Jak informuje brytyjski "Guardian", jedna z kobiet - opisana jako "K" - skontaktowała się z TripAdvisorem, aby złożyć skargę na napaść seksualną dokonaną przez przewodnika turystycznego. Przedstawiciel serwisu poradził jej, żeby zostawiła negatywną recenzję przewodnika na stronie internetowej. Zarazem serwis odmówił usunięcia firmy z portalu.
K najpierw o napaści poinformowała obsługę hotelową, a następnie złożyła doniesienie do policji. Dopiero potem zgłosiła się do TripAdvisora, zaznaczając, że chce po prostu ostrzec turystów przed niebezpieczeństwem. Firma jednak zasugerowała, aby po prostu pozostawić na stronie internetowej recenzję, opisującą napaść.
- Nie mogłam uwierzyć - mówiła kobieta "Guardianowi". - Poważnie jestem proszona o przypomnienie upokarzających szczegółów, dotyczących napaści seksualnej na mnie? Czy ta globalna firma naciska na mnie, abym przeżyła moją traumę na jej forum, żeby wszyscy mogli ją przeczytać i komentować? Poczułam się rozbita i opuszczona.
Firma, której portal odwiedzany jest przez 456 milionów internautów każdego miesiąca, powiedziała K, że jej polityka nie przewiduje usuwania firm z rejestrów, ani tymczasowo, aby umożliwić dochodzenie, ani na stałe, gdy członek personelu jest oskarżony o napaść seksualną lub gwałt.
Co więcej, TripAdvisor wskazał nawet pięć przykładów recenzji, opisujących podobne napaści seksualne i gwałty, które miały miejsce w innych hotelach. Najwyraźniej miało to stanowić przewodnik, jak napisać własną - komentuje "Guardian".