Samochód marki Daewoo wjechał w nich, zawrócił, po czym siedzący w środku młodzi ludzie wyskoczyli na drogę i zaatakowali leżących nożami i toporami. Na szosie ze stołecznego Duszanbe do Kulabu zginęło czterech turystów: dwóch Amerykanów, Szwajcar i Holender. Kolejnych trzech odniosło rany. Był to pierwszy w tym kraju atak na obywateli krajów zachodnich.
Sposób, w jaki go dokonano (najazd samochodem), przypominał samobójcze ataki islamistów, jakie powtarzają się od 2016 roku w różnych miastach Europy. – Istnieją dowody, że była to celowa napaść – powiedział przedstawiciel amerykańskiej ambasady w Duszanbe, nie wskazał jednak winnych.
Przeczytaj także: Dawna ambasador Francji w Tbilisi nowym prezydentem Gruzji?
Natychmiast rozpoczęła się obława na napastników, w rezultacie której oddziały policji zastrzeliły cztery osoby, a pięć aresztowano. Szybkość akcji związana była prawdopodobnie z tym, że zagraniczni goście zostali zaatakowani w pobliżu miejscowości Dangara, w której urodził się prezydent kraju Emomali Rachmon, a to sprawiło, że poczuł się on osobiście urażony.
Zdaniem miejscowego MSW wszyscy bandyci pochodzili z grupy stworzonej przez ludzi przeszkolonych w Iranie i działających na zlecenie zdelegalizowanej w 2015 roku Partii Odrodzenia Islamu. Iran nie skomentował zarzutów. Ale przebywający na emigracji liderzy partii natychmiast zaprzeczyli „nielogicznym oskarżeniom", potępili „akt terroru", ale też wyrazili nadzieję na „odbudowanie zaufania turystów do Tadżykistanu i jego mieszkańców". Wcześniej miejscowy komitet ds. turystyki spodziewał się, że ruch turystyczny rozwinie się tak, że w 2020 roku kraj odwiedzi około miliona osób. Tadżykistan jest najbiedniejszym państwem powstałym z rozpadu byłego ZSRR. Ponad jedna trzecia jego PKB to pieniądze od emigrantów pracujących w Rosji. W dodatku jego południowym sąsiadem jest Afganistan, w którym od 17 lat trwa wojna. Jednak Tadżykistan jest oddzielony od niej przez rosyjskie oddziały stacjonujące na granicznej rzece Piandż.