Afera KNF: Czyste konto Marka Ch.

CBA nie znalazło środków nielegalnego pochodzenia u byłego szefa Komisji Nadzoru Finansowego. Dlatego nie wszczęło szczegółowej kontroli jego oświadczeń majątkowych.

Aktualizacja: 22.03.2019 12:36 Publikacja: 21.03.2019 19:14

Afera KNF: Czyste konto Marka Ch.

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska

Nieruchomości, oszczędności, zobowiązania i dochody Marka Ch. sprawdzało przez ponad trzy miesiące Centralne Biuro Antykorupcyjne. Efekt? Nie ma powodów, by je kwestionować.

– Przeprowadzona przez nas analiza nie dała podstaw do wszczęcia kontroli – mówi „Rzeczpospolitej" Temistokles Brodowski, rzecznik CBA.

O byłym szefie KNF stało się głośno po tym, gdy miliarder Leszek Czarnecki potajemne nagrał korupcyjną propozycję, jaką miał mu złożyć Marek Ch. Biznesmen zeznał, że Ch. na karteczce napisał, że za pomoc w ratowaniu jego banków chce 1 proc. wartości banków (co, jak podała „Gazeta Wyborcza", która ujawniła korupcyjną ofertę, sięga ok. 40 mln zł). Śląski Wydział ds. PZ i Korupcji Prokuratury Krajowej w listopadzie 2018 r. zarzucił Ch. przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej – przez znajomego prawnika, Grzegorza Kowalczyka, którego zatrudnienie miało być warunkiem pomocy bankom Czarneckiego.

Wkrótce w CBA ruszyło przedkontrolne badanie oświadczeń Marka Ch. Zainteresowano się nimi także dlatego, że już po wybuchu afery okazało się, że mec. Kowalczyk dzięki wsparciu Marka Ch. trafił w 2017 r. do rady nadzorczej Giełdy Papierów Wartościowych (pełnił funkcję m.in. sekretarza Rady Giełdy), a w ubiegłym roku został członkiem rady nadzorczej Plus Banku należącego do Zygmunta Solorza. W tym przypadku Kowalczyka także rekomendował szef KNF – Marek Ch. Mec. Kowalczyk zapewniał, że nie starał się o pracę w banku Czarneckiego, i to zeznał.

CBA chciało wiedzieć, czy Marek Ch., popierając prawnika, mógł odnieść z tego jakąś korzyść. I oceniło, że jego majątek nie budzi wątpliwości.

Agenci konfrontowali uzyskiwane dochody z wydatkami i ze stanem posiadania. Ale analizę oparli wyłącznie na ogólnodostępnych materiałach. Do źródeł poufnych, np. kont bankowych, nie zaglądali, bo na tym etapie nie mają do tego prawa. Na kontrolę, która by na to pozwoliła, się nie zdecydowali.

Marek Ch. szefował KNF od października 2016 r. do dymisji w listopadzie 2018 r. Miał 33 tys. zł pensji. W ciągu 14 miesięcy pracy w Komisji odłożył równowartość 150 tys. zł (co ujawnił jesienią 2018 r. „Super Express"). Składając pierwsze oświadczenie majątkowe w październiku 2016 r. Ch. deklarował 50 tys. zł oszczędności. Półtora roku później – ok. 200 tys. zł. Z jego ostatniego oświadczenia z marca 2018 r. wynika, że Ch. w „portfelu" miał 164 tys. zł, 9,5 tys. dolarów i 400 euro. Zatem w 14 miesięcy odłożył równowartość ok. 150 tys. zł. CBA oceniło, że przy takim poziomie zarobków Ch. mógł tyle odłożyć.

Nieruchomości, oszczędności, zobowiązania i dochody Marka Ch. sprawdzało przez ponad trzy miesiące Centralne Biuro Antykorupcyjne. Efekt? Nie ma powodów, by je kwestionować.

– Przeprowadzona przez nas analiza nie dała podstaw do wszczęcia kontroli – mówi „Rzeczpospolitej" Temistokles Brodowski, rzecznik CBA.

Pozostało 89% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Służby
Rosjanie planowali zamach na Zełenskiego w Polsce? Polak z zarzutami
Służby
Dymisje w Służbie Ochrony Państwa. Decyzję podjął minister Marcin Kierwiński
Służby
Akcja ABW w sprawie działalności szpiegowskiej na rzecz Rosji. Oskarżony obywatel RP
Służby
Ministerialna kontrola w Służbie Ochrony Państwa. Wyniki niejawne
Służby
Cała prawda o Pegasusie. Jak działał, jakich materiałów dostarczał, kogo podsłuchiwano?
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił