Po lawinie zawiadomień i nowych śledztw o niepłacenie alimentów nastąpił zwrot. W pierwszym półroczu tego roku policja wszczęła o 27 tys. mniej spraw przeciwko dłużnikom alimentacyjnym – o jedną trzecią mniej niż w tym samym okresie ubiegłego roku. Co za tym idzie – także stwierdzonych tego typu przestępstw jest mniej – wynika z danych Komendy Głównej Policji, które poznała „Rzeczpospolita".
– Wiążemy to z większą dyscypliną wśród osób zalegających z płaceniem alimentów. Po prostu obawiają się spraw karnych i to ich motywuje do zapłaty – komentuje Mariusz Ciarka, rzecznik KGP.
Boją się zarzutów
Boom nastąpił po zaostrzeniu w maju 2017 r. art. 209 kodeksu karnego dotyczącego dłużników alimentacyjnych. Odtąd, by dostać zarzuty, wystarczy nie płacić alimentów przez trzy miesiące lub zalegać z kwotą stanowiącą równowartość trzymiesięcznego świadczenia. Przed zmianą sprawy karne czekały tylko tych, którzy nie płacili „uporczywie" (nowelizacja to wykreśliła).
Czytaj także: Alimenciarzy wciąż trudno zmusić do płacenia
W efekcie tuż po zaostrzeniu prawa nastąpił lawinowy wzrost zawiadomień i wszczętych spraw ze wspomnianego artykułu. Z 5,1 tys. przestępstw w pierwszym półroczu 2017 r. – do 39 tys. rok później. Liczba wszczętych spraw podskoczyła z 10 tys. do ponad 90 tys. (w pierwszych półroczach).