QAnon. Od Pizzagate do sympatii Trumpa

Za sprawą Donalda Trumpa ruch QAnon z mrocznych zakamarków internetu wszedł do amerykańskiej polityki. Jego zwolennicy tropią pedofilski spisek z udziałem działaczy Partii Demokratycznej, nie wierzą w koronawirusa, ale w tajny rząd wpływający na decyzje władz – owszem. I zdobywają licznych sympatyków nie tylko w USA, ale także w Europie, a nawet w Iranie.

Aktualizacja: 07.01.2021 13:17 Publikacja: 07.01.2021 00:01

QAnon. Od Pizzagate do sympatii Trumpa

Foto: Bloomberg/Getty Images

Przypominamy tekst z lipcowego wydania magazynu „Plus Minus”.

Pewnego grudniowego poranka 2016 roku Edgar Maddison Welch zabrał ze swojego domu w sennym miasteczku Salisbury telefon komórkowy, karabinek AR-15, rewolwer oraz strzelbę. Tak wyposażony wsiadł do samochodu i wyruszył w podróż do Waszyngtonu. Po dojechaniu na miejsce zaparkował auto we wschodniej części miasta obok pizzerii Comet Ping Pong. Schował pistolet do kabury przy biodrze, karabinek przewiesił przez klatkę piersiową i wszedł do restauracji. Przerażeni pracownicy i klienci wybiegli na zewnątrz, ale Welch nie zwracał na nich uwagi. Szybkim krokiem podszedł do zamkniętych drzwi prowadzących na zaplecze, które próbował otworzyć nożem. Gdy mu się to nie udało, oddał w zamek kilka strzałów.

Za drzwiami znajdował się tylko niewielki schowek. Rozczarowany mężczyzna chwilę później oddał się w ręce policji. W trakcie przesłuchania okazało się, że Welch pojechał do Waszyngtonu, bo uwierzył w rozpowszechnianą w internecie teorię spiskową, według której Hillary Clinton stała na czele międzynarodowej szajki pedofili. Jej siedziba miała znajdować się w Comet Ping Pong. Wydaje się, że mężczyzna naprawdę był przekonany, że jedzie pomóc dzieciom więzionym w restauracji.

W sali sądowej przeprosił za swoje zachowanie. Nigdy jednak nie przyznał, że przestał wierzyć w istnienie pedofilskiego spisku. Nie on jeden. Z czasem afera, nazwana przez media Pizzagate, zaczęła żyć własnym życiem, podlegając kolejnym interpretacjom i poprawkom. W końcu stała się częścią „większej prawdy", wokół której skupia się ruch QAnon.

Wszystkie nory zajęte

Zaczęło się niewinnie od wpisów na internetowym forum z memami 4chan. – Anonimowa osoba (albo osoby) podpisująca się jako Q zaczęła publikować wiadomości pod koniec października 2017 roku. Q twierdził, że jest pracownikiem służb specjalnych i walczy z „deep state" – mówi w rozmowie z „Plusem Minusem" prof. Joseph Uscinski, politolog z Uniwersytetu w Miami od lat badający teorie spiskowe i dezinformację.

Ten sam Q zapowiadał także rychłe aresztowanie Hillary Clinton. W kolejnych postach autor zamieszczał szyfry i zagadki, w których m.in. odwoływał się do rzekomo nadchodzącej apokalipsy oraz apelował o odrzucenie wiary w instytucje publiczne. Jak twierdzą jego zwolennicy, posty tajemniczego autora są niczym „okruszki chleba rozrzucane przez Jasia i Małgosię", by łatwiej znaleźć drogę w gęstym lesie. W tym przypadku drogę do „prawdy".

Liczba podążających za „okruszkami" zaczęła szybko rosnąć, a ruch zapoczątkowany przez wpisy Q z niszowego forum rozlał się szeroko, m.in. na Twittera czy YouTube'a. Tylko na Facebooku grupy związane z QAnon zrzeszają ponad 3 mln użytkowników. Obrazowo ten proces opisała dziennikarka „The Atlantic" Adrienne LaFrance: „Jeśli internet jest jedną wielką króliczą norą, w której znajduje się nieskończenie wiele innych nor, to QAnon w jakiś sposób zdołał je zająć i połknąć wszystkie teorie spiskowe".

