Wypadek policyjnego radiowozu, który eskortował kolumnę BOR wiozącą szefa NATO Jensa Stoltenberga, to nieodosobnione – choć spektakularne – zdarzenie z udziałem pojazdu uprzywilejowanego. Z policyjnych kronik wynika, że nie ma tygodnia bez mniej lub bardziej groźnych kraks z udziałem karetek pogotowia czy – rzadziej – innych pojazdów mających na drodze szczególne prawa. Zdaniem ekspertów wciąż nie wszyscy kierowcy wiedzą, jak się zachować.
– Potrzeba kampanii społecznych, by uświadomić, jak w praktyce przepis ma funkcjonować – mówi „Rzeczpospolitej" Wojciech Pasieczny, emerytowany szef stołecznej drogówki, dziś biegły ds. ruchu drogowego.
Warszawska prokuratura wyjaśnia, kto odpowiada za wypadek w miniony czwartek w stolicy. Jadący na czele kolumny przewożącej szefa NATO radiowóz zderzył się z autem dostawczym Iveco. Rannych zostało dwóch policjantów, kierujący furgonetką i piesza.
Ze wstępnej oceny wynika, że radiowóz jechał z niewielką prędkością, na włączonych sygnałach – świetlnym i dźwiękowym jako pojazd uprzywilejowany, a kierowca furgonetki go nie przepuścił. – Śledztwo dotyczy naruszenia zasad ostrożności w ruchu drogowym, w wyniku czego doszło do wypadku – mówi nam Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.
Prokuratura powoła biegłych do oceny przyczyn samego wypadku, jak i stopnia obrażeń u poszkodowanych. Od tego zależy, czy zdarzenie zakwalifikuje jako wykroczenie (jeśli rozstrój zdrowia ofiar potrwa do siedmiu dni), czy też uzna je za przestępstwo (powyżej tego czasu). Od tego zależy, jaka kara grozi sprawcy.