Oskarżenia specjalnego prokuratora Roberta Muellera o udział na wielką skalę Rosjan w wyborach prezydenckich w USA to zniweczyły.
Choć ani Władimir Putin, ani Donald Trump nie polecieli do bawarskiej stolicy, szykowali się na to spotkanie przynajmniej od kilku tygodni.
Amerykański przywódca do minimum ograniczył sankcje za ingerencję w kampanię wyborczą w 2016 r., jakie zgodnie z decyzją Senatu miał nałożyć na Rosję przed 29 stycznia. Zaś rosyjski prezydent niezwykle łagodnie zareagował na śmierć kilkudziesięciu Rosjan, najemników, w wyniku bombardowań Amerykanów w Syrii 7–8 lutego.
Przywódcy uznali, że mimo oporu Kongresu warto raz jeszcze spróbować doprowadzić do zbliżenia między oboma krajami, o ile nie do dealu, jaki zapowiadał tyle razy jeszcze jako kandydat Donald Trump.
Przesłanie do Zachodu
To na konferencji w Monachium w lutym 2007 r. Putin ostrzegł Zachód, że jeśli będzie kontynuował politykę umocnienia NATO w Europie Środkowo-Wschodniej, spotka się ze zdecydowaną reakcją Moskwy.