– Wierzą w bardzo rozbudowaną intrygę, według której świat jest kontrolowany przez elitarny krąg pedofili czczących szatana. Członkowie ruchu są przekonani, że ta klika włada mediami, Hollywood oraz politykami takimi jak Hillary Clinton. Najbardziej radykalni zwolennicy Q twierdzą, że celebryci i przedstawiciele establishmentu w podziemnych jaskiniach hodują dzieci, by móc pić ich krew i przez to powstrzymywać proces starzenia – tłumaczy Travis View, badacz teorii spiskowych i autor podcastu „QAnon Anonymous".

Na początku tego roku w mediach społecznościowych pojawiły się wpisy sugerujące, że willa na Florydzie należąca do Oprah Winfrey została przeszukana przez policję w związku ze sprawą o wykorzystywanie seksualne dzieci. Z kolei Tom Hanks miał zostać aresztowany w Australii za pedofilię.

Pożywką dla kolejnych teorii stał się koronawirus. Zdaniem QAnon Covid-19 nie jest prawdziwy, a nawet jeśli jest, to został stworzony przez „deep state" (coś w rodzaju ukrytego rządu) po to, by zaszkodzić reelekcji Donalda Trumpa. W tej konkretnej sprawie zwolennicy QAnon połączyli swoje siły z antyszczepionkowcami. Larry Cook, administrator jednej z największych grup na Facebooku sprzeciwiającej się szczepieniom, w swoich postach zaczął używać retoryki Q. Na celowniku ruchu znalazł się doktor Anthony Fauci, dyrektor Narodowego Instytutu Alergii i Chorób Zakaźnych, który doradza Białemu Domowi w sprawie walki z pandemią SARS-CoV-2. QAnon zarzucają mu bycie „kukiełką deep state". Ma o tym świadczyć zdjęcie, na którym lekarz stoi razem z Barackiem Obamą w laboratorium. Zwolennicy Q są przekonani, że fotografię wykonano podczas prac nad koronawirusem. Były prezydent ma ich zdaniem stać także za rozłożonym na 16 lat planem zniszczenia Stanów Zjednoczonych poprzez wywoływanie susz, przerw w dostawach żywności oraz użycie broni nuklearnej.

Równie złe zamiary ma mieć Hillary Clinton. Według części wyznawców QAnon jest ona winna śmierci pierwszego syna Johna F. Kennedy'ego, który zginął w katastrofie lotniczej w 1999 r. Zgodnie z inną wersją Kennedy Jr. sfingował swoją śmierć i obecnie doradza Trumpowi. W czasie śledztwa dotyczącego rosyjskiej ingerencji w wybory prezydenckie niektórzy członkowie ruchu wierzyli, że prowadzący je prokurator Robert Mueller w sekrecie współpracuje z Donaldem Trumpem, a jego prawdziwym zadaniem jest aresztowanie przedstawicieli skorumpowanych elit pedofilskiej szajki. Ledwie kilka dni temu wysłali e-maile do nigeryjskich dziennikarzy z informacją, że działacze Partii Demokratycznej są zaangażowani w porywanie dzieci z Afryki Zachodniej.

Zwolennicy QAnon posługują się własnymi hasłami, szyframi i kodami. I tak „zamek" oznacza Biały Dom, a „okruszki" to wskazówki. Z kolei skrót WWG1WGA tłumaczony jako „Where we go one, we go all" („Dokąd idzie jeden z nas, idziemy wszyscy") stał się hasłem rozpoznawczym całego ruchu. Poczucie bycia częścią sekretnej społeczności wzmagają często używane frazy: „Nic nie powstrzyma tego, co nadchodzi" oraz „Zaufaj planowi".

– Wierzą w mnóstwo powiązanych ze sobą teorii spiskowych, co przyciąga wiele różnych osób. Dlatego tak trudno opisać typowego członka QAnon. Można przyjąć, że większość z nich to zwolennicy prawicy i fani Trumpa. Nie wszyscy są białymi suprematystami, ale antysemickie i ksenofobiczne elementy niektórych teorii spiskowych przyciągają takich ludzi – tłumaczy Erin Gallagher, badaczka zajmująca się ekstremizmem w mediach społecznościowych.

