Rz: Kilka lat temu Węgry zreformowały swoje sądownictwo, w tym Sąd Najwyższy. Co w praktyce przyniosła ta reforma?
László Trócsányi: Reformę wymiaru sprawiedliwości przeprowadziliśmy w 2011 r. Udało się wtedy wdrożyć nowy system zarządzania sądami. W ogóle nie dotykaliśmy kwestii ich niezawisłości. Sprawy administracyjne zostały przekazane ciału kolegialnemu, które składa się głównie z sędziów, ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego i przewodniczącego izby adwokackiej. Tak skonstruowana rada sprawuje zarząd nad działalnością sądów – tak jak Krajowa Rada Sądownictwa w Polsce. Nie obejmuje tylko Kurii, czyli Sądu Najwyższego. Kuria sama zajmuje się swoimi sprawami administracyjnymi.
Jeżeli przyjrzymy się tabelom efektywności sądów w Europie, to wyniki węgierskiego wymiaru sprawiedliwości są dobre. Udało się poprawić kilka wskaźników. Dlatego większość naszych obywateli jest zadowolona z reformy. To nie znaczy, że sytuacji nie można jeszcze poprawić. W tej kadencji parlamentu przyjęliśmy nowe kodeksy postępowania cywilnego, karnego i administracyjnego. Zmiany w nich zawarte dotyczą także sędziów. Wzmocniliśmy ich rolę w postępowaniu przygotowawczym. Uznaliśmy, że jeśli zwiększymy odpowiedzialność sędziów, polepszy się jakość orzecznictwa.
To ile trwał proces sądowy w sprawach gospodarczych przed reformą, a jak długo trwa teraz?
Nowo uchwalone kodeksy, o których wspominałem, wejdą w życie dopiero w przyszłym roku, po przeszło czterech latach przygotowań. Znaczące efekty będzie można zobaczyć dopiero w przyszłości. Na razie przygotowujemy sędziów do nowych procedur. Wierzę, że postępowania ulegną skróceniu. Wcześniejsza reforma miała charakter strukturalno-organizacyjny i dotyczyła samorządności sądownictwa. Nie miało to związku z samym postępowaniem.