Coraz więcej Polaków drugiej połówki szuka na popularnych portalach i za pomocą aplikacji randkowych. Pana pacjenci często na terapii poruszają ten temat?
Od około trzech lat często słyszę, że ktoś korzysta np. z Tindera. Zresztą gdy pojawił się boom na tę aplikację, zauważyłem też nowy typ klientów w moim gabinecie. Pojawiło się wielu singli z lękiem przed bliskością.
Skąd on się bierze?
Taki singiel się rejestruje na Tinderze i chce znaleźć odpowiednią osobę. Jest na początku szczery, otwarty, dużo pisze z różnymi osobami i dużo o sobie opowiada. Ale nagle wybrana osoba go „odmatchowuje", czyli wyrzuca z pary. Klient pozostaje z poczuciem, że został z tej relacji wypchnięty i odrzucony. Nawet jeśli miał na wstępie stuprocentowe zaufanie, przy kontakcie z inną osobą w sieci ono spada. Po kilku takich rozmowach, gdy wątek się urywa, a osoba znika, pojawia się lęk. Coraz więcej takich singli mówi mi, że ten brak zaufania do par na Tinderze przekłada się na brak zaufania podczas flirtu w rzeczywistości. Skutkuje to tym, że mija kilkanaście randek, czasami kilkadziesiąt, a dana osoba nie wie, co czuje do potencjalnego partnera, gdyż tak głęboko czuje się zamrożona emocjonalnie. I robi się dramat.
A jako seksuolog też natyka się pan na nowe problemy?