych sukcesach została krajową rakietą nr 3 (jest 128. w rankingu WTA) i wydawała się główną kandydatką do zdobycia pucharu w Gdańsku. Przegrała z dziewczyną z Charkowa, która mieszka w Polsce od ponad ośmiu lat, przeszła przez Akademię Andżeliki Kerber w Puszczykowie, teraz mieszka w stolicy i wygląda na to, że będzie to dobry transfer z ukraińskiego tenisa nad Wisłę.
Finał deblowy zakończył się zwycięstwem bez gry pary Szoszyna i Magdalena Fręch, gdyż Kawa (grająca z Katarzyną Piter) zgłosiła kontuzję.
Kacper Żuk, który przed pandemią nieźle grał w challengerze w Calgary (doszedł do półfinału, pokonał m. in. Vaska Pospisila) i dostał pochwały za ambitny debiut w Pucharze Davisa, w finale z Danielem Michalskim grał długo i, jak Szoszyna, także przegrał pierwszy set, by dzielnie wygrać dwa kolejne. Wszystko na oczach głównych sił szkoleniowych polskiego tenisa: Dawida Celta (kadra kobiet), Mariusza Fyrstenberga (kadra mężczyzn), Tomasza Iwańskiego (trenera głównego PZT) i Tomasza Wiktorowskiego.
Drugi czterodniowy turniej z cyklu LOTOS PZT Polish Tour zaczyna się już od niedzieli w Szczecinie. Tak jak w Gdańsku drabinki singla liczą po 24 osoby, deblowe – po 8 par. Do zdobycia ponownie jest 8 tysięcy zł za singlowe zwycięstwo, 4,5 tys. za grę w finale, 2 tys. za półfinał i 1 tysiąc za ćwierćfinał.