Jednak w NIK, jak ustaliła dziś „Rzeczpospolita”, prezes Banaś nic na ten temat jeszcze nie wiedział - dysponował też certyfikatem poświadczenia bezpieczeństwa osobowego wydanego mu przez ABW w 2016 r.
Bez tego poświadczenia nie mógłby wykonywać swoich obowiązków - wiele kontroli NIK obejmuje materiały o różnym stopniu tajności. Zawieszenie certyfikatu i wszczęcie czynności sprawdzających dla Pawła Wojtunika, ówczesnego szefa CBA skończyło się złożeniem dymisji. Wojtunik bez dostępu do informacji niejawnych nie był w stanie kierować Biurem.
Czytaj także: Marian Banaś - polityczny błąd Kaczyńskiego
Jednak ta decyzja z 2 grudnia wszystko może zmienić. Ustawa o ochronie informacji niejawnych mówi, że "W przypadku gdy o osobie, której wydano poświadczenie bezpieczeństwa, zostaną ujawnione nowe informacje wskazujące, że nie daje ona rękojmi zachowania tajemnicy, przeprowadza się kontrolne postępowanie sprawdzające”. Może trwać do sześciu miesięcy i tylko w wyjątkowych przypadkach może być przedłużone. Osoba kontrolowana musi być o tym fakcie poinformowana.
ABW bardzo długo, bo aż ponad 2 miesiące zwlekała z wszczęciem własnej kontroli. Powodem zawieszenia mogłaby być wieloletnia umowa dzierżawy kamienicy przy ul. Krasickiego w Krakowie jaką Marian Banaś w marcu 2014 r. podpisał z Dawidem O., pasierbem Janusza K., osoby z krakowskiego półświatka.
Banaś co prawda kamienicę już sprzedał (19 sierpnia tego roku), ale Janusz K. - co widzieliśmy na nagraniu „Superwizjera” - jak gdyby nigdy nic „zadzwonił do Banasia” kiedy „upierdliwy dziennikarz” pytał o paragon z usług hotelowych.