Ponieważ zwolennicy Q odrzucają tradycyjne media, łącznie ze sprzyjającą Trumpowi stacją Fox News, to społeczność wypromowała swoje własne gwiazdy. Jedną z nich jest David Hayes występujący pod pseudonimem PrayingMagic. Jego filmy i wpisy m.in. na Twitterze i YouTubie obejrzano łącznie ponad 33 mln razy. Hayes, były ratownik medyczny, podkreśla, że to Bóg dał mu znak, by zajął się polityką i prowadził kanał newsowy. „PrayingMagic" jest także autorem książki opisującej ruch QAnon. Można ją kupić na Amazonie za 15 dolarów. Publikacja ma być pierwszą z dziesięciu, które stworzą serię pt. „Kroniki Q".

Mimo dużej popularności, jaką cieszy się Hayes i inni gwiazdorzy ruchu, to nie dzięki nim o QAnon zaczęły pisać gazety niemal na całym świecie. W kraju, który kocha teorie spiskowe – począwszy od zabójstwa JFK, przez zamachy na WTC, na płaskiej Ziemi kończąc – zwolennicy Q nie przebiliby się do mainstreamu, gdyby nie prezydent Trump i republikańscy politycy.

Wiadomość otrzymaliśmy

Relacje łączące 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych i QAnon można określić jako symbiozę. Dla zwolenników Q Donald Trump, idący do władzy w kontrze do waszyngtońskich elit, zapowiadający „osuszenie bagna", stał się centralną postacią ich mitologii. Członkowie ruchu wierzą bowiem, że jest on jedynym człowiekiem, który może rozbić „deep state" i zamknąć przedstawicieli satanistyczno-pedofilskiego establishmentu w Guantanamo. Ma do tego dojść w trakcie operacji o kryptonimie „Burza".

W mediach społecznościowych zwolennicy QAnon udostępniają tysiące filmów, zdjęć i memów wychwalających prezydenta. W jego wpisach na Twitterze albo publicznych wystąpieniach dopatrują się dowodów na to, że jest „ich człowiekiem".

Jak pisze na łamach „The Atlantic" Adrienne LaFrance, ostatnio duże poruszenie wywołały dwa posty Trumpa. W jednym z nich prezydent napisał, że podziwia brytyjską królową (po ang. queen). W drugim poinformował, że rozważa wprowadzenie kwarantanny (po ang. quarantine). Dla członków ruchu pojawienie się w obu wiadomościach litery „Q" jasno wskazuje, że obecny lokator Białego Domu jest z nimi. Trzy lata temu podczas spotkania z generalicją w Białym Domu Trump, pokazując półokrąg, w jakim ustawił się do zdjęcia wraz z wojskowymi, nakreślił w powietrzu symbol niedomkniętego koła. Część zwolenników QAnon natychmiast uznała, że chodzi o literę „Q".

Prezydent nigdy oficjalnie nie przyznał się do tego, że wie o istnieniu QAnon. Faktem pozostaje jednak, że powiela głoszone przez nich treści. – Na Twitterze Trump ponad 160 razy zacytował albo podał dalej wpisy pochodzące z kont powiązanych z Q – zauważa Travis View. Tylko 4 lipca tego roku w Dzień Niepodległości prezydent podał dalej 14 wiadomości napisanych przez zwolenników QAnon. Rok wcześniej Biały Dom zorganizował „szczyt mediów społecznościowych", na który zaproszono konserwatywne gwiazdy internetu. Wśród nich znalazł się prominentny działacz ruchu Bill Mitchell, którego tylko na Twitterze obserwuje niemal 600 tys. osób.

Zdaniem ekspertów takie działania nie powinny dziwić. W walce o reelekcję prezydent potrzebuje każdego głosu, a uderzająca w elity retoryka zwolenników Q jest mu bliska. Poza tym działacze ruchu dają wyrazy uwielbienia dla niego, a Trump jest łasy na pochwały.

Na wiecach wyborczych prezydenta coraz częściej pojawiają się osoby z plakatami nawiązującymi do QAnon. W Toledo w stanie Ohio przed salą konferencyjną, gdzie miał wystąpić Trump, można było kupić przypinki i koszulki z literą „Q" albo łańcuszki z małymi srebrnymi kawałkami pizzy (nawiązanie do Pizzagate). Pod koniec lipca ulicami Hollywood przemaszerowało ponad stu członków ruchu sprzeciwiających się działaniom „deep state".

