Obchody rocznicy wybuchu powstania Minina i Pożarskiego w 1612 roku odbywają się na terenie całego kraju od dziesięciu lat. Wtedy rosyjski prezydent Władimir Putin postanowił zastąpić tą datą obchodzony wcześniej w Rosji dzień rewolucji październikowej, przypadający na 7 listopada. Od tamtej pory Rosjanie świętują wypędzenia sił polsko-litewskich z Moskwy.

W 403. rocznicę rosyjskiego powstania centralnymi ulicami Moskwy przeszedł ponad 85-tysięczny marsz prorządowy pod hasłem „jesteśmy zjednoczeni". Po zakończeniu marszu w centrum rosyjskiej stolicy rozpoczął się koncert. Bezpieczeństwa moskwian pilnowało ponad 6 tys. policjantów oraz wojskowych. Podobny marsz odbył się w Petersburgu, lecz ze względu na tragedię rosyjskiego samolotu w Egipcie koncert w tym mieście został odwołany.

Co ciekawe, po raz pierwszy w Moskwie rosyjscy nacjonaliści przeprowadzą jednocześnie trzy „Rosyjskie marsze". Po aneksji Krymu znaczna część rosyjskich skrajnie prawicowych sił, które od zawsze byli w opozycji wobec rządzących, zaczęła popierać politykę Władimira Putina. Z tego powodu w rosyjskiej stolicy, gdzie wcześniej odbywał się jeden duży „Rosyjski marsz", w tym roku odbywa się ich aż trzy. Pojawia się tam symbolika Imperium Rosyjskiego, ale również można zauważyć grupy osób nie kryjących swoich sympatii wobec faszyzmu.