Na sygnale jadą pierwsi

Potrzeba kampanii edukujących kierowców, jak się zachować, widząc pojazd uprzywilejowany.

Aktualizacja: 28.08.2017 13:36 Publikacja: 27.08.2017 19:31

Na sygnale jadą pierwsi

Foto: PAP, Rafał Guz

Wypadek policyjnego radiowozu, który eskortował kolumnę BOR wiozącą szefa NATO Jensa Stoltenberga, to nieodosobnione – choć spektakularne – zdarzenie z udziałem pojazdu uprzywilejowanego. Z policyjnych kronik wynika, że nie ma tygodnia bez mniej lub bardziej groźnych kraks z udziałem karetek pogotowia czy – rzadziej – innych pojazdów mających na drodze szczególne prawa. Zdaniem ekspertów wciąż nie wszyscy kierowcy wiedzą, jak się zachować.

– Potrzeba kampanii społecznych, by uświadomić, jak w praktyce przepis ma funkcjonować – mówi „Rzeczpospolitej" Wojciech Pasieczny, emerytowany szef stołecznej drogówki, dziś biegły ds. ruchu drogowego.

Warszawska prokuratura wyjaśnia, kto odpowiada za wypadek w miniony czwartek w stolicy. Jadący na czele kolumny przewożącej szefa NATO radiowóz zderzył się z autem dostawczym Iveco. Rannych zostało dwóch policjantów, kierujący furgonetką i piesza.

Ze wstępnej oceny wynika, że radiowóz jechał z niewielką prędkością, na włączonych sygnałach – świetlnym i dźwiękowym jako pojazd uprzywilejowany, a kierowca furgonetki go nie przepuścił. – Śledztwo dotyczy naruszenia zasad ostrożności w ruchu drogowym, w wyniku czego doszło do wypadku – mówi nam Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Prokuratura powoła biegłych do oceny przyczyn samego wypadku, jak i stopnia obrażeń u poszkodowanych. Od tego zależy, czy zdarzenie zakwalifikuje jako wykroczenie (jeśli rozstrój zdrowia ofiar potrwa do siedmiu dni), czy też uzna je za przestępstwo (powyżej tego czasu). Od tego zależy, jaka kara grozi sprawcy.

– Policyjny wóz jechał na czele jako tzw. filtr, by umożliwić bezpieczny przejazd kolumnie. Jako pojazd uprzywilejowany miał prawo jechać na czerwonym świetle. Prowadzący furgonetkę powinien mu ustąpić pierwszeństwa. Ten wymóg kierowcy często lekceważą – uważa Mariusz Ciarka, rzecznik Komendy Głównej Policji.

Kierujący pojazdem uprzywilejowanym ma prawo niestosować się do przepisów pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności. Inni użytkownicy ruchu mają obowiązek umożliwić przejazd takiemu pojazdowi czy też kolumnie – tyle wynika z przepisów. W praktyce są z tym problemy.

Najgłośniejszy z tej kategorii to wypadek limuzyny premier Beaty Szydło w lutym 2017 r. pod Oświęcimiem. Doszło do niego, kiedy rządowa kolumna trzech samochodów wyprzedzała fiata seicento, które zaczęło skręcać – jego 21-letni kierowca usłyszał zarzuty.

Pod Ozorkowem (woj. łódzkie) karetka na sygnale wioząca ciężko chorą pacjentkę zderzyła się z volkswagenem – kierujący nim nie ustąpił pierwszeństwa, skręcając na posesję. Pod Stargardem ambulans z chorym po zawale zderzył się z dźwigiem – jadący nim na podwójnej ciągłej linii skręcił w bok, by zjechać na stację benzynową.

Kierowcy w takich przypadkach tłumaczą się, że nie słyszeli dźwięku karetki, zagapili się, nie widzieli, skąd nadjeżdża.

– Najpierw jest sygnał dźwiękowy, dopiero później widać karetkę. Ale nierzadko kierowca słucha radia na cały regulator. Wolno mu, przepisy tego nie zabraniają. Tyle że jak słuchając muzyki, która rozsadza bębenki, ma usłyszeć sygnał karetki? Nie jest w stanie – mówi Wojciech Pasieczny.

– Tacy kierowcy są problemem, jeśli dochodzi do kolizji, okazuje się, że nic nie słyszeli, bo dźwięki z zewnątrz zagłuszała muzyka w aucie – przyznaje Andrzej Borowiak, rzecznik wielkopolskiej policji.

Zdaniem ekspertów należy uruchomić kampanie społeczne, by wyczulić kierowców na problem, a na kursach prawa jazdy przełożyć na praktykę zapis o pojazdach, którym trzeba umożliwić przejazd. – Pokazać, jak to wygląda z punktu widzenia kierowcy uprzywilejowanego, a także zwykłego uczestnika ruchu – mówi Pasieczny.

Jednak przywilej dotyczący karetek pogotowia czy pojazdów służbowych nie jest bezwarunkowy – kierujący nimi nie mogą pędzić na oślep, muszą się upewnić, czy inni na drodze ich widzą. Niedawno sąd w Elblągu skazał na rok więzienia kierowcę karetki, uznając, że jest głównym sprawcą śmiertelnego wypadku. Nie pomogło tłumaczenie, że spieszył się, by uratować desperata samobójcę.

Wypadek policyjnego radiowozu, który eskortował kolumnę BOR wiozącą szefa NATO Jensa Stoltenberga, to nieodosobnione – choć spektakularne – zdarzenie z udziałem pojazdu uprzywilejowanego. Z policyjnych kronik wynika, że nie ma tygodnia bez mniej lub bardziej groźnych kraks z udziałem karetek pogotowia czy – rzadziej – innych pojazdów mających na drodze szczególne prawa. Zdaniem ekspertów wciąż nie wszyscy kierowcy wiedzą, jak się zachować.

– Potrzeba kampanii społecznych, by uświadomić, jak w praktyce przepis ma funkcjonować – mówi „Rzeczpospolitej" Wojciech Pasieczny, emerytowany szef stołecznej drogówki, dziś biegły ds. ruchu drogowego.

Pozostało 86% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?