Belgia przeprasza dzieci odebrane Afrykankom

Musiało minąć niemal 60 lat od końca ery kolonializmu, żeby belgijskie państwo przeprosiło dzieci odebrane Afrykankom.

Aktualizacja: 24.04.2019 20:26 Publikacja: 24.04.2019 18:20

Sielankowy obraz z dawnej belgijskiej kolonii – prowincja Kiwu Północne w Demokratycznej Republice K

Sielankowy obraz z dawnej belgijskiej kolonii – prowincja Kiwu Północne w Demokratycznej Republice Konga, która jest trzecia na liście najbiedniejszych państw świata (PKB na głowę według wartości nabywczej 767 dol. rocznie – dane MFW)

Foto: AFP

– W imieniu rządu federalnego przepraszam za wyrządzoną niesprawiedliwość i cierpienie – powiedział premier Charles Michel, a parlament zatwierdził rezolucję.

Na trybunach siedzieli ci, którzy w 1960 roku, po deklaracji niepodległości Konga, i w 1962 roku, po deklaracji niepodległości Rwandy i Burundi, jako dzieci zostali wsadzeni na pokłady samolotów i wysłani do Belgii. Tam oddano ich do sierocińców, ośrodków opiekuńczych lub rodzin adopcyjnych. Często zmieniano ich tożsamość, a o swojej przeszłości dowiadywali się po kilkudziesięciu latach. I to bez szczegółów.

– Nie mamy oryginalnych dokumentów, nie znamy dat urodzenia – mówił Georges Kamanayo na antenie telewizji RTBF. Większość z nich nie zna swoich biologicznych matek.

Rasizm i strach

Geneza tragedii dzieci z rodzin mieszanych sięga czasów segregacji rasowej w dwóch belgijskich koloniach: Kongu i Rwandzie-Urundi (z tej drugiej w 1962 roku powstały Rwanda i Burundi). Państwo belgijskie nie pozwalało swoim obywatelom na zawieranie związków małżeńskich z członkami lokalnych społeczności. Do ślubów mimo to dochodziło, ale tylko według lokalnych obrządków, a nie w kościele katolickim. A urodzone z takich związków dzieci były „nielegalne".

Zazwyczaj odbierano je ich afrykańskim matkom i umieszczano w sierocińcach, często prowadzonych przez zakonnice. Jeśli belgijski ojciec chciał utrzymywać więzy z dzieckiem i matką, to mógł to robić tylko w największej dyskrecji. Jeżeli by się z tym obnosił, to groził mu koniec kariery i odesłanie do kraju. Taka polityka była motywowana rasizmem, ale także strachem władz kolonialnych przed ewentualnymi ruchami niepodległościowymi, których inicjatorami mogli stać się właśnie mulaci. Gdy doszło do odzyskania niepodległości przez afrykańskie państwa, część dzieci została wywieziona do Belgii, ale część zostawiona na pastwę losu w sierocińcach i ośrodkach opieki, bez żadnego wsparcia, nawet bez jedzenia. Liczbę pokrzywdzonych na różne sposoby dzieci szacuje się na 20 tysięcy.

Co z rekompensatami?

To, o co dziś apelują belgijscy mulaci i co uzyskali po rezolucji parlamentu federalnego, to nie tylko przeprosiny. Te są ważnym moralnie gestem, nastąpiły na poziomie federalnym po wcześniejszych aktach przeprosin uchwalonych przez parlamenty flamandzki i waloński, a także tym wystosowanym przez Kościół katolicki w 2017 roku.

Ale odebranym dzieciom zależy na prawdzie i kontakcie z ich biologicznymi rodzinami w Afryce. Oficjalna rezolucja ma ułatwić dotarcie do niej, bo zawiera obietnicę otwarcia archiwów, pomoc ze strony belgijskich placówek dyplomatycznych, finansowanie na badania prowadzone przez publiczny instytut historyczny, a także kontakty z instytucjami Kościoła katolickiego w Rzymie, aby i one udostępniły posiadane informacje. Mowa też o moralnej i administracyjnej pomocy dla biologicznych matek. Nie ma słowa o wsparciu finansowym, ale dla niektórych komentatorów rezolucja może być wstępem do takiej formy rekompensaty.

Kongo jak wiele państw Afryki zmaga się z kolonialną przeszłością. Belgia czuje odpowiedzialność za swoją dawną własność, ale władze w Kinszasie z trudem przyjmują nauki od przedstawicieli państwa, którego król Leopold II ponad 100 lat temu przerażał swoim okrucieństwem. Gdy w 1908 roku Kongo przestało być prywatnym przedsiębiorstwem monarchy, a stało się kolonią państwa belgijskiego, okrucieństwa było mniej. Ale polityka władz Belgii, odmienna od kolonialnych praktyk Wielkiej Brytanii czy Francji, świadomego odsuwania na margines lokalnej społeczności i rządzenia wyłącznie przy pomocy przysłanych z centrali urzędników, pozostawiła w 1960 roku niepodległe państwo bez elit zdolnych do sprawnego administrowania.

– W imieniu rządu federalnego przepraszam za wyrządzoną niesprawiedliwość i cierpienie – powiedział premier Charles Michel, a parlament zatwierdził rezolucję.

Na trybunach siedzieli ci, którzy w 1960 roku, po deklaracji niepodległości Konga, i w 1962 roku, po deklaracji niepodległości Rwandy i Burundi, jako dzieci zostali wsadzeni na pokłady samolotów i wysłani do Belgii. Tam oddano ich do sierocińców, ośrodków opiekuńczych lub rodzin adopcyjnych. Często zmieniano ich tożsamość, a o swojej przeszłości dowiadywali się po kilkudziesięciu latach. I to bez szczegółów.

Pozostało 84% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Społeczeństwo
Aleksander Dugin i faszyzm w rosyjskim szkolnictwie wyższym
Materiał Promocyjny
Wykup samochodu z leasingu – co warto wiedzieć?
Społeczeństwo
Dubaj pod wodą. "Spadło tyle deszczu, ile pada przez cały rok"
Społeczeństwo
Kruszeje optymizm nad Dnieprem. Jak Ukraińcy widzą koniec wojny?
Społeczeństwo
Walka z gwałtami zakończyła się porażką. Władze zamykają więzienie w USA
Materiał Promocyjny
Jak kupić oszczędnościowe obligacje skarbowe? Sposobów jest kilka
Społeczeństwo
5 milionów osób o krok od śmierci głodowej. Kryzys humanitarny w Sudanie