Oko do środowiska Q puszczają również ludzie z otoczenia prezydenta. Już w grudniu 2018 r. wiceprezydent Mike Pence opublikował na Twitterze zdjęcie z Florydy, gdzie spotkał się z lokalnymi policjantami. Jeden z nich, stojący tuż obok polityka, miał na kamizelce taktycznej plakietkę z czerwoną literą „Q". Fotografia szybko została usunięta i zastąpiona inną, na której funkcjonariusza nie było już widać. Dwa miesiące temu syn prezydenta Eric Trump zamieścił na Instagramie mem nawiązujący do QAnon. Chwilę później post zniknął. Mimo to został zauważony. Na jednej z największych grup zrzeszających wyznawców Q pojawił się komentarz: „Obrazek został skasowany, ale wiadomość otrzymaliśmy". Jeden z szefów kampanii Trumpa Brad Parscale w przeszłości kilka razy podawał dalej wpisy z kont QAnon. Treści głoszone przez ruch udostępniają także osobisty prawnik prezydenta Rudy Giuliani oraz zastępca szefa personelu Białego Domu Dan Scavino. Z kolei były doradca prezydenta ds. bezpieczeństwa gen. Michael Flynn w lipcu tego roku nagrał film, na którym składa przysięgę wierności QAnon.

– Szacuje się, że 67 obecnych albo byłych kandydatów do Kongresu popiera QAnon – mówi Gallagher. Część czyni to otwarcie. Najgłośniejszą apologetką Q jest bez wątpienia Marjorie Taylor Greene z Georgii, która ubiega się o miejsce w Izbie Reprezentantów. Niedawno napisała, że QAnon to „jedyna w życiu szansa na wyeliminowanie globalnej siatki pedofili czczących szatana". W mediach społecznościowych wielokrotnie twierdziła, że Q to „patriota, którego warto słuchać". Z kolei republikański kandydat z Florydy Matthew Lusk w spisie spraw, które chce załatwić po dostaniu się do Kongresu, umieścił podpunkt „Kim jest Q?". Jak pisze „New York Times", Mike Cargile z Południowej Karoliny, który walczy o miejsce Izbie Reprezentantów, na swoim profilu na Twitterze wśród wielu hashtagów zamieścił również hasło QAnon „WWG1WGA". Starająca się o miejsce w Kongresie z Kolorado Lauren Boebert w rozmowie z internetowym kanałem zwolenników ruchu podkreśliła, że ma nadzieję, że to, co mówi Q, jest prawdą. „To dowód na to, że Ameryka staje się silniejsza i lepsza, a ludzie wracają do konserwatywnych wartości" – przekonywała.

Bombą w Nowy Porządek

Partia Republikańska (GOP) oficjalnie dystansuje się od ruchu QAnon i stara się zwalczać antysemityzm czy rasizm pojawiający się w jego teoriach. Z drugiej strony, jeśli chce utrzymać kontrolę na Senatem i odzyskać władzę w Izbie Reprezentantów, nie może całkowicie odciąć się od zwolenników Q i polityków, którzy z nim sympatyzują. Dlatego, jak ustalili dziennikarze „New York Times", partia po cichu finansuje kandydatów związanych z QAnon. W kwietniu ulubieniec Trumpa kongresmen Jim Jordan z Ohio wpłacił 2 tys. dolarów na kampanię Marjorie Taylor Greene. Wcześniej Krajowy Komitet Partii Republikańskiej przekazał podobną kwotę Angeli Stanton-King, kandydatce do Izby Reprezentantów z Georgii, która udostępnia wpisy o „globalnej pedofilskiej elicie".

Takie działania ściągają na GOP krytykę demokratów. „Partia Republikańska milczy na ten temat. My musimy o tym mówić głośno i wyraźnie"– powiedziała demokratyczna kongresmenka Cheri Bustos z Illinois, która przewodniczy kongresowej komisji ds. kampanii wyborczych. Podwójna gra republikanów może oburzać, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę ostrzeżenia FBI. Rok temu portal Yahoo News dotarł do notatki Biura, w której QAnon określa się jako zagrożenie terrorystyczne o charakterze wewnętrznym. – W dokumentach agenci federalni piszą, że biorąc pod uwagę zasięg, jaki dzięki najnowszym metodom komunikacji osiągają teorie spiskowe, logiczne jest założenie, że dotrą one do większej liczby osób o ekstremistycznych poglądach. Część z nich znajdzie taką, która najbardziej im odpowiada, co może je pchnąć do przemocy – tłumaczy Marc-André Argentino, ekspert z Uniwersytetu Concordia, badający to, w jaki sposób ekstremiści wykorzystują najnowsze technologie.

