Czy w polskiej polityce dzieje się coś nowego? Jeśli tak, a ja ma przekonanie, że coś się dzieje, to jak nazwać ten moment?
Nie wiem, czy trzeba go w ogóle nazywać. W czasach koronawirusa zmieniają się stosunki między ludźmi, między grupami, w zakładach pracy. Ludzie pracują w innych miejscach, żyją w inny sposób. To wpływa także na sferę związaną z polityką. Jest tęsknota za wolnością, jest chęć do układania sobie życia na nowo, ludzie się zastanawiają, co będzie po pandemii, po kryzysie, gdy już będziemy wychodzić z domu bez masek. To napędziło różne przemyślenia również w polityce.
Niektórzy mówią, że w polityce przyszedł czas zmiany. Tak jest?
Tak, ale to nie oznacza, że to poszukiwanie czegoś absolutnie nowego. Z 30 badań poważnych instytutów wiadomo, że PiS już przegrywa z opozycją – bez względu na to, czy tworzy ona jedną listę czy wiele list. To, co wydarzyło się w ostatnich wyborach z lewicą, pokazało, że za wspólne pójście dostaje się dużą „premię". Ale też trzeba pamiętać, że mieliśmy jednolity program. Premia może czekać na tych, którzy stworzą jedną listę, nawet jeżeli nie będzie jednolita programowo. Ale o tym będziemy myśleć pół roku przed wyborami, po ocenie sytuacji. Naciski i presja w niczym nie pomogą. A PiS dosyć konsekwentnie spada i jakbyśmy przeanalizowali cały ostatni rok, to 10 pkt proc. zgubiło.
Ale nadal to pierwsze miejsce.