Rzeczpospolita: 7 maja zostanie pan oficjalnie konsulem honorowym w Sao Paulo. Dlaczego potrzebna jest taka placówka?
Konsul honorowy RP Andrzej Bukowiński: Pięć lat temu MSZ zlikwidował konsulat generalny RP w Sao Paulo, jego kompetencje przejęła placówka w Kurytybie. W tym mieście i całej prowincji Parana mieszka połowa spośród około 2 milionów osób, które w Brazylii przyznają się do polskich korzeni. To przeważnie potomkowie osób, które przyjechały do Ameryki Łacińskiej w okresie międzywojennym, a nawet przed I wojną światową: utrzymanie więzi z Polską jest dla nich bardzo ważne. Ale Sao Paulo, jedno z największych miast świata, to brama do całej Ameryki Łacińskiej, dla kultury i biznesu. Jako konsul honorowy nie będę co prawda zajmował się wydawaniem paszportów, innych dokumentów: w tym celu raz na miesiąc będzie tu przyjeżdżał konsul z Kurytyby. Chcę natomiast promować współpracę gospodarczą i kulturalną między Brazylią i Polską.
Brazylia wychodzi z największego kryzysu gospodarczego od dziesięcioleci, prezydent Lula trafił do więzienia, skandale korupcyjne uderzają w niemal całą klasę polityczną kraju. To jest moment, aby inwestować w tym kraju?
Optymista powie, że ten kryzys będą mieli za sobą pod koniec roku, pesymista – że to jeszcze zajmie ze dwa lata. W każdym przypadku warto inwestować teraz, kiedy ceny są niskie. Brazylia to ponad 200 mln mieszkańców, powierzchnia większa od Europy, niezwykle pozytywne nastawienie ludzi, rozwinięty przemysł. Ten kraj zawsze staje na nogi! Mamy już pierwsze polskie firmy w Brazylii, ale na skalę tego kraju jest ich niewiele. Potrzeba o wiele więcej! Będę starał się w tym pomóc.
Dlaczego akurat pan podjął się obowiązków konsula generalnego w Sao Paulo?