Obawy FBI nie wydają się bezzasadne. – Niektórzy zwolennicy Q posunęli się do agresji. Ich teorie są groźne, ponieważ wierzą oni, że każdy, kogo uważają za przeciwnika, jest potworem czczącym szatana. Takie myślenie czyni przemoc niemal usprawiedliwioną – mówi prof. Uscinski.

W 2018 roku służby zatrzymały mężczyznę, który miał przy sobie materiały potrzebne do stworzenia bomby. Niedoszły terrorysta planował wysadzenie w powietrze Kapitolu w stanie Illinois po to, by Ameryka wreszcie zdała sobie sprawę z afery Pizzagate i Nowego Porządku Światowego. W tym samym roku policja aresztowała uzbrojonego członka QAnon z Nevady, który ciężarówką zablokował ruch na drodze biegnącej przez zaporę Hoovera. Domagał się ujawnienia wszystkich informacji o e-mailach wykradzionych Hillary Clinton. Rok temu Anthony Comello zamordował szefa mafijnej rodziny Gambino, ponieważ wierzył, że gangster wraz z CIA pracuje dla „deep state". W trakcie rozprawy namalował sobie na ręce literę „Q".

Ruch atakuje swoich przeciwników także werbalnie. Gdy były urzędnik Białego Domu Sebastian Gorka skrytykował QAnon, jego adres domowy pojawił się w internecie wraz z fałszywymi informacjami, jakoby Gorka był zamieszany w wiele przestępstw. Zwolennicy Q zasłynęli również tym, że grozili śmiercią Hillary Clinton. „Aż dziw, że jeszcze nikt jej nie zamordował" czy „Chciałbym widzieć, jak jej krew spływa kanałami" to jedne z delikatniejszych komentarzy.

By ograniczyć rozprzestrzenianie się radykalnych treści, pod koniec lipca Twitter zablokował ponad 7 tys. kont powiązanych z QAnon. Serwis przestanie także wyświetlać w rekomendacjach wpisy dotyczące teorii Q, które uznał za szkodliwe. Tym samym ograniczona zostanie widoczność nawet 150 tys. profili. Na podobne kroki zdecydowały się TikTok i Facebook. Wydaje się jednak, że nie są one wystarczające. Jak zauważa magazyn „Forbes", o ile np. Facebook tnie zasięgi kontom powiązanym z Q, o tyle na razie reklamy i ogłoszenia polityków sympatyzujących z ruchem nie podlegają takim restrykcjom. Podobnie dzieje się na Twitterze, jeśli chodzi o konta senatorów i kongresmenów.

Walkę z teoriami QAnon osłabia także to, że zaczęły się one już pojawiać w ogólnokrajowych mediach. Pod koniec lipca prezenter telewizji Fox News Jesse Watters w rozmowie z Erikiem Trumpem stwierdził, że QAnon „odkryli wiele ważnych rzeczy, jeśli chodzi o sprawę Jeffreya Epsteina", miliardera oskarżanego o pedofilię i stręczenie nieletnich. Epstein zmarł w areszcie, według oficjalnej wersji popełniwszy samobójstwo. Z kolei na antenie skrajnie prawicowego kanału „One America News Network" dostępnego w telewizji kablowej prowadzący Kristian Rouz uznał, że blokowanie przez Twittera kont QAnon to znak, że „deep state kontratakuje".

To nie pierwsze takie komentarze na antenie obu tych mediów. Na łamach serwisu Politico Rick Wilson były polityk GOP twierdzi, że ruchowi nic nie grozi, dopóki jest pod ochroną prezydenta. Problem w tym, że nawet w przypadku przegranej Trumpa aktywność zwolenników Q najpewniej nie zmaleje. – O ile obecnie ruch jest skupiony wokół Trumpa, to z czasem może przybrać inny kształt i istnieć dalej – przekonuje Brian Friedberg, specjalista ds. mediów z Harvard Kennedy School.

