Pisowski walec powraca - obrady sejmowej Komisji komentuje Tomasz Pietryga

O dwóch dniach obrad sejmowej Komisji Sprawiedliwości wiele wskazuje na to, że kompromis między PiS a prezydentem dotyczący fundamentalnych założeń reformy Krajowej Rady Sądownictwa i Sądu Najwyższego jest bardzo blisko.

Publikacja: 29.11.2017 17:50

Tomasz Pietryga

Tomasz Pietryga

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompala

Mimo niepotwierdzonych doniesień medialnych o niezadowoleniu prezydenta z niektórych przyjętych przez PiS poprawek do jego projektu czy też wypowiedzi jego doradcy Zofii Romaszewskiej, że są one „fatalne" (choć nie sprecyzowała, które), nic nie wskazuje na to, że może dojść do ponownego poważnego pęknięcia w obozie prawicy, a w efekcie kolejnego weta Andrzeja Dudy.

Warto przypomnieć, że kością niezgody w lipcu były trzy kwestie: pozbawienie opozycji realnego wpływu na obsadę nowego składu KRS, totalny reset kadrowy w Sądzie Najwyższym i nadanie w tej kwestii nadzwyczajnych uprawnień Zbigniewowi Ziobrze.

We wtorek posłowie, przyjmując w burzliwej atmosferze poprawki PiS, wprowadzili co prawda inny tryb wyboru członków Rady, niż chciał prezydent, jednak warunki brzegowe Andrzeja Dudy zostały spełnione: opozycja będzie miała zagwarantowany wpływ na obsadę KRS. Zupełnie inną kwestią jest, czy z tej możliwości skorzysta. Pojawiające się rozbieżności, choćby w kwestii zgłaszania przez prokuratorów kandydatów do sędziowskiej części Rady, należy traktować nie jak perturbacje mogące wywrócić reformę, lecz jak legislacyjną sztuczkę w politycznym teatrze. Pokazuje ona raczej, jak trudne jest wykuwanie kompromisu. Zapewne poprawka ta zniknie w ostatniej fazie prac.

Również w reformie Sądu Najwyższego nie ma zasadniczych merytorycznych rozbieżności między prezydentem a PiS. Dość niezrozumiała była więc krytyczna reakcja na całą sytuację Zofii Romaszewskiej, która w środę obiegła media.

W zgłoszonych poprawkach nie znalazło się bowiem nic, co mogłoby wywołać ostry spór. Nie ma totalnego resetu kadrowego ani wpływu ministra sprawiedliwości na Sąd Najwyższy. Poszerzenie składu SN do 120 sędziów jest bowiem zrozumiałe, jeżeli planuje się utworzenie dwóch nowych izb. Natomiast próba ograniczenia czasu działania skargi nadzwyczajnej i wpływu pierwszego prezesa SN na wybór prezesów poszczególnych izb nie jest zmianą tej wagi, by mogła uniemożliwić kompromis.

W efekcie wydaje się, że tym razem obóz prawicy doszedł do porozumienia co do fundamentów reformy. Może szkoda, że projekt zmian w SN autorstwa pierwszej prezes Małgorzaty Gersdorf nie został wzięty pod uwagę, chyba ze stratą dla tej reformy.

Mija rok od czasu, gdy PiS wygrał batalię o Trybunał Konstytucyjny, przejmując nad nim kontrolę w grudniu 2016 r. Niewiele się od tego czasu zmieniło. Opozycja, w podobnej atmosferze bezradności, przegrywa kolejną bitwę o sądy.

Mimo niepotwierdzonych doniesień medialnych o niezadowoleniu prezydenta z niektórych przyjętych przez PiS poprawek do jego projektu czy też wypowiedzi jego doradcy Zofii Romaszewskiej, że są one „fatalne" (choć nie sprecyzowała, które), nic nie wskazuje na to, że może dojść do ponownego poważnego pęknięcia w obozie prawicy, a w efekcie kolejnego weta Andrzeja Dudy.

Warto przypomnieć, że kością niezgody w lipcu były trzy kwestie: pozbawienie opozycji realnego wpływu na obsadę nowego składu KRS, totalny reset kadrowy w Sądzie Najwyższym i nadanie w tej kwestii nadzwyczajnych uprawnień Zbigniewowi Ziobrze.

2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Prawo karne
CBA zatrzymało znanego adwokata. Za rządów PiS reprezentował Polskę
Spadki i darowizny
Poświadczenie nabycia spadku u notariusza: koszty i zalety
Podatki
Składka zdrowotna na ryczałcie bez ograniczeń. Rząd zdradza szczegóły
Ustrój i kompetencje
Kiedy można wyłączyć grunty z produkcji rolnej
Sądy i trybunały
Sejm rozpoczął prace nad reformą TK. Dwie partie chcą odrzucenia projektów