Eksperci ostrzegają, że "nieodpowiedzialny" sposób relacjonowania samobójstw celebrytów przez media może doprowadzić do pojawienia się naśladowców, którzy również odbiorą sobie życie. Choć wzrost liczby samobójstw w USA po samobójstwie Robina Williamsa nie musi być związany - jak zastrzega BBC - ze śmiercią znanego aktora, to jednak jest bardzo prawdopodobne, że związek taki istnieje.
Robina Williamsa, gwiazdę takich filmów jak "Good Morning, Vietnam" czy "Buntownik z wyboru" znaleziono martwego w jego mieszkaniu w sierpniu 2014 roku.
Media opisywały, że aktor targnął się na swoje życie w związku m.in. z depresją, na którą cierpiał ze względu na pogarszający się stan zdrowia. W przeszłości aktor był też uzależniony od narkotyków.
Zespół amerykańskich badaczy postanowił sprawdzić czy samobójstwo Williamsa i fakt, że było ono szeroko opisywane przez media, wpłynął na liczbę samobójstw w USA. W tym celu przeanalizowano publicznie dostępne dane o liczbie samobójstw od stycznia 1999 do grudnia 2015 roku. Wyniki badań opisano w internetowym czasopiśmie naukowym "PLOS ONE".
Analiza wykazała, że między sierpniem a grudniem 2014 roku liczba samobójstw w USA wyniosła 18690 - podczas gdy z analizy statystycznej wynikało, że powinna wynieść ok. 16849. Badacze odkryli też, że po śmierci aktora przez kilka tygodni w mediach znacznie częściej pojawiały się wzmianki o samobójstwach i śmierci, zwiększyła się też liczba postów na internetowych forach dla potencjalnych samobójców.