Wiele cech typowego kultu

W rozmowie z „The Atlantic" pewna 62-latka twierdzi, że zainteresowała się QAnon, ponieważ miała już dość obecnego systemu edukacji, systemu finansowego i mediów. „Nawet Kościoły są od czapy" – mówi i tłumaczy, że „Q daje nadzieję, a to ważne, bo zawsze warto ją mieć". W podobny quasi-religijny sposób o ruchu wypowiadają się inni jego członkowie, którzy mówią, że odkąd do niego dołączyli, narodzili się na nowo. Wielu czeka na nadchodzące Wielkie Przebudzenie. Niektórzy twierdzą nawet, że w tradycyjnych Kościołach również działa „deep state", dlatego trzeba je odrzucić.

– Ludzie, którzy podążają za Q, utworzyli bardzo zwartą społeczność mającą wiele cech typowego kultu – zauważa Gallagher. Marc-André Argentino idzie o krok dalej i mówi, że QAnon już stworzyli coś na kształt sieci domowych kościołów, które interpretują Biblię poprzez teorie Q. Ekspert z Uniwersytetu Concordia przez 12 tygodni uczestniczył w odbywających się online „nabożeństwach" grupy Omega Kingdom Ministry powiązanej z QAnon. Spotkania zaczynają się od wspólnej modlitwy, która ma chronić połączenie przez komunikator Zoom przed interwencją szatana. Podczas kwietniowego „nabożeństwa" jego uczestnicy dowodzili, że teoria o tym, że możliwe są podróże w czasie, ma potwierdzenie w konkretnych rozdziałach Biblii.

Adrienne LaFrance z „The Atlantic" nie wyklucza, że z czasem QAnon stanie się wspólnotą podobną np. do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego. Już ma zresztą więcej „wyznawców" niż adwentyści mieli w pierwszej dekadzie swojego istnienia. Pozyskuje także nowych poza granicami Stanów Zjednoczonych.

W czerwcu brytyjska gwiazda popu Robbie Williams publicznie przyznał, że afera Pizzagate zasługuje na więcej uwagi. Ten głos na Starym Kontynencie nie jest odosobniony. Z badania przeprowadzonego przez firmę NewsGuard wynika, że wraz z rozwojem pandemii koronawirusa w Europie w siłę rośnie ruch QAnon, który dostosował się do lokalnej specyfiki. W Wielkiej Brytanii tym, który zniszczy pedofilskie elity, zamiast Trumpa ma być premier Boris Johnson. W mediach społecznościowych grupy zwolenników Q pochodzących z Francji, Hiszpanii, Rumunii, Niemiec czy Austrii mają łącznie ponad 500 tys. członków. Jego naśladowców można znaleźć także w Kanadzie, a nawet w Iranie.

– W formie zbliżonej do ruchu religijno-politycznego QAnon przetrwa prezydenturę Trumpa i będzie istnieć jeszcze przynajmniej przez generację – prognozuje Travis View. Przez ten czas dalej będzie podważać zaufanie do instytucji publicznych, uprawiać dezinformację oraz być może próbować zabijać wrogów.

Przypominamy tekst z lipcowego wydania magazynu „Plus Minus”.

Pewnego grudniowego poranka 2016 roku Edgar Maddison Welch zabrał ze swojego domu w sennym miasteczku Salisbury telefon komórkowy, karabinek AR-15, rewolwer oraz strzelbę. Tak wyposażony wsiadł do samochodu i wyruszył w podróż do Waszyngtonu. Po dojechaniu na miejsce zaparkował auto we wschodniej części miasta obok pizzerii Comet Ping Pong. Schował pistolet do kabury przy biodrze, karabinek przewiesił przez klatkę piersiową i wszedł do restauracji. Przerażeni pracownicy i klienci wybiegli na zewnątrz, ale Welch nie zwracał na nich uwagi. Szybkim krokiem podszedł do zamkniętych drzwi prowadzących na zaplecze, które próbował otworzyć nożem. Gdy mu się to nie udało, oddał w zamek kilka strzałów.

Pozostało 96% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Tajemniczy wrak statku na Mierzei Wiślanej. Jednostkę odsłoniło Morze Bałtyckie
Społeczeństwo
Sondaż: Polacy nie chcą, by Polska uznała wyniki wyborów prezydenckich w Rosji
Społeczeństwo
Konfiskata samochodu nie taka prosta. W przypadku Ukraińców może się okazać fikcją
Społeczeństwo
Łużyczanie też chcą praw. Przybywa chętnych do uzyskania tego, co wywalczyli Ślązacy
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają słowa papieża o Ukrainie i "białej fladze"?