Reklama
Rozwiń

Podryw w domu w szlafroku i skarpetach

Andrzej Gryżewski, psychoterapeuta, seksuolog.

Aktualizacja: 13.02.2019 20:48 Publikacja: 13.02.2019 18:55

Podryw w domu w szlafroku i skarpetach

Foto: materiały prasowe

Coraz więcej Polaków drugiej połówki szuka na popularnych portalach i za pomocą aplikacji randkowych. Pana pacjenci często na terapii poruszają ten temat?

Od około trzech lat często słyszę, że ktoś korzysta np. z Tindera. Zresztą gdy pojawił się boom na tę aplikację, zauważyłem też nowy typ klientów w moim gabinecie. Pojawiło się wielu singli z lękiem przed bliskością.

Skąd on się bierze?

Taki singiel się rejestruje na Tinderze i chce znaleźć odpowiednią osobę. Jest na początku szczery, otwarty, dużo pisze z różnymi osobami i dużo o sobie opowiada. Ale nagle wybrana osoba go „odmatchowuje", czyli wyrzuca z pary. Klient pozostaje z poczuciem, że został z tej relacji wypchnięty i odrzucony. Nawet jeśli miał na wstępie stuprocentowe zaufanie, przy kontakcie z inną osobą w sieci ono spada. Po kilku takich rozmowach, gdy wątek się urywa, a osoba znika, pojawia się lęk. Coraz więcej takich singli mówi mi, że ten brak zaufania do par na Tinderze przekłada się na brak zaufania podczas flirtu w rzeczywistości. Skutkuje to tym, że mija kilkanaście randek, czasami kilkadziesiąt, a dana osoba nie wie, co czuje do potencjalnego partnera, gdyż tak głęboko czuje się zamrożona emocjonalnie. I robi się dramat.

A jako seksuolog też natyka się pan na nowe problemy?

W tym obszarze przychodzą do mnie osoby z tzw. lękiem zadaniowym. Często temperatura flirtu zostaje w aplikacji nakręcona do tego stopnia, że wiadomo, iż po małej kawie para pójdzie do łóżka. Mężczyźni mówią mi, że chcą świetnie się zaprezentować, bo wiedzą, że mogą nie dostać drugiej szansy. To paradoksalnie rozbija im randki, bo bardzo się stresują. Widzę też u kobiet bardziej funkcjonalne podejście do seksu. To była wcześniej domena mężczyzn, np. obawiali się zaburzeń erekcji albo przedwczesnego wytrysku. Teraz boją się też kobiety. Myślą, czy będą wystarczająco podniecone, namiętne, czy ktoś nie pomyśli o nich, że „są zimnymi rybami", i czy będą czuły odpowiednią rozkosz. Klientów z takim lękiem zadaniowym jest dziś znacząco więcej.

Kto szuka miłości w internecie? Czy to specyficzny typ pacjentów?

Nie, akurat Tinder jest bardzo demokratyczny. Są tam osoby w różnym wieku, o różnym statusie majątkowym, atrakcyjności itd. A większość z nich opowiada, że korzysta z tej aplikacji z uwagi na oszczędność czasu i pieniędzy. Pracują od 8 do 18, później spotykają się ze znajomymi. W domu chcą odpocząć, obejrzeć Netfliksa, a inne jeszcze nawet w domu muszą dodatkowo popracować. Później zostaje im 20 minut wolnego czasu. Co wtedy można zrobić w kwestii relacji damsko-męskich?

Przeglądać profile na smartfonie...

...siedząc w domu w szlafroku i zimowych skarpetach. Użytkownikom włącza się „efekt supermarketu" – widzimy fajny produkt, ale szybko wymieniamy go na drugi, bo ma lepszy skład lub atrakcyjniejszą etykietę. Bo nawet jeśli jesteśmy w czyichś oczach bardzo wartościowi, nagle może się pojawić atrakcyjniejsza albo bardziej dostępna osoba bądź po prostu inna niż my.

Może to zmiana obyczajów, a nie wina aplikacji.

W zmianach obyczajów mieszczą się właśnie takie aplikacje. Tinder jest częścią kultury, korzysta z niego dużo osób i wpływa to na obyczaje. Podobnie jest z innymi komunikatorami. Nie prowadzi się już tak pięknie rozmowy, zaczynając od „cześć, dzień dobry". Raz ktoś do nas napisze o 9, raz o 17. Wiem, że sami świata nie zmienimy, ale zalecam wdrożenie w tych rozmowach pewnej etykiety z życia. Np. ustalenie tego, kiedy można się spodziewać od nas wiadomości. Warto pomyśleć, że osoba po drugiej stronie to nie byt wirtualny, tylko ma swoje uczucia, myśli, kompleksy. Zostawienie jej bez słowa może zwiększyć jej lęk przed bliskością. Nawet jeśli się do niej zniechęcimy, miękko możemy podać swój powód rezygnacji z rozmowy.

Porównując dzisiejsze czasy z tymi sprzed aplikacji randkowych, to czy widać dziś większą skłonność do zdrady?

Nie tyle zwiększyła się skłonność do zdrady, ile łatwość tej zdrady. Teraz jest ona na wyciągnięcie ręki. Widzę, że zdradzający mają poczucie, iż nic się nie wydarzyło. Uważają, że zdrada byłaby wtedy, gdyby ktoś się zakochał. A jedno spotkanie z internetu na seks, jeśli partner się nie dowie, to nic takiego... Znacząco zwiększył się poziom racjonalizacji takich zachowań.

A jednak słyszymy o stałych związkach osób, które poznały się w internecie.

Absolutnie nie przekreślam takich portali. Ale jako specjalista, seksuolog, naukowiec, muszę powiedzieć, że mają one swoje plusy i minusy. Nie rozstrzygam, czy korzystanie z Tindera jest dobre czy złe. Świat się trochę pozmieniał, a ja zachęcam do refleksji: cokolwiek robimy, róbmy to świadomie.

Społeczeństwo
Powszechna służba dla państwa. Czy będą obowiązkowe szkolenia dla młodych
Społeczeństwo
Najnowsze dane o Warszawie. Wynagrodzenia, popularność dzielnic, liczba mieszkańców
Społeczeństwo
Tajemnicza śmierć dyrektora z NCBR. Kontrolował miliardowe projekty
Społeczeństwo
Warszawa przyciąga turystów. Rekordowa liczba odwiedzających stolicę
Społeczeństwo
Policja odnalazła ciało mężczyzny. To zaginiony dyrektor NCBiR